,,I spend too much time explainin' myself
I hope there's some time to change it"Nie widzieli się przez kolejne dni. Samochód starszego nie podjeżdżał pod dom Liama, a komórka nie pokazywała od niego żadnych wiadomości czy połączeń. Co prawda, mlodszy miał potrzebę zobaczenia chłopaka, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach, ale wydawało mu się jakby Theo zapadł się pod ziemie. Nie martwił się, ale marzył by zobaczyć ten głupi uśmieszek chociaż na chwilę. Nie miał zamiaru jednak go szukać ani dzwonić, żeby sprawdzić co się z nim dzieje - nie chciał wyjść na zdesperowanego.
Blondyn siedział na kanapie w domu Scotta, wpatrując się w komórkę. Walczył ze sobą aby nie zadzwonić. Czy brakowało mu chimery? Może. W końcu przez jakieś dwa tygodnie nastawienie młodszego względem niego cholernie zmieniło się; i nie było to spowodowane jedynie kilkoma pocałunkami, ale tym że starszy zaczynał z nim rozmawiać.
Liam nerwowo ruszał nogą w rytm zegara. Czekał na Scotta, który kończył się pakować. W końcu nastał dzień, w którym starszy miał wyjechać na studia - tym samym zostawiając Liama samego. Nie przyznał się, ale panikował. Nie chciał aby alfa wyjeżdżała, ale minęło już trochę czasu, a wszystko wskazywało na to, że Monroe wycofała się na pewien czas. Liam widział że nie tylko Scott wyjeżdża - Malia od tygodnia była już w Paryżu, a Stiles miał niedługo wracać na szkolenia, Lydia również miała wyjechać. Nastolatek w pewnym sensie czuł się jakby miał zostać porzucony. Połowa jego stada wyjeżdża, podczas gdy zagrożenie nie odeszło na zawsze.
Chłopak zamyślił się na tyle, że nie zauważył jak wchodzi do salonu. Ustawił torby przy ścianie i podszedł do chłopca. Położył rękę na jego ramieniu i uśmiechnął się wyruzomiale, czując że coś jest nie tak.
- Liam, nie wyjeżdżam na zawsze. Wrócę nim zdążysz za- blondyn nie dał mu dokończył, gdyż rzucił mu się w ramiona, jak stęskniony za matką sześciolatek. Brunet zamknął go w szczelnym uścisku, wiedząc że młodszemu może być ciężko, ale wierzył w niego całym sercem.
- Wiem.__________________
Godzinę później Scott był już w drodze, a Liam leżał w swoim łóżku bez życia. Doskonale rozumiał to co się dzieje, ale nie był pewien czy poradziłby sobie bez wsparcia starszego wilkołaka. W końcu miał dopiero siedemnaście lat, a życie w Beacon Hills do najłatwiejszych nie należało. Leżał patrząc w sufit; bał się że niedługo znów będzie musiał walczyć o życie swoje i innych. Myśl o najdziwniejszych istotach czy mordercach sprawiała, że czuł się bezradnie. Przez paręnaście miesięcy jego życie zmieniło się kompletnie. Treningi zamieniły się na walki że złem, nocne maratony serialów zmieniły się na bezsenne noce, a ataki agresji pojawiały się coraz częściej ze zdwojoną siłą. Jak miał poradzić sobie z tym wszystkim bez Alfy?
Z myśli wyrwało go pukanie do drzwi jego sypialni. Nie podniosł się, nie spojrzał, nie czuł się na siłach żeby rozmawiać z rodzicem.
- Mów co się stało - Blondyn jak poparzony poderwał się do siadu, aby po chwili zawiesić zwrok na chłopaku - Nie gap się tak. Twoja matka mnie wpuściła.
- Co ty tu robisz? - Theo stał z założonymi rękami, opierając się o drzwi. Włosy miał wyjątkowo ułożone, a jego mina była surowa. Liam nie lubił tego wyrazu jego twarzy, wolał już ten zuchwały uśmiech. Brunet na niego nie patrzył; nie musiał widzieć twarzy Liama, aby wiedzieć co czuje - Twój niepokój czuć kilometr stąd.
- To chyba nie jest twoja sprawa - Młodszy westchnął, kładąc się znów. Nie lubił się tłumaczyć. Zwłaszcza Theo. Brunet odchrząknął głośno chcąc zwrócić na siebie uwagę chłopaka, który w odpowiedzi tylko rzucił w nim poduszką - Idź stąd. Nie mam ochoty na dyskutowanie z Tobą.
- Nie jestem tu żeby dyskutować, tylko pogadać, bo chyba właśnie tego teraz potrzebujesz - warknął Theo odrzucając chłopakowi poduszkę. Przybliżył się do łóżka, na którym parę nocy temu spał. Spojrzał na blondyna, czekając na odpowiedź, której przez kolejne sekundy nie otrzymał - Nie zmieniłeś pościeli.
- Co?
- Nie zmieniłeś pościeli pod którą spałem - wyjaśnił wskazując na wystająca kołdrę - Masz jakiś kink czy coś w tym stylu?
- Nie pierdol głupot. Po co miałem zmieniać skoro spałeś w niej umyty moim płynem do mycia, ciołku? Aż tak się Tobą nie brzydzę - odparł Liam przekręcając się, tak aby leżeć plecami do chimery. Theo usiadł na skraju materaca, również plecami do tamtego. Nie zamierzał wychodzić zostawiajac go, ale zmusić blondyna do niczego nie mógł, już nie chciał.
Trwali w bezruchu przez kolejne minuty. Czas dłużył się niemiłosiernie, a niebo za oknem robiło się coraz ciemniejsze. Liam czekał na jakikolwiek ruch ze strony starszego, ale on nie miał pojęcia co robić. Był beznadziejny w rozmowach i w zwierzeniach, więc czemu liczył na to że młodszy będzie chciał z nim rozmawiać. Po jakimś czasie blondyn odwrócił się na chwilę, aby spojrzeć na chimerę. Theo siedział opierając się rękami o nogi, myśląc. Cała ta sytuacja denerwowała blondyna.
- Theo, połóż się. Wkurwiasz mnie jak tak siedzisz - warknął na tyle głośno, że chłopak posłuchał się go od razu. Zdjął buty i powoli położył się na końcu łóżka, cały czas plecami do bety - Scott wyjechał
- Tylko o to Ci chodziło? Nie potrafisz żyć bez niego? - głos chłopaka był szorstki i cichy. Zupełnie inny niż przedtem. Liam przewrócił oczami, a już myślał że miło spędzą czas - Nie wyjechał na zawsze, tylko na cholerne studia. Przecież Cię nie porzucił.
- Musisz być taki wredny? Zapytałeś o co chodzi, to Ci powiedziałem, a Ty masz jakiś problem. Nie miałeś nigdy Alfy więc nie wiesz jak to jest - warknął, czując jak ma ochotę na zrobienie krzywdy starszemu. Przekręcił się w jego stronę, zaciskając pięści. Theo usiadł, opierając się ręką. Jego oczy były pełne satysfakcji, a na ustach gościł chuligański uśmieszek. Zaśmiał się krótko, rozumiejąc o co młodszy może się złościć.
- Potrzebujesz oparcia, prawda? Boisz się że bez Scotta, zrobisz coś złego pod wpływem złości. Dotychczas to on powstrzymywał Cię od pewnym rzeczy - Theo miał rację; a Liam o tym wiedział. To czy sobie poradzi było jednym z jego problemów, podczas gdy ataki agresji były dla niego odwiecznym wrogiem, z którym nie potrafił walczyć. - Liam, wiem że jest Ci ciężko bo to wszystko jest jeszcze dla Ciebie nowe. I nie musisz mi wierzyć czy cokolwiek, ale poradzisz sobie. Jesteś silny i dasz radę. Scott dużo robi, to prawda, ale nie jest Ci potrzebny do wszystkiego. Są rzeczy które będziesz robił sam, bez patrzenia na Scotta. Niektóre decyzję będziesz musiał podejmować bez niego i dasz sobie radę, bo jesteś jedną z najsilniejszych osób jakie znam.
Liam patrzył na starszego ze zdziwieniem. Nie mógł uwierzyć co wlaśnie usłyszał. Theo patrzył teraz łagodnie, kilka kosmyków opadło na jego czoło, a oczy świeciły w półmroku. To co mówił płynęło prosto z jego ( a właściwie nie jego) serca i obaj to wiedzieli. Siedzieli koło siebie, ich palce prawie się stykały. Theo zamiast niepokoju poczuł jak blondyn wycisza się i zamiast złości w jego oczach, mógł dostrzec iskierki radości. Ciche ,,dziękuję" wypełniło sypialnie. Liam nieśmiało złapał starszego za dłoń, przez co tamten uśmiechnął się do niego. Chwilę później leżeli obok siebie, wymieniając się spojrzeniami i trzymali się za ręce.
- Naprawdę przyszedłeś żeby sprawdzić co się dzieje? - spytał Liam, patrząc jak chłopak rozluźnia się. Theo pokiwał głową, gładząc kciukiem wierzch dłoni chłopca.
- Nie odpisywałeś na wiadomości, a Mason powiedział że poszedłeś do domu - szepnął, zamykając oczy - Czasem bije od Ciebie dziwna energia.
- Ty jesteś dziwny - zaśmiał się, czując delikatne ciepło od ciała starszego - Jesteś dupkiem, ale mam wrażenie że w jakimś sensie Ci zależy.
- Bo mi zależy -odparł nadal mając zacisnięte powieki. Było mu wstyd że chłopak ma na niego taki wpływ. Gdyby nie był to Liam, pewnie nakrzyczłby i wyszedł, wracając do swoich problemów. Jednak chciał aby Liam czuł się dobrze w jego towarzystwie.- Pamiętasz kiedy mnie wyciągnąłeś i powiedziałeś Scottowi że jesteś za mnie odpowiedzialny? Ja też chcę być za Ciebie odpowiedzialny.
Theo otworzył oczy, widząc delikatny uśmiech młodszego, przysunął się i złaczył ich usta w subtelnym pocałunku. Tym samym zapewniając Liama, że będzie przy nim póki ten będzie tego chciał.