XLI

1.2K 75 2
                                    

- Zjadł go? - zapytał podniecony Fred, gdy Aurora w końcu pojawiła się w Norze.

- Mam zdjęcia. - odpowiedziała rozbawiona Griffin, podając rudzielcom aparat. - Wywołamy je później i musimy je też dobrze schować, żeby wasza mama ich nie zobaczyła.

- Aha. - mruknął Potter, prostując się. - Co to było?

- Gigantojęzyczne toffi. - odpowiedziała wesoło Griffin i zajęła wolne miejsce przy stole.

- Wynaleźliśmy to w trójkę i przez całe lato szukaliśmy kogoś, żeby sprawdzić jego działanie...

- Będę musiał zobaczyć te zdjęcia. - stwierdził Bill, spoglądając na Gryfonkę.

Maleńka kuchnia zadrżała od śmiechu, przez co Harry rozejrzał się i zauważył, że oprócz dziewczyny, Rona oraz George'a w pomieszczeniu znajduje się jeszcze dwóch płomiennowłosych młodzieńców.

- Zamieniłaś bliźniaków na lepszą wersję? - zapytał okularnik, gdy zauważył, że szatynka zamiast siedzieć pomiędzy Fredem i George'em, siedziała pomiędzy Charliem i Billem.

- I w dodatku przystojniejszą. - potwierdziła, by dopiec bliźniakom, którzy patrzyli na nią z niedowierzeniem.

- Jak leci, Harry? - zapytał Charlie, szczerząc do niego zęby i wyciągając dłoń w jego kierunku.

Potter potrząsnął ręką smokologa, by po chwili zrobić to samo z dłonią Billa. Zanim któryś z nich zdążył coś jeszcze powiedzieć, pyknęło i przy ramieniu George'a zmaterializował się pan Weasley.

- Nigdy nie widziałam waszego taty tak rozgniewanego. - szepnęła w stronę siedzących naprzeciwko bliźniaków.

- To wcale nie było śmieszne, Fred! - krzyknął. - Coś ty dał temu mugolskiemu chłopcu?

- Nic mu nie dawałem. - odpowiedział, uśmiechając się złośliwie. - Po prostu to upuściłem... to jego wina, że podniósł i zjadł, wcale go do tego nie namawiałem.

- Upuściłeś specjalnie! - zagrzmiał pan Weasley. - Wiedziałeś, że to zje, wiedziałeś, że jest na diecie...

- Obawiam się, że ta dieta niewiele, by mu pomogła. - wtrącił George.

- Teraz na pewno zastanowi się dwa razy, zanim weźmie do ust jakiegoś cukierka. - stwierdziła Aurora.

- Zrobiliśmy mu przysługę. - oznajmił Fred, uśmiechając się niewinnie.

- Bardzo mu język urósł? - zapytał podekscytowany George.

- Na cztery stopy, zanim jego rodzice pozwolili mi go zredukować!

Aurora, Harry i bracia Weasleyowie znowu ryknęli śmiechem.

- To nie jest zabawne! - krzyknął pan Weasley. - Takie zachowanie bardzo psuje stosunki między czarodziejami i mugolami! Poświęciłem pół życia kampanii przeciwko złemu traktowaniu mugoli, a moi rodzeni synowie...

- Wcale nie daliśmy mu tego cukierka dlatego, że jest mugolem! - oburzył się Fred.

- Daliśmy mu go, bo jest parszywym gnojkiem znęcającym się nad słabszymi. - wtrącił George. - Prawda, Harry?

- Tak, panie Weasley, on jest okropny. - przytaknął gorliwie Potter.

- To nie ma nic do rzeczy! - ryknął mężczyzna. - Poczekajcie, jak powiem matce...

- Co mi powiesz? - zabrzmiał głos za jego plecami.

Pani Weasley właśnie weszła do kuchni, a jej oczy zwęziły się podejrzliwie.

We used to dance in the rain | Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz