XXXV

1.3K 95 8
                                    

Dla Aurory codziennością stały się długogodzinne spacery po błoniach czy zamku, oglądanie wschodu czy zachodu słońca, liczne pikniki oraz otrzymywanie starannie wykonanych wianków, które tak jak bukiet zaczarowywała, by mieć je jako pamiątkę.

Aktualnie trudno było zobaczyć szatynkę bez kwiatów wplątanych w jej włosy, które według samego Cedrika dodawały jej jeszcze większego uroku i przyspieszały rytm jego serca.

- Ziemia do Diggory'ego . - powiedział David, machając ręką przed twarzą przyjaciela.

- Jesteś tu jeszcze z nami? - zapytał rozbawiony Ethan, gdy Puchon w końcu oderwał wzrok od Aurory.

- Wpadł jak śliwka w kompot. - stwierdził Harris, patrząc znacząco na Gryfonkę.

- E, Romeo! - zawołał Moore, gdy zauważył, że wzrok Cedrika ponownie ucieka w stronę szatynki. - My też tu jesteśmy.

- Co? - wyrwany z transu prefekt, spojrzał z niezrozumieniem na swoich przyjaciół.

- Rozumiemy, że teraz masz dziewczynę...

- I to nie byle jaką! - wtrącił David, dostając kuksańca od szatyna.

- Ale tęsknimy za naszymi rozmowami podczas lekcji...

- I posiłków...

- I na błoniach...

- I wczesnym rankiem w pokoju wspólnym...

- I późną nocą w dormitorium...

- Okej, rozumiem! - krzyknął Diggory, przerywając szybki dialog współlokatorów. - Może zacząłem was trochę zaniedbywać...

- Może to za mało powiedziane. - wtrącił Harris, uśmiechając się niewinnie w stronę prefekta.

- Dobrze, więc bardzo zacząłem was zaniedbywać...

- Teraz lepiej.

- Mogę skończyć? - zapytał poddenerwowany zachowaniem Davida.

- A czy ja ci przeszkadzam? - odpowiedział pytaniem na pytanie czarnowłosy.

Szatyn mruknął coś pod nosem o głupocie chłopaka, po czym kontynuował:

- Chodzi mi o to, że po raz pierwszy w życiu czuję, że naprawdę żyję. A to wszystko dzięki niej. - wyznał, patrząc z zachwytem na roześmianą Griffin.

- Zaraz zwymiotuję. - skomentował David, udając odruch wymiotny wraz z Ethanem.

- Nienawidzę was. - mruknął udający oburzenie Cedrik, przewracając oczyma.

•••

Wielkimi krokami zbliżał się czerwiec, dni były bezchmurne i parne, przez co wszyscy uczniowie marzyli tylko o tym, aby wylec na błonia, rozłożyć się na murawie, popijać mrożony sok z dyni, grać sobie w gargulki albo po prostu gapić się na wielką kałamarnicę, sunącą leniwie poprzez jezioro.

Lecz niestety nie mogli. Zbliżały się również egzaminy i zamiast leniuchować na błoniach, siedzieli w zamku, starając się zmusić swoje mózgi do koncentracji, podczas gdy fale letniego powietrza wpływały przez otwarte okna, nęcąc ich i rozpraszając.

Nawet bliźniacy Weasley widywani byli nad książkami przez zbliżające się dla nich SUMy.

- Wasza mama nie uwierzy, gdy pokażę jej to zdjęcie. - stwierdziła roześmiana Aurora, patrząc na wykonaną przez siebie fotografię, na której Fred i George siedzieli przy jednym ze stolików w bibliotece uważnie czytając fragment podręcznika.

- Nie możesz jej tego pokazać. - oznajmił poważnym głosem Fred.

- A to niby dlaczego? - zapytała zaciekawiona.

- Zepsujesz nam naszą reputację. - odpowiedział George.

- Waszą reputację? - powtórzyła rozbawiona. - Ta wasza reputacja to opinia Molly na wasze podejście do szkoły?

- Dokładnie. - potwierdzili jednocześnie.

- Jesteście niemożliwi. - skomentowała, chowając zdjęcie z ruszającymi się bliźniakami do kieszeni spodni.

- Ktoś musi. - stwierdził Fred, odsuwając od siebie książkę.

- Twój Romeo się zbliża. - powiedział George, gdy wśród uczniów znajdujących się w bibliotece zauważył zbliżającego się Puchona.

- Dziękuję za informację. - odpowiedziała Aurora, wystawiając mu język, po czym odwróciła się do Cedrika.

- Gotowa? - zapytał, uśmiechając się czarująco.

- Gotowa. - przytaknęła i podniosła swoją torbę z podłogi, by zarzucić ją na ramię.

Szatyn wyciągnął w jej stronę dłoń, którą chętnie złapała i ruszyli w stronę najbardziej oddalonego stolika w pomieszczeniu. Usiedli na przeciwko siebie i w tym samym czasie otworzyli podręcznik do zielarstwa.

- Więc z czym moja dziewczyna ma problem? - zapytał Cedrik, spoglądając z iskierkami w oczach na Aurorę.

- Twoja dziewczyna? - powtórzyła uśmiechając się pod nosem.

- Dokładnie, moja dziewczyna.

- No więc twoja dziewczyna ma problem z... z tymi... tymi, no... jakimiś pieńkami?

- Chodzi ci o wnykopieńki? - zapytał, próbując się nie roześmiać.

- Tak, dokładnie to coś!

Cedrik pokręcił rozbawiony głową i przez kolejne pół godziny opowiadał Gryfonce o najważniejszych, znanych informacjach o tej roślinie.

- Zdążyłaś wszystko napisać? - zapytał, gdy skończył swój wywód o wnykopieńkach.

- Chyba tak... - odpowiedziała, skanując pergamin. - Ale możesz na wszelki wypadek sprawdzić?

Podała mu papier i z uśmiechem na ustach obserwowała jak twarz Cedrika przybrała skupiony wyraz, lustrując jej notatkę.

- Zapomniałaś dopisać, że wydobycie strączka jest trudnym i mozolnym zajęciem. - oznajmił, oddając jej pergamin.

Aurora pokiwała w odpowiedzi głową i szybko dopisała brakującą informację.

- Mogę zadać ci pytanie?

- Właśnie to zrobiłaś. - zauważył, odrywając wzrok od podręcznika.

Griffin przewróciła oczyma na odpowiedź chłopaka i kontynuowała:

- Jak ty to robisz, że nie stresujesz się SUMami? Ja sama czuję się jakbym była tykającą łajnobombą.

Cedrik zaśmiał się serdecznie, gdy usłyszał porównanie dziewczyny.

- To wcale nie tak, że się nie stresuje... - zaczął, łapiąc ją za dłoń, by po chwili rysować na niej różne wzorki, głównie serca. - Po prostu napisanie egzaminów jest o wiele mniej stresujące niż moment, w którym pytałem cię o związek. - przyznał, uśmiechając się lekko.

Aurora słysząc słowa Puchona, wstała z krzesła i nadal trzymając jego rękę, stanęła przed nim. Uśmiechnęła się szczerze i nie myśląc długo, nachyliła się, by złożyć na jego ustach czuły pocałunek.

We used to dance in the rain | Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz