Pomiędzy opisami piekła jest pewna niespójność, starożytna kultura zachodnia opisuje je jako zlodowaciałą krainę pozbawioną życia i jakiegokolwiek ciepła zmuszając dusze do wiecznego zamarzania. Natomiast kultura chrześcijańska kreuje jego obraz na spalony płomieniami przybytek pełny diabłów, głośności i wrzącego ruchu każącego dokonywać kolejne zbrodnie odbiciom dusz w pośmiertnym świecie.
Greckie piekło przypomina mi chrześcijańskie niebo. Ciche, spokojne, niezmącone niepotrzebnymi słowami, okrutne w swojej pustce.
Czym jest piekło?
Jego granice nie są ściśle wyznaczone, zacierają się, gubią położenie miejsc w których zostały nakreślone ciemnym popiołem przez naiwnych ludzi.
Czym jest piekło?
Słowami udręki i niemym przyzwoleniem na brutalność.
Nie ma określonego miejsca i czasu. Nie ma wyznacznika między swoimi poziomami. Nie ma określonych ludzi, którzy odegrają rolę nikczemnych bogów i diabłów. Nie ma zasad.
Jest nieskończone, powtarza ten sam koszmar nazywając go życiem. Kusząco nawołuje do podpisywania swoich paktów by wraz z wybiciem ostatniego ciosu stwierdzić o płytkości relacji, nieważności długoletnich przywiązań i przyjaźniach.
Oddane dusze dryfują w krainach myśli, nie zwracając sobie zbytnio sprawy z własnej śmierci. Jednostajne, chłodne, spokojne.
Samo słowo piekło brzmi nijako w tym języku powiązane ze słowem piec. W starszych formach zanim przyjęto w swoje progi gorąc i potworne cierpienia wydawało się dużo bardziej ciekawe w swojej złożoności.
Koszmar świata trwa już zbyt długo, niemal z każdą chwilą coraz bardziej wyczekuje jego końca. Nasyconego, krwawego, nienadającego większego znaczenia.
Moje wilgotne włosy dalej pamiętają niepokój zasiany dzisiejszego ranka, sylwetkę postaci oddaloną ode mnie i dreszcz, który przebiegł mi po plecach. Słońce wygląda delikatnie zza ciemnych chmur.
Znowu nadchodzi wiosna. Dziś nie ma Jiao w szkole. Biblioteka jest zamknięta, a książki, które miałam dzisiaj zwrócić doskwierają plecom.
Znowu wracam do domu. Znowu otwieram drzwi.
Uczucie niepokoju słusznie zaczęło rosnąć, wabiąc nieszczęścia.
Szmatka mocno przyciskana do moich ust i nosa zawarła pakt.
Lód topi się na rzecz ognia.
Koszmar śpiewa swoją archaiczną pieśń.
CZYTASZ
Gorycz | YURI |
Romance"Mogłabym zacząć od tego, że nie powinnam myśleć o niej w taki sposób. Mogłabym udawać, że wcale nie patrzę na nią ciągle na przerwach, a gdy wracam ze szkoły wgapiam się w jej zdjęcia zrobione z ukrycia. Mogłabym też spokojnie podejść do niej, poro...