XII

894 49 41
                                    

Otworzyłam szafę. Mój wzrok od razu padł na piękną sukienkę, która wisiała na wieszaku. Stałam tak przez chwilę wpatrując się w nią. W końcu ją wyciągnęłam i założyłam na siebie.

Pasowała idealnie, była mniej więcej do połowy łydki. Falbanki pięknie opadały.

Poszłam do łazienki, w której miałam lustro. Rozczesałam włosy, które pozostawiłam opadające na ramiona.

Obkręciłam się. Sukienka pięknie zafalowała.

Nigdy nie czułam się tak ładnie.

Gdy gotowa wyszłam z pokoju o umówionej godzinie w salonie wspólnym zobaczyłam szefa.

Miał na sobie bordowy kapelusz, jak i garnitur, pod spodem czarną koszulę. Spodnie również były bordowe, a na rękach jak zawsze miał rękawiczki, które skrzypiały przy większym ruchu dłoni.

Stał obok kanapy i wpatrywał się we mnie. Oczy miał szerzej otwarte niż zazwyczaj, jednakże minę jak zawsze obojętną i niezmienną.

- Już jestem gotowa. - Powiedziałam robiąc krok w jego stronę. - Do twarzy Panu w tym kapeluszu. - Dodałam, gdy stał w ciszy.

- Czyli możemy już wyruszać? - Puścił mimo uszu komplement.

Kiwnęłam głową i z uśmiechem ruszyłam za szefem do windy.

Pov. Willy Wonka

Czekałem na nią w salonie. Stresowałem się wieloma rzeczami, ale teraz najbardziej głowę zaprzątała mi myśl, czy sukienka pasuje.

Zastanawiałem się również dlaczego zaprzątam sobie tym głowę.

W końcu z pokoju wyłoniła się Rosalia. Na sobie miała sukienkę, którą jej zprezentowałem i wyglądała w niej przecudnie.

Stałem jak wryty, aż mi się trochę głupio zrobiło. Nie mogłem oderwać od niej oczu, nie potrafiłem wydusić słowa.

Więc stałem i patrzyłem się jak powoli, z uśmiechem na twarzy podchodzi do mnie.

- Już jestem gotowa. - Powiedziała, a ja ciągle nie mogłem wydusić słowa. W tej suknie była taka ładna... Zaraz, o czym ja myślę? Skarciłem się w głowie, ale jakaś część mnie jej pożądała. - Do twarzy Panu w tym kapeluszu. - Dodała, gdy nie odzywałem się.

- Czyli możemy już wyruszyć? - W końcu powiedziałem. Byłem na siebie zły, że nie potrafiłem prawić komplementów. Gdzieś w środku zrobiło mi się ciepło, gdy doceniła mój kapelusz.

Ona tylko kiwnęła głową. W jej oczach na krótką chwilę zgasły iskierki, które po chwili wróciły.

Ruszyliśmy w stronę windy. Ona z uśmiechem na twarzy, ja z uśmiechem w duchu.

Pov. Rosalia

W windzie było nader zimno, więc zapięłam kurtkę, którą wcześniej miałam zarzuconą. Dzisiaj spadła nowa warstwa śniegu, która teraz świeciła blaskiem księżycowym. Wpatrywałam się w ciemny krajobraz, który mijałam.

Nie spoglądałam na szefa, jednakże czułam jego wzrok na sobie.

                                 ♡

W ciemnościach dom Wilbura Wonki wyglądał dosyć strasznie. Na czarnym tle odcinały się jedynie światła dobywające się z okien i padające na biały śnieg, który lekko błyszczał.

Wylądowaliśmy windą nie daleko domu, aby nie przedzierać się przez zaspy śniegu.

— Stresuję się. — Szepnęłam niepewnie.

Fabryka czekolady ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz