Choćby był jak pąk róży
Blask urody się chmurzy
I nawet miłość dłużej
Nie trwa niż jawy bieg.
—Algernon Charles Swinburne, "Ogród Prozerpiny "
- Matthew – powiedział James - Matthew, wiem, że tam jesteś. Wyjdź, albo przysięgam na Anioła, zbiję cię jak żabę.
James leżał na stole bilardowym w sali gier Instytutu, spoglądając z góry na bok.
Bal trwał co najmniej od pół godziny i nikt nie był w stanie znaleźć Matthew. James był tym, który domyślił się, że jego parabatai się tu ukrywał: był to jeden z ich ulubionych pokoi, wygodny i ładnie udekorowany przez Tessę. Był wytapetowany w listewki w szare i czarne pasy, a powyżej pomalowane na szaro. Na ścianach wisiały portrety w ramkach i drzewa genealogiczne, a także zestaw wygodnych, znoszonych sof i foteli. Pięknie wypolerowany zestaw szachów świecił jak Humidor5 na cygara Dunhill6. Był tam również masywny stół bilardowy, pod którym Matthew się obecnie ukrywał.
Rozległ się brzęk i pod stołem pojawiła się blond głowa Matthew. Zamrugał zielonymi oczami, patrząc na Jamesa.
- Jamie, Jamie, - powiedział z udawanym smutkiem - Dlaczego musisz tak popędzać kolegę? Spokojnie sobie drzemałem.
- Cóż, obudź się. Jesteś potrzebny w Sali balowej, żeby nadrobić liczby – powiedział James - Jest tam szokująca liczba dziewcząt.
- Chrzanić salę balową - powiedział Matthew, wychodząc spod stołu. Był wspaniale wyrzeźbiony w gołębiej szarości, z bladozielonym goździkiem w butonierce. W jednej ręce ściskał karafkę ze szlifowanego szkła. – Zawracać sobie głowę tańcem. Zamierzam tu zostać i całkowicie się nawalić. - Spojrzał na karafkę, a potem z nadzieją na Jamesa. – Możesz się dołączyć, jeśli chcesz.
- To jest porto mojego ojca, - powiedział James. Wiedział, że to mocna rzecz i bardzo słodka. - Rano będziesz strasznie chory.
- Carpe decanter – powiedział Matthew – To jest dobre porto. Wiesz, zawsze podziwiałem twojego ojca. Planowałem być kiedyś taki jak on. Chociaż kiedyś znałem czarownika, który miał trzy ręce. Mógł pojedynkować się jedną ręką, drugą potasować talię kart, a trzecią rozwiązać damski gorset, a wszystko to w tym samym czasie. Teraz był to facet do naśladowania.
- Już jesteś wstawiony - powiedział James z dezaprobatą i schylił się, by wyjąć karafkę z ręki Matthew. Matthew był jednak dla niego za szybki i wychylił go poza jego zasięg, podnosząc się, by złapać Jamesa za ramię. Ściągnął go ze stołu i po chwili tarzali się po dywanie jak szczenięta, Matthew śmiał się niekontrolowanie, James próbował wyrwać mu butelkę.
- Złaź ze mnie! - Matthew sapnął i puścił. James upadł do tyłu z taką siłą, że górna część karafki odleciała. Porto ochlapało jego ubranie.
- Zobacz, co zrobiłeś! - lamentował, używając chusteczki do nosa, żeby zrobić, co mógł, żeby zetrzeć szkarłatną plamę na przodzie jego koszuli. - Pachnę jak piwowar i wyglądam jak rzeźnik.
- Bzdury – powiedział Matthew – I tak żadna z dziewczyn nie dba o twoje ubrania. Są zajęte wpatrywaniem się w twoje wspaniałe wielkie złote oczy. Rozszerzył oczy na Jamesa, aż wyglądał, jakby oszalał. Potem przeprawił się przez nich.
James tylko zmarszczył brwi. Jego oczy były duże, z czarnymi rzęsami i koloru bladozłotej herbaty, ale zbyt wiele razy w szkole dręczył go jego niezwykłe oczy, by znaleźć jakąkolwiek przyjemność w ich wyjątkowości.
CZYTASZ
Chain of Gold - po polsku
FantasyKsiążka Cassandry Clare pt: Chain of Gold, przetłumaczona prywatnie. Nieoficjalna.