XX

743 44 2
                                    

[«--time ship--»]

Pov:Harry

Dzisiaj minąły 2 tygodnie od zmiany w stanie Draco. Za tydzień przerwa świąteczna. Mam nadzieję, że Draco obudzi się jeszcze przed nią.
Śnieg wczoraj wieczorem spadł i teraz jest wszędzie biało.
Dzisiaj prawie wszyscy z Gryffindoru wyszli do Hogsmeade i została jakaś mała grupka pierwszo-roczniaków.
Ja poszłem do Draco. Usiadłem na jego łóżku. Lubię na niego patrzeć. Uspokaja mnie i nie smugę się. Wcześniej było odwrotnie. Gdy na niego patrzyłem zalewał mnie smutek, ale od czasu gdy wiem, że się obudzi już się nie smucę.

Pov:Draco

Usłyszałem jak Harry przyszedł. Już nawet nie musi mi mówić, że to on, bo ja doskonale to wiem. Czytałem kiedyś, że każdy, ma swój odmienny rytm chodzenia.
Nic się nie zmieniło. Ciągle nie mogę niczym poruszyć i jedynie widzę smugi światła lub czerń. Czasami Harry przychodził i nic nie mówił. Tylko siedzi i rozmyśla. Tym razem było podobnie, tylko że tym razem nie usłyszałem jak Harry wychodził ani razu a już przed oczami zrobiło mi się ciemno, czyli jest już noc. Powinien już wrócić do siebie i odpocząć.
Nie może siedzieć nade mną przez 24h na dobę. Zaobserwowałem jakiś czas temu, że czasami gdy jest przed moimi oczami lekka poświata słońca to potem nagle czerń i na odwrót. Domyślam się, że wtedy zapadam w jakiegoś rodzaju sen? Chyba mogę to nazwać snem.
Tak jest i tym razem.

Przed chwilą było jeszcze ciemno, a teraz znów jest jasno. Otworzyłem oczy. Nagle spowrotem je zamknąłem, bo oślepiło mnie światło. Zaraz CO? Otworzyłem oczy? Nie mogłem uwierzyć i panownie powtórzyłem czynność i w kółko kilka razy.
Przełknąłem ślinę. Obudziłem się?
Pochiliłem głowę do tyłu, następnie do przodu by ją trochę rozruszać.
Spostrzegłem Harry'ego śpiącego na krześle i opartego o ścianę.
Zorientowałem się, że mogę ruszać nogami i ręcami. Gdy jednak chciałem poprawić swoją pozycję z leżącej na pół siedzącą moje ręce okazały się zasłabe i upadłem na łóżko. Dzwięk uginającego się materaca obudził Harry'ego.
Spojrzałam na niego. Był strasznie wychudzony. Miał wory pod oczami jakby nie spał z kilka dni z rzędu i zmęczony wyraz twarzy, który zmienił się najpierw na wystraszono-zaskoczony, a potem niedowierzający. Usiadł na moim łóżku.

-Draco? -spytał niepewnie. Odkrząknołem i powiedziałem.

-Tak? -powiedziałem to ciszej niż zamierzałem. Niespodziewałem się, że mam taki słaby głos.

-To ty? Obudziłeś się? Czy ja śnię?

-Obudziłem się Harry. -na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Zauważyłem, że jego oczy zeszkliły się, a po policzku zaczęła spływać pojedyńcza łza- Nie płacz.

-Draco... j-ja tak bardzo za tobą tęskniłem.

-Ja za tobą też. Kocham cię.

-Przepraszam cię.

-Za co?

-Za to, że domagałem się, abyś mi powiedział czemu byłeś taki, no wiesz.

-To nie twoja wina. Nie musiałem krzyczeć. Zresztą już o tym dawno zapomniałem.

-Dawno?

-No.

-Od kiedy kontaktujesz?

-Słyszałem wszystko od początku wylądowania tutaj, a dopiero teraz się obudziłem.

-Czyli słyszałeś, że to Ginny i Pensy zrobiły?

-Słyszałem. Widziałem je.

-Jak to się wogóle stało?

-Wracałem do swojego dormitorium i przed drzwiami dostrzegłem karteczkę. Było tam napisane w twoim imieniu, że chcesz się spotkać na wierzy astronomicznej. Nie pasował mi fakt, że to nie było twoje pismo, ale byłem ciekawy kto to napisał. Jakbyś to jednak był ty, to miałem zamiar cię przeprosić, ale to nie byłeś ty tylko Wesley'ówna stała przy barierce i podstępnie się na mnie patrzyła. Uwierz mi, naprawdę mnie zaniepokoiła. Gdy chciałem zawracać krzyknęła "Już" i ktoś z tyłu, czyli Pensy, bo rozpoznałem jej głos powiedziała "Leviosa" i walnąłem w coś głową, a resztę już znasz.

Pov:Harry

Jeszcze nie mogę uwierzyć, że Draco się obudził. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Chcę aż skakać że szczęścia. Mam wrażenie że to będzie mój najszczęśliwszy dzień w życiu. Od razu jak się obudziłem ujżałem blondyna uśmiechniętego się. Najpierw nie byłem pewny czy ja jeszcze śnię. Ale to nie jest sen! To prawda. Gdyby Draco się nie obudził zabiłbym najpewniej Pensy i Ginny, więc mają szczęście.

-Nie wiem co powiedzieć. -czuje się współwinny tego co się stało Draco

-Nic nie mów. Nie masz z tym nic wspólnego.

-Niby tak, ale gdybym z tobą został to...

-To by i tak znalazły inny sposób i tak w kółko. Zapomnijmy na razie o tym. Dobrze?

-Dobrze. -cieszę się z zmiany tematu

-To co? Jaka godzina?

-Jest 9:40.

-Dzień?

-16 grudnia, sobota.

-Co mnie omineło?

-Nic ciekawego. Mówię naprawdę, tu są same nudy bez ciebie. Jak się czujesz? Boli cię coś?

-Czuję się dobrze i nic mnie nie boli. Chcę mi się tylko trochę pić.

-Już zaraz przyniosę wodę i... właśnie zapomniałbym. Muszę zawołać panią Pomfrey.

-Nie pali się, zawołasz za chwilę.

-Ale im szybciej pani Pomfrey się dowie tym szybciej z tąd wyjdziesz.

-Dobra, przekonałeś mnie. Chcę z tąd wyjść jak najszybciej. Mam już dość leżenia tutaj. -po tych słowach wstałem i poszłem po Pomfrey.

Już kolejny rozdział za nami
Nie mam  weny na dalsze poczynania bohaterów w tej książce i bardzo chcę zacząć pisać nową zanim wyleci mi z głowy, a gdy próbowałam zacząć pisać dwie na raz to były tragiczne.

Oczywiście nie kończę jeszcze tej książki lecz uprzedzam że zbliżamy się ku końcowi.

Ps:
Naprawdę nie wiem skąd was tylu tu jest.

Dopisek  kilka dni po publikacji:

Mówiłam wyżej że nie kończę.
I to jest po części prawda lecz piszę już tylko epilog
Wybaczycie mi
😔

Wszystko da się naprawić    | Drarry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz