X

1.5K 93 22
                                    

- Myślałem, że się rozwalili na śmierć.

- Ale Harry nawet sobie nie potłukł okularów!

- Mieli szczęście, że boisko tak rozmokło.

Harry słyszał wokół siebie szepty, lecz nic z tego nie rozumiał. Kto miał szczęście, że boisko tak rozmokło? Jeśli chodziło im o niego to nie wiedział czy każdy niemiłosiernie bolący cal jego ciała można nazwać szczęściem.

- W życiu nie widziałem czegoś tak strasznego.

Potter powoli zaczął sobie przypominać ostatnie chwile na boisku. Przypomniał sobie straszne, zakapturzone, czarne postacie i nagle otworzył oczy. Leżał na jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym, a wokół niego stała cała drużyna Gryfonów, ubabrana błotem od stóp do głów nadal w krwistoczerwonych strojach. Zauważył również Rona i Hermionę, którzy wyglądali, jakby ktoś wrzucił ich do basenu.

- Harry! - powiedział okropnie blady Fred. - Jak się czujesz?

- Co się stało? - zapytał, siadając gwałtownie i rozglądając się po osobach zgromadzonych w skrzydle. - Gdzie jest Aurora?

Spojrzał na bliźniaków, którzy stali po jego prawej stronie. Rudzielce spojrzeli po sobie i odsunęli się od siebie, ukazując Harry'emu kolejne łóżko, na którym leżała nieprzytomna dziewczyna, a na stołku obok niej siedziała zapłakana Elizabeth.

Po drugiej stronie łóżka ktoś również zajmował siedzenie. Był to jakiś chłopak, w którym Harry, dopiero po chwili rozpoznał Cedrika. Puchon trzymał szatynkę za rękę i wpatrywał się w nią smutnymi oczami.

- Co się stało? - ponowił pytanie, gdy zauważył ogromny bandaż ciągnący się od jej klatki piersiowej do bioder oraz ustabilizowaną prawą nogę. 

- Spadłeś. - powiedział Fred. - Musiało być chyba z pięćdziesiąt stóp.

Hermiona pisnęła cicho, a oczy miała mocno zaczerwienione.

- Ale co się stało z Aurorą?

- Wiesz jaka ona jest... - zaczął George, a głos mu się załamał. - Jesteś dla niej jak młodszy brat, więc gdy tylko zauważyła jak spadasz, od razu rzuciła ci się na pomoc.

- Jeszcze w życiu nie widziałem, by leciała tak szybko. - wtrącił Fred. - Była tak wpatrzona w ciebie, że nie zauważyła tłuczków, nadlatujących z obu stron.

- Jeden z nich uderzył ją z ogromną siłą w żebra, a drugi złamał jej nogę. - wyjaśnił George.

- Z bólu straciła przytomność i osunęła się z miotły.

- Z jakiej wysokości spadła? - spytał Harry, przełykając ślinę.

- Z około dwudziestu stóp. - odpowiedział mu tym razem Ron.

Potter ponownie spojrzał na dziewczynę, która musiała mieć kilka poważnie uszkodzonych żeber.

- A co z meczem?

Nikt już nie chciał mu na to pytanie odpowiedzieć.

- Ale... nie przegraliśmy?

- Diggory złapał znicza. - powiedział George, a wspomniany chłopak wybudził się z transu i na nich spojrzał. - Zaraz po tym, jak spadłeś.

- Nie widziałem, co się stało. - oznajmił, patrząc na Harry'ego. - Prosiłem panią Hooch o powtórzenie meczu, ale powiedziała mi, że wygraliśmy zgodnie z przepisami. - znowu utkwił wzrok w spokojnej twarzy Aurory.

- Gdzie jest Wood? - zapytał Potter, zdając sobie sprawę, że nie ma go wśród reszty zawodników.

- Wciąż pod prysznicem. - odpowiedział Fred. - Chyba chce się utopić.

We used to dance in the rain | Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz