|7|

16 2 11
                                    

Ukryte zamiary zazwyczaj mają w sobie coś urzekającego, zmuszający do ponownego zagłębiania w psotnej mazi zepsucia. Osoba stojąca na bezstronnym wzniesieniu w końcu będzie musiała dokonać wyboru.

Jaki on będzie?

Nie wiem, mój pogrążony jest mroku.

Ciemne kropki przelatują mi przed oczami, ostatecznie jednak znikają. Pozwalają zobaczyć zniewieściałe miejsce, wąskie podłużne pomieszczenie zapchane kartonami materacem, na którym leżę i małym różowym storczykiem stojącym po drugiej stronie pomieszczenia koło drewnianych solidnych drzwi. Są zamknięte. Nie ma okien.

Siadam, kręci mi się w głowie. Ściany delikatnie falują, jak gdyby zostały zrobione z tkanego miękkiego materiału gorącego od małej żarówki zwisającej beznamiętnie. Zamykam oczy.

Cokolwiek. Cokolwiek!

Czy cokolwiek ma tutaj sens?

Czekam.

Moja głowa zawzięcie milczy. Dźwięk cichych kroków zatrzymanych pod drzwiami budzi kolejne pokłady paniki. Zrywam się gwałtownie. Nogi nie chcą utrzymać mojego ciała.

Spadam.

Chorobliwie zamykam oczy, kule się chcąc zniknąć. Drzwi głośno skrzypią kontrastując z cichymi rytmicznymi stuknięciami. Zbyt bardzo boję się, żeby je otworzyć. Ktoś stawia coś na betonowej posadce. Stuknięcia oddalają się, drzwi zamykają.

Znów otwieram oczy. Znów zrywam się i biegnę w kierunku wyjścia. Znów upadam.

Spadam bardzo głęboko.

Uderzam o betonową posadzkę. Krew zaczyna się powolnie sączyć z tyłu mojej głowy. Chce stracić przytomność. Chcę! Jest to niestety za mało by tego dokonać.

Drzwi otwierają się powtórnie, niezapowiedzianie. Widzę, białe trampki i wystające z nich skarpetki w różowe króliczki.

-Chichi?

Nie chcę, żeby to okazało się prawdą. Wszystko, ale nie to!

Moje ideały nie mogą złamać się tak łatwo. Nie mogą wypowiedzieć mojego imienia. Nie mogą robić takich rzeczy. Nie mogą być w tym miejscu. Nie mogą wyżywać się na moim umyśle na każdej zasadzie jaką zbudowałam w oparciu o jej wyidealizowany byt.

-Chichi? - Powtarza, kuca, dotyka brudnych od krwi krótkich włosów.

Zamykam oczy.

-Jiao. -Słowo ucieka szeptem z moich ust zagubione w poczuciu jej wzroku skierowanego wprost na mnie. Wykorzystuje ostatnią znalezioną siłę siadam i uchylam oczy.

-Masz ochotę porozmawiać? - Szura wcześniej przyniesionym pudełkiem, uchyla wieczko.

-Nie!

Nie ma nic urzekającego, nie ma nic delikatnego, nie ma nic idealnego.

Chce wrócić do milczenia.

Gorycz | YURI |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz