[1] Każdy może coś ukrywać I

448 21 1
                                    


Poniedziałek 7:30

Zrobiłam coś, czego nie powinno się robić... Ale o tym dowiecie się później.

Zadzwonił po raz piąty mój budzik. Gwałtownym ruchem ręki uderzyłam w przycisk wyciszający. Jeszcze przy okazji walnęłam łokciem w szafkę nocną, ehhhh. Jak dzień w dzień toczyłam walkę z moimi ociężałymi powiekami. Wygrałam, ale nie było to łatwe. Udało mi się wstać. Rozejrzałam się po pokoju, zostawiłam niezły bałagan wczoraj wieczorem, ale to już nie miało znaczenia, bo i tak byłam spóźniona. Wyciągnęłam z szafy mój ulubiony komplet ubrań – czarna bluza nike, wysokie białe skarpety i jeansy, u których zawsze podwijam nogawki. Spojrzałam w lustro. Rano nie jest to zbyt przyjemny widok. Szybko wyciągnęłam z szuflady tusz do rzęs, kredkę do brwi i szczotkę do włosów. Pośpiesznie wyczesałam moje blond włosy, były do ramion, więc nie trwało to długo. Po ogarnięciu się złapałam plecak i umieściłam w nim praktycznie wszystkie zeszyty, które miałam oraz piórnik, w którym nie znajdowało się za wiele. Wbiegłam do kuchni, w której już nie było moich rodziców. Zostawili jedynie karteczkę na blacie z napisem:

„Powodzenia! Zrób sobie śniadanie, wszystko jest w lodówce".

- Mhm – odburknęłam. – Bo zdążę. – Złapałam butelkę wody, włożyłam ją do plecaka i niezgrabnie zaczęłam zakładać swoje vansy.

- Kurwa, spóźnię się – spojrzałam na zegarek domykając drzwi frontowe. – Jest już 7.50...

Po 10 minutach dzikiego biegu przekroczyłam mury szkoły wraz z palpitacją serca oraz z równoczesnym hałasem ogłuszającego dzwonka. Nie było już nikogo na zewnętrz. Wbiegłam głównym wejściem i na pocieszenie napotkałam woźną.

- A ty gdzie się wybierasz bez zmienienia butów, młoda damo? – wpatrywała się we mnie w typowym pstrokatym fartuszku stojąc ze złożonymi rękami.

- Dzień dobry – (uprzejmym trzeba być) – yyyyy, ja ja... - wymamrotałam – ja szukam...

- Aaaaa, tu jesteś, chodź za mną szybko, bo już lekcje się zaczęły – dobiegł w naszą stronę miły głos nauczycielki, chyba skądś ją kojarzyłam.

Natychmiast oddaliłam się od sprzątaczki i podążyłam za nauczycielką.

- Przypomnij mi jeszcze, jak się nazywasz? – zapytała.

Widać było na pierwszy rzut oka, że to doświadczona przez życie i uczniów nauczycielka. Miała ciemne oczy, a jej włosy były spięte w bardzo dbale zrobiony kok. W pewnej chwili przypomniało mi się, że to ona rozmawiała ze mną przy rekrutacji. Do tej pory nie jestem do końca pewna, ale chyba to była Pani dyrektor.

- Adrianna Mederska

Tak właśnie się nazywam.

- Będziesz chodziła do klasy 2C, tak? – szła pośpiesznie w swoich czerwonych szpilkach, pasujących do koloru szminki na jej ustach.

- Tak, na profil biol-chem – odpowiedziałam krótko.

To teraz już wiecie. Zmieniłam szkołę w 2 klasie liceum i na dodatek była to połowa kwietnia. Zawsze sobie powtarzałam, że tego nie zrobię, ale wyszło jak wyszło. No niestety.

- To w takim razie masz teraz angielski, to ta sala proszę bardzo – wskazała na drzwi na końcu długiego korytarza. – na pewno szybko się zaaklimatyzujesz, w razie czego wiesz gdzie mnie szukać – puściła mi oczko.

Tak właściwie to nie wiedziałam. Wszystkie sale były rozmieszczone tak chaotycznie, ciężko było się w tym wszystkim odnaleźć.

- Dziękuje – uśmiechnęłam się do niej lekko i niepewnie weszłam do klasy. Wszyscy już siedzieli w ławkach. To jest właśnie ten niezręczny moment, o którym się mówi i z którego robi się memy. Wzrok wszystkich w jednej chwili spoczął na mnie. Nie było łatwo przyjąć postawę pewnej siebie, w takiej sytuacji po prostu się nie da.

NENUFARY - nieheteronormatywna powieść romantycznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz