|4|

16 2 9
                                    

Pies sąsiadów szczekał i szczekał. Nieustannie wprawiając mnie w coraz większą frustrację. Ściany były cienkie. Nawet oddalenie łóżka pod okno nie pomogło, a jedynie spowodowało gęsia skórkę przez wydobywający się chód z nieszczelnych kątów.

Dochodziła czwarta, sen nie był już tak użyteczny, prawdopodobnie wprawiłby mnie tylko w jeszcze większe zmęczenie. Księżyc oddawał mdłą poświatę otaczając swoim spojrzeniem brudną podłogę.

Mówią na to pełnia.

Nazywają to tym imieniem.

Gdyby moje ideały były bardziej zbliżone do tych romantycznych w których zjawy, duchy i inne stwory zstępują na Ziemię w poszukiwaniu zbawienia, zapewne wpatrywałabym się w okno z niezmiernym podnieceniem. Jednak tak marne poszukiwania nie przyniosło by żadnych korzyści, a jedynie straty. Nie dość że rano miałabym podkrążone oczy to tępy wzrok i migrenę spowodowaną wpatrywaniem w odbite światło księżyca. Ale czym ta sytuacja różni się od tej?

Pfff.

To oczywiste różni się tym że rano nie zwalę winy za migrenę na wstępujące w moje ciało demony, którym to przyszło wyznać mi swoje grzechy by uniknąć noszenia krwawego brzemienia choć na jeden wieczór.

Zaschło mi w ustach, jednak chłód skutecznie odwlekł mnie od planu by wybrać się po szklankę wody. Co gorsze z racji świeżo przysuniętego wczoraj wieczorem łózka telefon pozostał przykuty do ładowarki na drugim końcu małego pokoju.

Odwróciłam się na drugi bok. Myśli wypełnił mi nadrzędny powód bezsenności, górujący nad każdym innym z osobna i wszystkimi razem. 

Jiao. Spodziewałam się tego jak po każdej lekcji na której byłam w stanie zobaczyć więcej kawałków jej ciała. Bladej kuszącej gładkością skóry, małych poziomych rozstępów na jej udach, wystającymi delikatnie żebrami i tym co za każdym razem wprawiało mój umysł w jeszcze większy zamęt pozostawiając na niekończące wyobrażenia o kolorach i kształtach.

W starożytnej Sparcie wyrzucano z gór niekompletne dzieci. Mój umysł zgubił jeden z większych kawałków moralności. Mnie też powinni wyrzucić. Pozwolić okolicznym nadmorskim mewą zjeść moje gnijące szczątki, zabawić okoliczne ziemie niesmakiem fetoru nieczucia.

Zamknęłam oczy. Mogę wstać zmęczona teraz pozwolę sobie na ten sen.

Gorycz | YURI |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz