XXV

1.3K 81 19
                                    

- Schowaj się. - szepnęła pośpiesznie roześmiana Aurora w stronę Cedrika, gdy usłyszała odsuwające się przejście do pokoju wspólnego, przy okazji próbując schować opróżnioną butelkę ognistej.

Puchon nie mając lepszego pomysłu, przykrył się gwałtownie kocem, wręcz rozkładając się na całej długości kanapy, przy okazji kładąc swoją głowę na kolanach szatynki.

- Wszyscy Gryfoni proszeni są o natychmiastowe udanie się do łóżek. - oznajmiła twardo profesor McGonagall ubrana w kraciasty szlafrok i siatkę na włosach. - A pan, panie Diggory... - zaczęła, kierując swój wzrok na nastolatków ukrywających się na kanapie. - Proszę wracać do swojego pokoju wspólnego!

- Jak ona mnie zauważyła? - zapytał szeptem lekko pijany Cedrik i z trudem wyplątał się z gigantycznego koca.

- Nie mam pojęcia. - mruknęła Aurora. - Przecież to była tak dobra kryjówka.

Rozbawiony szatyn, niezdarnie pocałował dziewczynę w czoło i odprowadzony surowym wzrokiem nauczycielki transmutacji, opuścił wieżę Gryffindoru. Kobieta wyszła z pomieszczenia niedługo po nim, a zmęczona, lecz szczęśliwa Griffin narzuciła na siebie materiał, zaciągając się jego przyjemnym zapachem pozostawionym przez Puchona.

Nie spała nawet dobrej godziny, gdy ponownie usłyszała otwierające się przejście. Zaciekawiona podniosła się na łokciach i trzymając w jednej ręce puste naczynie po alkoholu, wyjrzała zza kanapy.

- Co do cholery... - mruknęła, gdy zauważyła nieznaną jej postać.

Zdeterminowana zmrużyła oczy i gdy zdała sobie sprawę, że właśnie toczy bitwę na spojrzenia z samym Syriuszem Blackiem, spojrzała z szokiem na trzymaną przez nią butelkę.

- Nigdy więcej nie wypiję ognistej. - stwierdziła i ponownie rozłożyła się na kanapie, przytulając do siebie butelkę.

Mężczyzna z całych sił powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Nastolatka w jakimś stopniu przypominała jego w młodości, przez co od razu zyskała jego sympatię. Mimo tego była bardzo podobna do kogoś mu znanego. Te włosy widział tylko u jednej osoby w swoim całym życiu, a była nią Maude Edevane, ale te oczy, te oczy miał tylko Richard Griffin.

Uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie starych znajomych oraz myśl, że wszystko u nich dobrze i udało im się w końcu założyć rodzinę w miarę bezpiecznych czasach.

- AAAAAAAAAACH! NIEEEEEEEEEEE!

Aurora została gwałtownie wyrwana z lekkiego snu przez roznoszący się po wieży krzyk. Zaskoczona podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Słysząc szybkie kroki na schodach prowadzących do dormitorium chłopców, spojrzała w tamtym kierunku i znowu zobaczyła poszukiwanego przez dementorów oraz całe ministerstwo zbiega. Mężczyzna spojrzał na nią błagalnie, przykładając palec do swoich ust i gdy nastolatka kiwnęła głową, wybiegł z pokoju wspólnego.

Chwilę później do pokoju wpadł Harry, a zanim pozostali jego współlokatorzy z roztrzęsionym Ronem na końcu.

- Kto tak wrzeszczał? - usłyszała czyjeś pytanie, wśród tłumy zbierającego się ponownie w pomieszczeniu.

- Co wy robicie?

Potter rozglądał się uważnie, lecz jedyne co zobaczył w świetle żaru z kominka, była zaspana Griffin mamrocząca pod nosem o niechcianych skutkach wypitej ognistej i zaśmiecony pozostałościami po imprezie pokój wspólny.

- Ron, jesteś pewny, że to nie był sen? - zapytał w końcu, spoglądając na rudzielca.

- Mówię wam, widziałem go!

- Co to za hałasy?

- Profesor McGonagall kazała nam spać!

W pokoju pojawiały się kolejne ziewające głośno osoby.

- Ekstra, bawimy się dalej? - zapytał uradowany Fred, siadając obok Aurory.

- Wszyscy z powrotem na górę! - krzyknął Percy, wpadając do pokoju wspólnego i przypinając sobie w biegu do piżamy odznakę prefekta naczelnego.

- Percy... To był Syriusz Black! - wydyszał Ron. - W naszym dormitorium! Z nożem! Obudził mnie!

Po jego słowach w całym pomieszczeniu zapadła głucha cisza.

- Bzdury! - powiedział Percy, lecz dało usłyszeć się nutkę strachu w jego głosie. - Musiałeś za dużo zjeść, Ron... miałeś koszmarny sen...

- Mówię ci...

- Tego już za wiele!

Do pokoju wspólnego wróciła profesor McGonagall. Trzasnęła głośno portretem i rozejrzała się po pokoju wściekłym wzrokiem.

- Jestem zachwycona z wygranej Gryffindoru, ale to już przestaje być zabawne! Percy, tego się po tobie nie spodziewałam!

Bliźniacy z Aurorą widząc minę prefekta, parsknęli śmiechem, lecz szybko ucichli widząc gniewny wzrok nauczycielki.

- Nie mam z tym nic wspólnego, pani profesor! - bronił się Percy, prostując się z godnością. - Właśnie im mówiłem, żeby wracali do łóżek! Mój brat Ron miał koszmarny sen i...

- TO WCALE NIE BYŁ SEN! PANI PROFESOR, OBUDZIŁEM SIĘ, A NADE MNĄ STAŁ SYRIUSZ BLACK Z NOŻEM W RĘKU!

Kobieta przyglądała mu się badawczo.

- Nie bądź śmieszny, Weasley.

- Właśnie, Ron, to nasza działka! - krzyknął z drugiego końca pokoju George.

- Niby jak poszukiwany zbieg mógłby przedostać się przez dziurę w portrecie? - zapytała McGonagall, puszczając mimo uszu uwagę jednego z bliźniaków.

- Jeśli się nie mylę to Aurora spała na kanapie... - zaczął nieśmiało Harry, sprawiając, że każdy w pomieszczeniu spojrzał na Griffin.

- Mam mocny sen. - powiedziała od razu, przypominając sobie błagalne spojrzenie mężczyzny. - Obudził mnie dopiero wrzask Rona, a gdy podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju to już nikogo oprócz mnie w nim nie było.

- Widzisz, Weasley. Nikogo tutaj nie było, a zwłaszcza Syriusza Blacka.

- Jego niech pani zapyta! - krzyknął Ron, wskazując drżącym palcem na Sir Cadogana. - Niech go pani zapyta, czy widział...

Zirytowana zachowaniem chłopaka nauczycielka, pchnęła portret i wyszła przez dziurę na korytarz. Wszyscy wstrzymali oddech i nasłuchiwali ich wymiany zdań.

- Sir Cadoganie, czy niedawno wpuścił pan do wieży Gryffindoru jakiegoś mężczyznę?

- Tak jest, łaskawa pani! - zawołał ochoczo.

Teraz zrobiło się również cicho po drugiej stronie ściany.

- Co? - wydusiła zszokowana kobieta. - Wpuścił pan?! A... a hasło?

- Znał je! - odrzekł z dumą Sir Cadogon. - Miał listę z hasłami na cały tydzień, moja pani! Wszystkie mi odczytał!

Biała jak kreda McGonagall przelazła z powrotem przez dziurę i stanęła przed oniemiałem tłumem.

- Który z was... - zaczęła rozdygotanym głosem. - Co za bałwan zapisał sobie hasła na cały tydzień i zostawił listę gdzieś na wierzchu?

Odpowiedziało jej milczenie przerywane cichymi piskami przerażenia. A potem Neville Longbottom, dygocząc ze strachu od stóp do głów, powoli podniósł rękę.

We used to dance in the rain | Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz