Opowieść o pewnym Baronie

2 0 0
                                    


Obudził się przed południem z bólem głowy. Insytkowanie sprawdził komórkę, ale nie otrzymał od ojca żadnej informacji. Władimir też nie odbierał, pewnie zabawia się z mistrzynią wódki i zakąski. Powoli wstał, nie chciał być dzisiaj sam.

U sąsiada, pana Kazika, panował przyjemny chłód oraz zapach intensywnych różanych olejków. A. trochę się wstydził się wejść do mieszkania, bo stawały mu przed oczami domniemane miłosne uniesienia sąsiada. Kwatera pana Kazika była mała, składała się z jednego pokoju, który miał kuchnię oraz stół i tapczan.

-Siadaj przy stole.-zawołał sąsiad nalewając herbaty do szklanek. A. nie mógł powstrzymać się, aby nie obserwować kotki, która wylegiwała się na fioletowym płaszczu. Gdzieś już wcześniej widział te okrycie.-Ciężka noc była dzisiaj?

-Tak. Jakieś bezsensowne koszmary.-uśmiechnął się do siebie A.-Pan się też nie wyspał?

-Ach, tak, Tośka miała chodzone, może to przez to przez pełnie.

Na stole leżała poranna gazeta. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie młodej dziewczyny. Rodzice uważają, że na pewno nie uciekła, że coś musiało się stać. Dlaczego nie wróciła do domu? Policja zaczyna poszukiwania.

-Co się dzieje na tym świecie! A co się Tobie się śniło dokładnie?- zapytał Kazik spoglądając na gazetę.-Sprawdzimy w senniku, chłopcze.

-Może to trochę głupie, ale grzesznik powieszony na haku na wieży kościelnej. Tutaj, w miasteczku! Wiem, że to brzmi absurdalnie.

-Nie! Bardzo interesująco. Ale nie wiem czy znajdziemy coś takiego w senniku.-Kazik zaczął szukać w niebieskawej książeczce.-Coś jeszcze pamiętasz?

-Zaatakował mnie wilk. Bardzo się wówczas przestraszyłem.

-Wilk, wilk, gdzie go mamy!- Sąsiad powoli kartkował.-Gdy atakuje Ciebie wilk w śnie, to znaczy, że możesz spotkać osobę, która może pokrzyżować Twoje plany. Ciekawe, ale może jest inne wytłumaczenie.- Kazik zaczął się głośno zastanawiać.-Pewien stary Niemiec, który został tu po wojnie opowiadał mi pewną historię. Nie znajdziesz tego w gazetach, ani książkach. Mówił mi tak przy wódce. Dużo ludzi, znanych i ważnych, próbowało zatuszować tą sprawę. Ja znam ją z pierwszej ręki. Chodziło o mojego wujka...Długo przed wojną przyjechał tutaj pewien doktor, nie zgadniesz jak się nazywał, tak właśnie Wolf, aby zostać rezydentem w uzdrowisku. Mówili, że wygląda jak skała, bo był wysoki i silny, znany jednak z wiedzy oraz znajomości ludzi. Pewien baron i jego żona, powiedzmy Luiza, przybyli do naszego uzdrowiska, aby ratować szczątkowe zdrowie swojego dziesięcioletniego syna, Paula. Nikt, doprawdy nikt, ani w Wiedniu, ani w Berlinie, ani w Genewie, nie wiedział jak uratować chłopca, ukochanego przez wszystkim. Nie muszę Tobie dodawać, że to był niezwykle wesoły i miły dzieciak. Ten mój przyjaciel Niemiec dodawał o miłym usposobieniu. Czy to niezbyt nie staroświeckie? Nie ważne...W każdym doktor Wolf zainteresował się tą sprawą i zawitał do willi, w której zamieszkali państwo baronowie. Służące potem mówiły, że pachniało od niego siarką i nie odbijała się jego postać w lustrze. Ale to chyba wymysły panienek, bo trzeba wiedzieć, że doktor Wolf był osobą realną, zbudowaną z mięśni, krwi i kości. Zbadał chłopca i powiedział, że wie, co należy zrobić, ale to wiążę się z ofiarą najwyższego rzędu. Oczywiście rodzice pośpieszenie się zgodzili, bo dla miłości do syna zrobią przecież wszystko. Wolf kazał zostać tylko im w pokoju, wszyscy pozostali musieli wyjść. Pewna służąca, która nie mogła się powstrzymać, podglądała przez dziurkę od klucza całą scenę. Podobno poprosił ich o podpisanie dokumentu, jakby cyrografu. Ten przyjaciel mówił mi, Kazik to nie mógł być cyrograf, myślę, że to był czek. Wolf musiał lubić pieniądze. Ja się chyba z tym też zgadzam. Większość ludzi lubi pieniądze. Chyba się już domyślasz, jak wyglądała cała intryga? Wieczorem pewne dziecko, wujek mojego przyjaciela, wypasał właśnie owce na wzgórzach. Słyszał w pobliżu wilki, więc postanowił odprowadzić owce do zagrody. Powoli schodził z wzgórz, gdy zobaczył przy drzewie trzy postacie. Nie zląkł się, bo myślał, że to jego sąsiedzi wracają po pracy w lesie do domów. Okazało się, że to Wolf, Baron oraz pewien opryszek na baronowskich usługach. Przywitał się grzecznie i usłużnie, jak to określił, mój przyjaciel Niemiec, ponieważ stosunki klasowe były wówczas bardzo silne. Oni go zaś pochwycili. Wolf przyłożył mu chusteczkę do nosa i chłopiec poczuł tylko, że mdleje. Obudził się w jakieś piwnicy, przywiązany ciasno skórzanymi pasami do fotela. Nie miał siły się ruszyć. Zobaczył, że na stole, w drugim, większym pokoju, leży jego kolega z klasy z otwartą klatką. Te serce nie pasuje. Możemy spróbować z tym drugim pasterzykiem. Usłyszał głos Barona. Wiedział już, że to o nim. Przełknął ślinę. Na dostojnym łożu w oddali spał piękny chłopiec, syn barona. Nie, spróbujmy jeszcze. Tego drugiego potrzebujemy do krwi. Wujek czuł, że śmierć jest blisko. Ani sen ani śmierć nie nadchodziła. Jego oprawcy krzątali się w drugiej sali, a Wolf jakby zapomniał o jego istnieniu. Mamy to! Przynieście tego drugiego. Ciało kolegi leżało już w zakrwawionym całunie. Wszędzie w sali były czerwone ślady. Podłączono go do dziwnej aparatury, która zaczęła pobierać od niego krew. Myślał, że już odchodzi z tego świata. Czerniało mu się przed oczami, słyszał w oddali przytłumione głosy w oddali. Obudził się jednak osłabiony na łącę, tam gdzie go pochwycono. Obok zaś leżały kilka monet i list, że jak komuś powie, to go zabiją. Niestety bogaci ludzie myślą, że cierpienie można wynagrodzić kilkoma sztukami złota. Wszędzie miał ślady jakby ukąszenia. Jak matka i ojciec zapytali co się stało, on powiedział, że wilki go zaatakowały. Oczywiście jego kolega klasy się nie odnalazł. Mówiono bardzo wówczas różnie, że żydzi go na macę przerobili, albo widziano w pobliżu tabor cygański. Tak jak zawsze, choć oczywiście były osoby, które przebąkiwały: baron. Co ciekawe, dziedzic wyzdrowiał i był silnego zdrowia. Topił potem angielskie frachtowce.

-Kiedy prawda wyszła na jaw?

-Nigdy nie wyszła cała. Wujek opowiedział dopiero tą historię, kiedy był już dojrzałym mężczyzną podczas świąt Bożego Narodzenia roku 1944. Jedna z służących panienek żyła jeszcze i potwierdziła o umowie Wolfa z Baronami. O tej siarce też dodała. Potem po nią, jak i po Wujka, gestapo przyszło.

-Co za niewiarygodne okropności pan mi opowiada. Jak z taniego horroru.-zaczął się śmiać A., pan Kazik dołączył się do tego.

- Dziecko czemu się dziwisz. Ludzie potrafią wiele zrobić wiele dla miłości.-Tośka wskoczyła na stół i zaczęła przymilać się do rąk Kazika.-Ale ja na szczęście w nią nie wierzę. 

DrogaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz