[14] Będziemy palić się w piekle

176 10 2
                                    


Niedziela 10:53

Otworzyłam oczy. Było bardzo jasno. Pierwsze co zobaczyłam po zniknięciu mgły za oczami to twarz Neli. Leżałyśmy na kanapie na bokach naprzeciwko siebie i niemal stykałyśmy się nosami. Lekko spanikowałam i niechcący spadłam na podłogę pociągając ze sobą koc. Huk był na tyle głośny, że obudziłam Nelę. Wyjrzała zza kanapy na moje zwłoki leżące na podłodze.

- Nic ci nie jest? – nieporadnie mrużyła swoje zaspane powieki.

- Chyba nie – odparłam praktycznie już cała czerwona na twarzy.

- I jak się spało? Zasnęłaś na moim ramieniu w jakiejś połowie filmu – zaśmiała się.

Jednak to był sen. Cholernie dobry sen. Nadal czułam przyjemne ciepło w pewnym miejscu.

- Yyyyym, nie było tak źle – zaczęłam się zbierać z podłogi. – Tak boli mnie głowa...

- Najlepsze na kaca są gofry

- Nie ma takiego powiedzenia

- Ciiiiiiiiiii – przyłożyła wskazującego palca do ust.

Po chwili znalazłyśmy się razem w kuchni.

- Chociaż wykorzystasz moją Nutellę – powiedziałam.

- I tak bym chętnie z niej skorzystała. Ubijesz mi śmietanę? – zapytała wyjmując składniki z lodówki.

- Tak. Jasne. Ubiję ci śmietanę – zaśmiałam się, bo dosyć dziwnie to zabrzmiało. - Tylko powiedz mi jak włączyć tego robota – powiedziałam, gdy znalazłam się już obok niej przy blacie w kuchni.

- Patrz, to nie jest jakieś skomplikowane. Zmieniasz moc tym pokrętłem – wskazała. – Chyba rzadko urzędujesz w kuchni, co?

- No moja mama zazwyczaj gotuje, ale umiem zrobić herbatę i tosty! – oburzyłam się.

- Woooooow, no faktycznie – odparła sarkastycznie.

- Nela patrz, chyba się już ubiła. – zawołałam po pewnym czasie. - Chcesz spróbować?

- Mam spróbować bitej śmietany? Po co? Przecież widać, że już gotowa – zaśmiała się. Ja w tym czasie podłożyłam jej łyżkę pełną po brzegi śmietany i ubrudziłam jej czubek nosa.

- Ooooo nie, tak się nie bawimy – i odwdzięczyła się mi tym samym tylko nabrała śmietany na dłoń i przejechała po połowie mojej twarzy.

- Ooooo – wykrztusiłam. Zobaczyłam jej przerażoną minę, chyba nie spodziewała się aż takiego efektu swoich działań.

Nagle przez kuchnię przeszedł Emanuel oraz idący za nim równie dobrze wyglądający chłopak z lekkim zarostem. Razem z Nelą znieruchomiałyśmy.

- Cześć... - spojrzał na nasze upaćkane twarze w śmietanie. Jego mina była równie zmieszana, co tamtego chłopaka. – widzę, że dobrze się bawicie

- O cześć Emanuel, tak właściwie to próbujemy zrobić gofry, jak chcecie to zaraz będą – zaproponowała Nela.

- Nie dzięki, już jedliśmy – odmówił, po czym kiwnął na tego chłopaka i zaprowadził go do swojego pokoju.

W tym czasie zdążyłam się wytrzeć ręcznikiem papierowym, a Nela wyjmowała pierwszą porcję świeżo upieczonych pachnących cukrem wanilinowym gofrów.

- To świeża sprawa, spotykają się od jakiegoś tygodnia... I do tego to jest jego pierwszy chłopak, ale od samego początku im kibicuje...

- No, pasują do siebie – przytaknęłam.

Zawibrował mój telefon na stoliku kawowym w salonie. Od razu poszłam sprawdzić kto mi napisał.

11:09 Wiadomość:

Mama: Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o kościele. Kiedy wrócisz do domu? Msza zaczyna się o 12:00.

- O boże, no tak przecież dzisiaj niedziela – pomyślałam i przejechałam niezgrabnie ręką po twarzy.

Ja: Nie zapomniałam, zaraz będę.

Spojrzałam nieporadnie na Nelę. Kończyła starannie zdobić nasze gofry borówkami i cukrem pudrem.

- Już gotowe – z pełną dumą przeszła obok mnie i położyła talerzyki na stoliku.

Klapnęłam razem z nią na kanapę i szybko wzięłam pierwszego gryza.

- I jak? – zapytała obserwując jak pośpiesznie jem.

- Mhmmm – mruknęłam próbując przeżuć to co miałam w buzi. – To jest to czego potrzebowałam – westchnęłam. – Są pyszne

W odpowiedzi uśmiechnęła się szeroko.

- Wiesz, co ja muszę się zaraz zbierać...

- Ale teraz? Tak wcześnie? – zaniepokoiła się.

- No... muszę iść do kościoła na 12:00 z rodzicami... - ledwo przeszło mi to przez gardło. W sumie nie jest to coś, czego należy się wstydzić, ale i tak było mi trochę głupio.

- Ty chodzisz do kościoła? – zapytała wyraźnie zaskoczona.

- Ta... chodzimy z rodzicami co niedzielę... - wpadłam w jeszcze większe zażenowanie.

- A wierzysz w Boga? – zaskoczyło mnie to pytanie, miałam ukrytą nadzieję, że nie będzie już drążyć tego tematu.

- Szczerze to nie wiem, moi rodzice są bardzo religijni, za to ja nie bardzo. Ale już chodzę z nimi, bo wiesz... to taka jakby już rutyna dla nas, no i nie chce ich niepotrzebnie denerwować, bo wiem że kościół jest dla nich ważny... a ty?

- Jestem ateistką – odparła. – Ale nie martw się, szanuje poglądy innych, każdy ma prawo wierzyć w to co chce, jeżeli mają taką wolę, to czemu nie...

- No jakoś jak się w coś wierzy, to życie nabiera większego sensu i śmierć i to co po niej nastąpi nie są już takie straszne – wzruszyłam ramionami.

- Ja nie potrzebuje wierzyć, że pójdę do nieba czy piekła, wolę się skupić na tym co jest na ziemi i co możemy w życiu zrobić i jak je spędzić. Wiesz, sama nauka, ewolucja w pewnym stopniu zaprzecza teizmowi. Nawet nauki humanistyczne. W średniowieczu panował ascetyzm, ludzie wyrzekali się wszelkich dóbr materialnych, nawet zaspokajania potrzeb życiowych jak snu czy jedzenia i skupili się na wartościach duchowych. No i co? Oni pewnie trafili do nieba, a w dzisiejszych czasach każdy chrześcijanin pójdzie do piekła, bo nie poświęca się tak dla boga? Czy poglądy boga się już zmodernizowały? Jakoś zawsze mnie to ciekawiło...

- Ja i tak jestem skazana na palenie się w piekle... - głośno westchnęłam.

Czemu ja to powiedziałam na głos?

- Co masz na myśli?

- Ta, miałam te pierdolety o ascetach kiedyś na polskim – szybko zmieniłam temat, a Nela zrobiła oburzoną minę, po tym jak uraziłam jej humanistyczną godność. – Ale zgodzę się z ewolucją. Jesteśmy spokrewnieni z małpami, mamy z nimi 98% identycznego DNA, naukowcy odkryli wiele naszych przodków, którzy bardzo przypominali dzisiejsze szympansy, a ja mam wierzyć, że Bóg od tak stworzył nieskazitelnego Adama i Ewę z liśmi na kroczu?

Nela się głośno zaśmiała, tak że nie mogła przez pewien moment złapać oddechu.

- Czyli nie masz innego wyjścia i musisz zapytać się boga

- To najwyżej zapytam się boga w kościele – uśmiechnęłam się do niej i powoli kierowałam się do wyjścia.


17:06 Wiadomość:

Nela: Wymodliłaś się za moją duszę?

Ja: Ups zapomniałam. Pomodliłam się jedynie, żebyś mi robiła więcej takich gofrów

Nela: Eeee... O to, to nie musisz się modlić :3

NENUFARY - nieheteronormatywna powieść romantycznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz