Pociąg

6 1 2
                                    



Nastawał powoli wieczór. Latarnie już budziły się do życia. Rzęsisty deszcz stukał o daszek, pod którym A. się schował. Rozglądał się po dworcu. Chciał zająć czymś myśli. Nie było za wiele tutaj za wielu ludzi. Jakiś starszy mężczyzna palił fajkę za fajką, kopcił strasznie. Może poprosi go o papierosa. Nie podszedł do niego, bo staruch popatrzył się na niego nieprzychylnie i spod garba. A. wyciągnął telefon z jakąś dziwną nadzieją. Mama życzyła mu dobrej podróży i przypomniała mu adres ojca w krótkim sms-ie. Nikt więcej nie napisał. Obok niego gwałtownie stanęła wysoka, blada kobieta. Wydawała mu się bardzo piękna. Szczególnie jej nos i wąskie usta. Czas powoli płyną, dlatego próbował na nią co chwilę zerkać. Zapomniał słuchawek i nie mógł schować się przed światem. Zawsze się czuł zdenerwowany przed podróżą. Popatrzył na zegarek. Wskazówki ospale się ruszały. Deszcz coraz mocniej padał. Jeszcze kilka razy wyciągał telefon, ale nie było nowych wiadomości. Serce zdawało mu się coraz bardziej cięższe. Nagle z głośników zabrzmiał sygnał. Tak upragniony przez A. Potem zaś popłynął dojrzały głos kobiecy. Pociąg za chwile wjedzie, proszę nie podchodzić za blisko peronu. Faktycznie, po chwili w ciemności zajaśniały trzy wielkie oczy pociągu. Z każdą chwilą lokomotywa wydawała się coraz większa. Pociąg powoli wtoczył się na stację. Nikt nie wysiadał. A. zdziwił się, bo zazwyczaj z pociągu wylewały się tłumy. Żwawym krokiem ruszył w stronę pociągu. Ani starzec ani kobieta nie poruszyli się ze swych miejsc, odprowadzili go tylko wzrokiem.

W wagonie pustki, może dlatego, że wybrał ostatni z składu. Otworzył przedział, ale tam już siedziało dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Chyba byli w jego wieku. Młodzieńcy wydawali się czymś bardzo rozbawieni, patrzyli na niego z prowokacją i zadziornością. Po chwili zaczęli się śmiać. Jeden z nich właśnie obchodził urodziny. Ona tymczasem miała jakiś pusty wzrok. Popatrzyła się na A. ze smutkiem, a na jej twarzy pojawił się grymas. Była bardzo ładna, śliczna twarz. Przypominała mu komuś, ale nie pamiętał kogo. Chłopacy zachęcali go, aby usiadł z nimi. Dziewczyna jednak milczała. Nie miał ochoty na takie towarzystwo. Może by został dla niej, ale nie dzisiaj. Zamknął drzwi i usłyszał za sobą śmiech młodzieńców.

Poszedł do kilku oddziałów dalej. Otworzył jeden z nich. Na szczęście był pusty. Chciał już zostać sam i zasnąć na chwilę. Za oknem panowała ciemność, przerywana czasami światłem latarni. Spojrzał jeszcze raz na ekran telefonu. Nikt nie napisał. Poczuł się teraz bardzo zmęczony, ciągle myśli mieszały się mu w głowie. Pociąg grał własną rytmiczną melodię, stukot kół zmieszanych z dźwiękami ulewnego deszczu, który rozbijał się o wagon. A. wtulił się w fotel. Powoli zapadł w sen, zatopił się w czarną otchłań.

W śnie stał się młodą kobietą, która samotnie siedziała na łóżku w hotelowym pokoju. Wpatrywała się w nocny pejzaż. Okno wychodziło na wyższe piętra drugiego wieżowca. W oddali mieniły się inne budynki. Niebo było cudownie widoczne, świeciło na nim pełno gwiazd. Ozdobą firmamentu był monumentalne księżyc, który znajdował się w pełni. W pokoju panował wielki spokój. Kobieta nie mogła się oderwać od tego widoku. Tęsknota, która przeszywała jej serce, odeszła. Nagle budynek zaczął się trząść, a księżyc urwał się z nieboskłonu i zaczął zbliżać ku Ziemi, ku niej. Przestraszyła się, znieruchomiała jej każda część ciała. Nie mogła uciekać, coś kazało jej patrzeć na ten kataklizm. Coś wspaniałego było w tym widoku. W pokoju przedmioty odrywały się, chaotycznie tańczyły. Jej ciało zaczęło się trząść. Ostatnimi siłami zamknęła oczy. Nastała wielka ciemność.

Obudził go głośny krzyk. A może mu się tak mu się tylko wydawało. Serce waliło jak oszalałe. Jednakże słyszał jedynie muzykę pociągu. Nic się jakby nie stało. Oddech powoli wracał do normy. Po chwili dopiero zobaczył, że dosiedli się do niego nowi pasażerowie, babcia z wnuczkiem. Kobieta była skulona, opatulona kolorowymi chustami. Nie obecnie wpatrywała się w siedzenie naprzeciwko siebie. Obok niej siedział chłopczyk, który grał na komórce. A. wyciągnął swoją. Ojciec nie napisał. Chyba nie przyjdzie na stację. Ciemność za oknem wydawała się zupełna. A. próbował wydobywać wzrokiem kształty budynków i drzew. Odwrócił się w stronę chłopca, który się do niego uśmiechał.

-Jakie ma Pan gry? - ciekawość i nuda musiały zwyciężyć.

-Różne. Chcesz zobaczyć?-chłopiec powoli podszedł i usiadł A.-Jak masz na imię?

-Franek.-A. oddał chłopcu komórkę. Czasami tylko pokazywał, co należy wcisnąć. Poczuł ulgę, że może oderwać myśli od monotonii jazdy. Babcia nie zwracała zupełnie uwagi na nich, siedziała nieruchomo.

-Czy może mnie Pan zaprowadzić do toalety. Boję się trochę iść sam, a babcie boli noga.

Zgodził się. Po wagonie chodzi wąsaty i chudy konduktor. Uśmiechnął się do nich blado.

-Co za pogoda!-rzucił.

Nagle zgasło światło. A. poczuł niepokój, nie lubił ciemności. Franek złapał go za rękę. Po chwili przybrudzone świetliki zabłysły ponownie.

-Nie bójcie się! To tylko napięcie. W tych starych wagonach tak czasem jest.- konduktor śmiał się z nich.

-Słyszał Pan może krzyk?

-Nie, ale kto wie. Może to jakiś przeciąg, pisk kół.

Ruszyli znowu w stronę toalety. Słyszeli tylko smutny śmiech konduktora.

-Ja też coś słyszałem, ale babcia mówiła mi, że to duchy.

A. pomógł otworzyć drzwi Frankowi. - Tylko się nie zamykaj.

Czekając na chłopca rozglądał się trochę jeszcze zmęczonym wzrokiem. Znajdowali się w ostatnim wagonie. Popatrzył przez okno, które wychodziło na tył pociągu. Jechali teraz lasem. Zostawiali za sobą ciemnośność. Poszedł teraz w drugą stronę i zajrzał do przedziału, gdzie wcześniej siedziała młodzież. Nikogo nie było. Tylko czerwona chustka została na stoliku. Może ta dziewczyna zapomniała ją zostawiła. Ciekawe, gdzie wysiedli. A. wydawało się, że w środku przedziału jest bardzo zimno i zaczął się trząść.

-Już. - odezwał się za nim głos.-Możemy iść.

Franek złapał go za rękę. Chłopiec miał ciepłe dłonie, które ogrzewały jego. Dotarli powoli do przedziału. Babcia popatrzyła na nich, lecz nic nie powiedziała. A. chciał coś do zażartować, ale kobieta znowu odwróciła wzrok. Franek usiadł obok niego i wpatrywał się w okno. A. często marzył, że za kilka lat założy rodzinę i będzie miał takie syna jak Franek. Wyobrażał sobie często, choć się nikomu nie przyznawał, żeby kochającą, piękna żonę i dzieci. W takim słonecznym domu. Franek położył głowę na jego ramieniu. Chłopiec musiał być zmęczony, bo szybko zasnął. Nastał spokój.

Pociąg zaczął powoli zaczął zwalniać. A. sprawdził na mapie w telefonie, że będzie musiał wychodzić. Obudził delikatnie Franka.

-Zobaczymy się jeszcze? - zapytał się chłopiec.

-Tutaj jest mój numer. Przyjedźcie z babcią.-wpisał numer do komórki chłopca. Z

-Do zobaczenia. - dobry uśmiech chłopca schował jak talizman do swojego serca. Konduktor stał przy drzwiach wagonu. Zwrócił się ku A. zmęczoną twarzą.

-Pan tutaj? Powodzenia.

Wyszedł na małą stacyjkę, na której stała jedynie plastikowa wiata. Pociąg powoli ruszył. Żegnał go smutny śmiech konduktora, choć mógł się jedynie przesłyszeć. Sprawdził komórkę. Nikt nie napisał. Nikt nie czeka. Nikt nie odbierał. Czekała na niego tylko oświetlona przez latarnia betonowa droga pośród uzdrowiskowego parku. Do miasteczka jeszcze kilka kilometrów. Robiło mu się coraz bardziej zimniej. Powoli zacząć iść w kierunku miasteczka.

DrogaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz