28. To nie tylko moja wina.

317 34 15
                                    

Skye

- I możecie być niemal pewni, że nikt was nie będzie szukał - kontynuował Danny. - Mimo wszystko byłaś dla Ethana ważna - zwrócił się do mnie, patrząc we wsteczne lusterko. - Widziałem to. Inaczej zachowywał się w stosunku do ciebie, a inaczej do swoich panienek. Bracia Wright nienawidzili siebie nawzajem. A inni tak samo nienawidzili ich. Odkryłem to po zachowaniu reszty, po tym jak znaleźliście się po drugiej stronie jeziora. Jeżeli nie przeżyją, to będzie to koniec waszych problemów.

- Tak myślisz? - spytał się go Luke.

- Tak, tak myślę - odpowiedział Danny.
- Będę śledził na bieżąco, co się z nimi dzieje.

I powinnam w tym momencie poczuć ulgę, ale nie potrafiłam.

Bo martwiłam się o Leo.

- A Gabe? - odezwałam się po dłuższej chwili.

- Spokojnie, ten kretyn nawet nie zauważył, jak podłożyłem mu lokalizator, odkąd zauważyłem u niego podejrzane zachowanie, sam to załatwię.

Na te słowa kiwnęłam jedynie głową.
Potem tak zatopiłam się w swoich myślach, że nawet nie spostrzegłam, gdy znaleźliśmy się pod moim domem.

- To nie jest najlepszy pomysł - odparłam z lekką paniką.

Wyglądamy koszmarnie, a gdyby mama nas zauważyła, to na pewno chciałaby się dowiedzieć, co się z nami działo.

- Racja, ale u mnie są rodzice, a u ciebie jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś nas zauważy...gdyby jednak tak się stało, możemy powiedzieć, że zrobiliśmy sobie kąpiel w jeziorze - oznajmił Luke, a następnie odwrócił się do mnie.

- I to nawet nie będzie kłamstwo - zażartował Danny, na co przewróciłam oczami.

- Przezabawne...okej, niech będzie, może to przejdzie, ale poczekaj na niego Danny, ogarnie się i odwieziesz go do siebie, okej? Przy okazji oddasz mu samochód - zwróciłam się do Hughesa, a Luke nie oderwał ode mnie wzroku.

- Jasne - odparł, spoglądając na niego.

- Nie mam zamiaru spać w jednym pokoju z kimś, kto naraził mojego przyjaciela na niebezpieczeństwo - oznajmiłam ze złością, a następnie zaczęłam wychodzić z samochodu ze swoją torebką w ręce.

- To nie tylko moja wina, to Leo...

- Tak, wszystko wiem, nie musisz się powtarzać - warknęłam, trzaskając drzwiami.

Luke wyszedł zaraz po mnie.

- Miałem go siłą zatrzymać?! - zapytał, unosząc głos.

- Nie drzyj się - oznajmiłam wkurzona, kierując się do domu. - Wystarczyło mi o tym powiedzieć, że Leo postanowił do nas dołączyć, a ja już bym wybiła mu ten pomysł z głowy - dodałam, po czym otworzyłam drzwi.

- Zdążyłem zauważyć, że jest uparty, więc... - zaczął szeptać, ale zamilkł, gdy przeniosłam na niego swój morderczy wzrok.

- Chuj mnie to obchodzi, zrobiłabym wszystko, aby został w tym pieprzonym parku z dala od nas.
I przysięgam, że gdy tylko się pojawi, to pożałuje, że nic mi na ten temat nie powiedział - wyszeptałam, a następnie zaczęłam kierować się do łazienki, aby wyjąć dla nas ręczniki.

Luke zaczął świecić swoim telefonem, abyśmy na nic nie wpadli, ale nagle wstrzymał powietrze, więc przeniosłam na niego zdezorientowany wzrok.

- Dostałaś trzy kulki w plecy - szepnął, a następnie złapał mnie za dłoń, a ja w żaden sposób na to nie zareagowałam.

Bo zaczęłam się bać, że któraś z kul mogła przedostać się poza kamizelkę, a ja w tej chwili nie byłam w stanie nic poczuć przez strach i nadal buzującą w moim ciele adrenalinę.

Together | L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz