9. Tracą bardzo wiele, Skye.

506 40 17
                                    

Skye

- Nie wiem jak ci pomóc i to jest najgorsze - westchnął Leo, powodując, że wyrwałam się z zamyślenia.

Chwilę temu zaczęliśmy sprzątać bar.

Przez te kilka godzin pracy pomyślałam o Luke'u pięć razy. A to jest zdecydowanie za dużo jak na osobę, którą nie powinnam się interesować.

Ale nic na to nie poradzę.

Teraz znowu zaczęłam o nim myśleć, ale Leo skutecznie to przerwał.

- Za tydzień wszystko wróci do normy - oznajmiłam, uśmiechając się słabo.

Wiem, że nie uwierzył w moje słowa.
Ja też nie wierzyłam sama sobie, że gdy tylko nadejdzie czwartek odetchnę z ulgą.

Bo wiem, że tak nie będzie.

- Jasne - odparł z nutką sarkazmu, kładąc ręce na moje ramiona, przez co musiałam przerwać ustawianie szklanek.

- Co? - zapytałam zmęczonym głosem.

- Poczułaś coś do niego, prawda? - spytał z powagą.

- Nie, nie o to chodzi, polubiłam go, ale to tyle - odpowiedziałam. - Po prostu...nie wyobrażam sobie jak on może być zły, stracił brata, teraz udaję przed nim, że coś się między nami dzieje, a za cztery dni będę celowała do niego pistoletem, gdyby nie przyszedł wtedy we wtorek do klubu, to sytuacja wyglądałaby całkiem inaczej - poczułam na koniec jak ściska mi się gardło.

Jeszcze tego brakuje, żebym się rozpłakała. Nie ma mowy.

Wzięłam do ręki szklankę z wodą i napiłam się.

- Nie udajesz, to jest właśnie błąd - odezwał się Leo.

- Co? - zapytałam zaskoczona tym, co powiedział.

- Wiem kiedy udajesz coś do chłopaka, a kiedy nie, mówiąc ci, żebyś się zabawiła... - przerwał na moment, robiąc cudzysłów z palców. - Chodziło mi tylko o zabawę, nie sądziłem, że ten chłopak zdążył ci już zamieszać w głowie - odparł.

- Może delikatnie zamieszał, ale pierwszego dnia - przyznałam.

- Wyobraź sobie, że zrobił najgorszą możliwą rzecz, że zabił kogoś, czy coś podobnego...w końcu Ethan inaczej by ci go nie zlecił, prawda? Przecież macie jasny układ, że nie daje ci kogoś niewinnego na zlecenie, może w taki sposób będzie ci prościej.

- Może - westchnęłam, chcąc zakończyć ten temat.

Gdy wychodziliśmy z klubu i chciałam się pożegnać z Leo, on odsunął się na dwa metry. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Mam ochotę na naleśniki - odezwał się.

- Co? - parsknęłam śmiechem.

- Idziemy do ciebie i robimy naleśniki - oznajmił zadowolony i zaczął iść w stronę mojego domu.

- Jest po czwartej - zaśmiałam się z jego głupiego pomysłu.

- Nie takie rzeczy robiliśmy o tej godzinie, no nie gadaj, że naleśniki nie poprawią ci humoru - odparł z rozbawieniem.

- Racja, mogą trochę poprawić - powiedziałam, czując burczenie w brzuchu.

- Widzisz, nawet twój brzuch przyznał mi rację - zaśmiał się.

Kiedy dotarliśmy do mnie do domu, weszliśmy od razu do kuchni. Zamknęłam drzwi, aby nie obudzić mamy, ponieważ wiedziałam, że ma dzisiaj wolne.

Together | L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz