Poczułam że ktoś obok mnie się ruszył. Zaczęłam powoli otwierać oczy. Nie było to dobrym pomysłem, bo od razu oślepiło mnie jasno żółte światło. Błyskawicznie zamknęłam je z powrotem i lekko się odwróciłam. Poczułam że nie leże na poduszczę, tylko na kimś. Bałam się otworzyć oczy więc się tylko wierciłam. Musze przyznać, że nie jest komfortowe, że na kimś leżysz, a nie wiesz na kim.
- Weź się się tak nie wierć człowieku - mruknął głos pode mną. Od razu poczułam się o wiele lepiej. Leżałam na Syriuszu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że nie jest to jednak dobrze, jakby się wydawało. Błyskawicznie otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu.
- Coś ty tak odskoczyła - burknął Syriusz i otworzył oczy.
- Czy my?- jąkałam się przeraźliwie. Nic wczoraj nie piłam, ale nie pamiętam momentu, w którym położyłam się spać.
- Tak. Twój brat pozwolił i jeszcze patrzył - odpowiedział sarkastycznie, a mi ciśnienie zmalało. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam że James śpi z Lily, Remus z drugą dziewczyną, a Peter na podłodze obok mojego łóżka. Rozejrzałam się po pokoju i znów wróciłam do pozycji leżącej. Poczułam się trochę nie zręcznie, bo szatyn miał otwarte oczy i patrzył na mnie. Gestem ręki pokazał gestem ręki żebym się do niego przytuliła. Uśmiechnęłam się pod nosem i wykonałam polecenie.
Leżałam tak w objęciach chłopaka i czułam się cudownie, ale i tak zawsze najlepiej było u mojego brata. Całe szczęście że dziś nie było zajęcia. Mogliśmy cały dzień przeleżeć, ale i tak tego nie zrobimy, ponieważ jest dziś wyjście do Hogsmeade. Był dopiero Listopad, a ja już powoli planowałam prezenty do wszystkich, a nawet już miałam pierwszą rzecz dla Lily.
- Ejj wstawaj, Syriusz - mruknęłam i wydostałam się z objęć przyjaciela. Spojrzał na mnie i mocno zmarszczył brwi.
- Dzisiaj idziemy do wioski - powiedziałam już głośniej na co James przewrócił sie na drugi bok. Zabrałam kołdrę Syriuszowi i rzuciłam ją na podłogę. Przeszłam po całym pokoju i wszystkim zabierałam nakrycie, żeby szybciej wstali.
W całym pomieszczeniu było słychać jęki niezadowolenia i burknięcia złości. Szybko wzięłam swoje ubrania i pobiegłam do łazienki się przebrać. Ubrałam się w szare dresy i dłuższą bluzę do koloru. Włosy związałam w luźnego koka i popsikałam się pięknie pachnącą mgiełką do ciała. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam ten harmider, który tam panował.
Syriusz dalej siedział na moim łóżku, tylko teraz już bez koszulki. Dlaczego ją ściągną? Nikt nie wie i się nie dowie, bo to Syriusz. Peter stał na środku pokoju i jadł jakieś słodycze. Normalka. Lupin siedział na podłodze po turecku, a dłońmi zakrywał swoją twarz. Lily od razu po mnie weszła do łazienki z ubraniami. Mojej drugiej współlokatorki nie widziałam. Spojrzałam na łóżko rudej, w którym dalej leżał bądź jeszcze spał James.
Z uśmiechem na ustach ruszyłam w jego stronę. Usiadłam na łóżku, na wysokości jego barków. Jednym płynnym ruchem zabrałam mu kadrę, a potem podniosłam z szafki nocnej kubek z jakąś cieszą i wylałam ją na chłopaka.
Błyskawicznie otworzył oczy i spojrzał na mnie zaszkodzony. W całym pokoju było słychać śmiech, co muszę przyznać cieszyło mnie.
- Nudzi ci się - burknął sarkastycznie, a ja przewróciłam oczami.
- Nie, ale zaraz idziemy do miasta, a ty nie wyglądałeś na przytomnego, ale twoja siostrzyczka zareagowała i pomogła cię dobudzić - odparłam dumna z siebie. Chłopak mrucząc coś pod nosem, wstał, podniósł swoją koszulkę ziemi, założył ją szybko przez głowę i wyszedł z pokoju, a za nim Peter z Remusem.

CZYTASZ
Wychowanek Salazara Slytherin
Teen FictionPiękna piętnastoletnia Martyna uczęszcza do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. 5 lat temu trafiła do Gryffindoru gdzie reszta jej rodziny trafiała prze setki lat. Razem z bratem Jamesem i jego przyjaciółmi tworzą paczkę huncwotów. Wszyscy z...