I

2K 70 35
                                    

Dorabiałam sprzątając.
Do końca zmiany zostało zaledwie dziesięć minut. Patrzyłam z wyczekiwaniem na zegarek, który jakby specjalnie w zwolnionym tępie przesuwał wskazówki.

Wybiła szesnasta i biorąc swoją znoszoną, ciemnozieloną kurtkę wybiegłam z pracy.

Była zima, więc musiałam uważać jak chodzę po chodniku. Przebiegłam po zaśnieżonym przejściu wymijając przechodniów.

Mój domek był na obrzeżach. Nie był ogromny, posiadał trzy pokoje, ale nie była to też ruina. Wokół domku był mały ośnieżony ogródek z marchewką i ziemniakami.

Otworzyłam drewniane drzwi i weszłam do salonu. Na rozkładanej kanapie siedzieli moi dziadkowie z młodszą siostrą, mama przygotowywała obiad, a tato był w pracy.

- Już jestem! - Oznajmiłam zamykając drzwi i wieszając kurtkę na wieszaku, który dzieliłam z siostrą.

W pomieszczeniu unosił się zapach zupy pomidorowej.

- W samą porę. - Powiedziała moja mama. - Był duży ruch?

- Niezbyt. Większość czasu siedziałam na pufie czytając książkę... Było może tak z sześć klientów.

- Dobrze kochani, zupa gotowa. - Dodała matka, gdy skończyłam jej opowiadać o dzisiejszym dniu.

Ułożyła miski jedna obok drugiej i zaczęła nalewać zupę do połowy zawartości. Trzymała się zasady, aby zupa starczała zawsze na trzy dni.

Przynajmniej po tych trzech dniach przygotowywała inną, a nie tą samą.

Wzięłam dwa naczynia i podałam babci oraz dziadkowi. Poprawiłam przy okazji koc, którym byli okryci. W naszym domu nie było ogrzewania, tylko kominek, który ogrzewał dom czasami lepiej, a czasami gorzej.

Siostra śmiała się, że ma swoje humorki.

Po spożyciu zupy i umyciu naczyń - co było moim zajęciem, usiadłam na kanapie obok dziadków i oglądałam z nimi telewizję.

Mieliśmy nie wielki czarno biały telewizor, który był stanowczo nowym nabytkiem, na który złożyłyliśmy się całą rodziną.

Więc teraz babcia, z dziadkiem oglądali całymi dniami telewizję. Jakby nic innego nie mogli porobić.

Stał on na ciemnobrązowej komodzie, która miała trzy szuflady, z ubraniami dziadków.

- Powiesz, ty mi drogie dziecko, dlaczegóż nadal się z nikim nie spotykasz? - Zapytała mnie babcia, co trochę zbiło mnie z tropu.

Lubiła zadawać pytania nie na temat, choćże to pytanie trochę pasowało do tego co leciało w telewizji.

- Mamo, daj jej spokój. - Usłyszałam głos mojej mamy, która ubierała kurtkę i buty.

- Przecież za chwile będzie mieć dziewiętnaście lat, a nie ma nawet znajomych! - Powiedziała obużona. - Chyba mam prawo wiedzieć, czy nasza rodzina kiedyś się powiększy.

- Co najwyżej pomniejszy jak tak będziesz bombardować pytaniami, choć nie wiem czy ktokolwiek cię przyjmie w życiu po śmierci. - Odcięła się moja mama i wyszła na dwór.

- Nawet zapytać się nie można... - Mruknęła pod nosem babcia i wpatrzyła się w telewizor.

Po pięciu minutach dziadkowie byli wprost zahipnotyzowani i nawet najgłośniejszy dźwięk nie oderwał by ich od ekranów.

Po cichu wstałam i udałam się do sypialni, którą dzieliłam wraz z siostrą.

Sięgnęłam po książkę Alicja w krainie czarów, której nie zakończyłam w pracy i również stałam się głucha na otaczający mnie świat, pozwalając sobie zanużyć się w swój własny.

Fabryka czekolady ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz