Sam pobyt nad morzem minął bardzo szybko. Siedząc w pociągu i przemierzając drogę powrotną zaczęłam sobie myśleć, że to jedna z najciekawszych przygód jaka mnie spotkała. Trochę się przyzwyczaiłam już do pociągów, więc nie zwracałam uwagi na czas, który mimo wszystko się dłużył.
- Za jakieś pół godziny powinniśmy przyjechać. - Z rozmyślań wyrwał mnie głos Williego.
Popatrzyłam się na zegarek na ręce, którego oczywiście tam nie miałam.
- Już nie mogę się doczekać kiedy opowiem wszystko siostrze. Będzie mi strasznie zazdrościć. - Uśmiechnęłam się.
- Na pewno.
♡
- I jak było? - Zanim dobrze weszłam przez drzwi moja siostra zaczęła skakać wokół mnie i przytulać.
- Daj mi usiąść. - Zaśmiałam się.
- A maasz coś dlaa mniee?- Zapytała robiąc ,,słodkie oczka".
-Och oczywiście, że nie. - Zaczęłam się z nią droczyć.
- No weź! - Oburzyła się.
Zaśmiałam się i siadając zaczęłam wyciągać coś z kieszeni.
- Proszę.
- Jaka piękna! - Oczy mojej siostry zaświeciły się jak monety.
Była to bransoletka na czarnym sznurku z bursztynem. Od razu założyła ją na swoją rękę.
- Dziękuję! - I wpatrywała się w nią przez dłuższy czas. - A teraz opowiadaj!
I zaczęłam opowiadać jak było, a ona robiła coraz większe oczy.
- Czekaj, czekaj. - Zmarszczyła brwi. - A to co?
Podniosła moją rękę.
- Maaamooo! - Zawołała tak głośno, że na drugim końcu miasta ją pewnie słyszeli, a moja mama stała kilka metrów dalej w kuchni przysłuchując się rozmową i gotując.
- Ciszej kochanie. Stoję tutaj przecież. Co się stało? - Zapytała.
- Ona... ona ma... - Zacięła się, a ja coraz bardziej się uśmiechałam. Chciałam jakoś inaczej to powiedzieć, ale już trudno.
- Co ma? - Zapytała babcia schodząc po schodkach.
- Nic nie mam. - Odpowiedziałam przewracając oczami.
Gdy moja mama podeszła trochę bliżej i otworzyła tak szeroko oczy, to myślałam, że je wypadną. Po chwili się uśmiechnęła i mnie przytuliła.
- O co wam wszystkim chodzi? - Zapytała starając się nie uśmiechać jak głupia.
Moja mama złapała mnie za rękę.
- Pierścionek... - Szepnęła.
- Jaki pierścionek?! - Wydarł się mój dziadek przez okno i wszedł do domu. Jak on to usłyszał? Ja stojąc koło mamy ledwo ją usłyszałam.
- To nie można już sobie kupić pierścionka nad morzem? - Zapytałam jak najbardziej poważnie, choć wiedziałam, że już się nie nabiorą.
- Coś ci nie wierzę kochanie. - Babcia zmrużyła oczy.
- A co tu taki tłum? - Zapytał mój tato.
Rzeczywiście. Wokół mnie ustawiła się cała rodzina, aż brakowało powietrza.
- Nie uwierzysz kochanie! - Zawołała matka ciągnąc moją ręką do góry, jakby była zabawką, o mało mi jej nie wyrywając.
Nie odezwał się, więc pomyślałam, że zapowiada się burza.
Ale on tylko przepychał się między dziadkami żeby mnie przytulić.
- Kiedy? Jak? - Szepnął mi do ucha.
- Może jeszcze zaraz napiszę o tym książkę! - Zawołałam. - Będzie łatwiej żebyście się dowiedzieli jak to się stało, bo teraz nikt mnie nie słucha. Halooo?! Chcecie się dowiedzieć?
- TAAAAAK! - Krzyknął mój dziadek o pięć tonów za głośno.
Zapadła głucha cisza.
- No co... - Zakłopotał się.
- A więc słuchajcie. - Zaczęłam. - Usiądźcie sobie.
Wszyscy zrobili to na raz jak w jakimś wojsku.
A więc zaczęłam opowiadać...
- Jutro wyjeżdżamy. - Powiedziałam. - Chcę zobaczyć ostatni zachód słońca, a ty cały dzień jakiś taki nieobecny jesteś. Jak tak dalej będzie to sama pójdę.
Nie zbytnio spotkałam się z odpowiedzią.
-Dobrze, jak chcesz. - Wzięłam ręcznik, bluzę i coś do picia i wyszłam z domku.
Skierowałam się na plażę. Zeszłam po schodkach i poczułam zimny piasek na stopach.
Rozłożyłam ręcznik na piasku i usiadłam na nim. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i wpatrzyłam się w horyzont wsłuchując się w morze. Chciałam się nacieszyć ostatnim dniem, zanim jutro wyjedziemy. Trochę żałowałam, że jestem tu sama, ale Willy nie wykazywał chęci ruszenia się dzisiaj z domu.
Usłyszałam za sobą czyjeś kroki na piasku, ale za bardzo się tym nie przejęłam. Pomyślałam, że to jakiś turysta.
- Przepraszam za moje zachowanie dzisiaj. - Odezwał się dobrze mi znany głos, a ja o mało zawału nie dostałam. - Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Nie no... Nic się nie stało. - Odwróciła się w stronę Williego z uśmiechem.
Usiadł koło mnie.
- Mam nadzieje, że podobał ci się ten wyjazd. - Powiedział.
- Tak, oczywiście. - Potwierdziłam z entuzjazmem.
I tak siedzieliśmy podziwiając zachód słońca. W końcu musieliśmy się zbierać. Wstaliśmy, złożyłam ręcznik i wzięłam do drugiej ręki butelkę z wodą. Obrzuciłam ostatni raz morze i odwróciłam się w stronę Williego aż ruszy, ale on stał.
- Co robisz? - Zapytałam.
Wyciągnął coś z kieszeni i zaczął się zniżać.
- Co robisz? - Powtórzyłam spanikowana. - O co chodzi?
- Rosalio. - Zaczął, a ja myślałam, że zejdę na zawał. Nie wiedziałam co się dzieje. - Rosalio Wiltshire czy wyjdziesz za mnie?
Mimowolnie wypuściłam wodę i ręcznik z rąk.
- Tak, Tak! - Odpowiedziałam trzęsącym się głosem i zanim Willy zdążył zrobić jakikolwiek ruch przytuliłam się do niego.
- I tak to mniej więcej wyglądało. - Zakończyłam opowieść. I również zostałam przytulona prze wszystkich z rodziny.
- Kanapka? - Zaśmiałam się. Wszyscy się na mnie rzucili, więc pod ogromnym ciężarem całej rodziny, a byłam na samym dole, było strasznie gorąco. - Też was kocham.
I tak przytulaliśmy się przez kilka minut.
( Ulżyło mi kiedy wszyscy ze mnie zeszli )
CZYTASZ
Fabryka czekolady ✔
ContoSzanowni obywatele całego świata! Ja Willy Wonka postanowiłem zaprosić w tym roku piątkę dzieci do mojej fabryki. Ponad to jedno z tych dzieci otrzyma nagrodę, tak specjalną, że nawet trudno sobie wyobrazić. Pięc złotych kuponów ukrytych jest w pię...