01卌

23 5 0
                                    

- A wiesz ile tam będą? - dopytywał się Matt

- Pewnie dwa tygodnie, a co?

- Nie nic, tak się pytam – odpowiedział wymijająco, po czym wyją telefon z kieszeni i zaczął pisać SMS'y nie chcąc mu przeszkadzać pokierowałam się swojego pokoju sama pisząc posty na twitterz'e, o mało nie zabijając się o własne nogi, gdybym powiedziała że to było dziwne skłamałabym, bo w momencie kiedy ja mam telefon czy cokolwiek takiego w ręce świat rzeczywisty przestaje istnieć. Nie zabijając się doszłam do pokoju i płożyłam się na łóżku, nie wiem ile patrzyłam się w sufit ale z niezidentyfikowanych przyczyn moje oczy zaczęły się powoli przymykać, nawet nie wiem kiedy znalazłam się w krainie Morfeusza.

Obudził mnie „delikatny” dźwięk mojego budzika co oznacza że jest godzina 23:00 i za chwilę muszę zbierać się na lotnisko, powoli zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę salonu, nie schodząc jak cywilizowany człowiek po schodach tylko ześlizgując się po poręczy, moje lenistwo nie zna granic.

- Oh w końcu wstałaś – usłyszałam rozbawiony głos mojego brata

Wstałam fizycznie ale psychicznie nadal śpię, dlatego milczałam przejeżdżając wzrokiem po wszystkich osobach znajdujących się w tym pomieszczeniu, zdążyłam zauważyć już czterech ochroniarzy, Dominika, Kubę, Alice, Arthura no i oczywiście mojego brata.

- Darcy, Alice uwijajcie się bo zaraz jedziemy – rzekł Kuba. Bez słowa poszłam do pokoju żeby przyszykować się, w tym wypadku postawiłam na wygodę dlatego ubrałam granatowe szorty i koszulkę z logiem Nirvany na biodrach przywiązałam sobie czarno-czerwoną koszulę w kratkę, a włosy spięłam w zwykłego kucyka. Zabrałam z pokoju torbę z laptopem oraz gitarę akustyczną i pałeczki do perkusji, po czym w połowie drogi do salonu wróciłam się i zabrałam jeszcze jedną torbę tym razem sportową gdzie znajduje się strój piłkarski i do gimnastyki akrobatycznej. Wyglądałam niczym wielbłąd z dwoma garbami i pałeczkami do sushi w rękach, ostrożnie schodziłam po schodach żeby się przypadkiem nie poślizgnąć i nie spaść, gdy znalazłam się już w salonie wszystkie oczy skierowały się na mnie, co mnie trochę przeraziło.

- Ej, co się tak patrzycie? - spytałam nie wiedząc o co im chodzi

- O nic, po prostu wyglądasz niczym Luke Hemmings i jeszcze te twoje nowe blond włosy, ubranie i w ogóle gitara, laptop, torba sportowa - skwitował Arthur – Nie no wy w ogóle się do nich upodabniacie - rzekł patrząc się na Alice która właśnie wyszła z łazienki, była ubrana w czarne szorty, czarną koszulkę z logiem AC/DC, a na pasie miała zawiązaną niebiesko-czarną koszulę w kratę, włosy podobnie do mnie miała spięte w kucyka. Swoją drogą ostatnio bardzo często Matt i Arthur porównują nas do chłopaków z 5 Seconds of summer na przykład jak ostatni grałam na basie znaczy się próbowałam bo nie umiem to Matt musiał skomentować „Wiesz młoda, Calum nie byłby z ciebie dumny, jak ty tak możesz” albo jak założyłam Bandamę to „Wow, co ty w Ash'a się zamieniasz?” To tylko kilka takich komentarzy ale jest ich wiele wiele więcej, a z tego co wiem to oni nigdy z nimi nie rozmawiali, tak samo jak ja i Alice jakoś nigdy nie miałyśmy okazji z nimi porozmawiać czy pójść na ich koncert bo jak jesteśmy w trasie to niestety nie mamy czasu jeździć na koncerty a nigdy nie złożyło się tak żebyśmy mieli jakoś w tym samym mieście czy coś, a jak mamy wolne to siedzimy w Polsce, a niestety oni jakoś do Polski zawitać nie chcą, a na galach to jakoś nigdy nie wzięło nam się na odwagę podejść i zagadać, a miejsc koło siebie nigdy nie mieliśmy. Tak, tak jesteśmy 5SOSFam praktycznie od ich początku, w moim pokoju wszędzie widnieją ich plakaty, podobnie jak w Ali, nasz pierwszy cover na youtube był właśnie 5SOS.

- No to co, idziemy? - spytałam patrząc na zegarek który wskazywał na piętnaście po dwudziestej czwartej. W odpowiedzi na moje pytanie wszyscy zaczęli się zbierać, co oznaczało że już jedziemy, poszłam pożegnać się jeszcze z mamą i zabrałam torby oraz jedną z moich walizek, bardzo powolnymi krokami szłam w stronę drzwi o mało co nie zbijając wazonu walizką, oczywiście walizka latała od ściany do ściany, ale cóż nikt nie chciał mi pomóc, no to znaczy nie mieli więcej rąk, bo faktycznie wybierając się na 10 miesięcy w trasę to trochę trzeba tego zabrać, wszystko się przydaje zaczynając od bikini kończąc na zimowych kurtkach. Po zapakowaniu wszystkiego do aut poszłam pożegnać się z Matt'em. Nigdy nie lubiłam pożegnać.

- Um... To do zobaczenie – mruknęłam powstrzymując łzy

- Do zobaczenia, pamiętaj masz być ostrożna, nie chodź nigdzie wieczorem sama i zadzwoń od czasu do czasu, a jeśli będziesz w waszyngtonie to koniecznie mnie odwiedź, a i nie ufaj nieznajomym – kończąc swój monolog po prostu mnie mocno przytulił, z trudem powstrzymywałam łzy. - A teraz już leć, bo czekają na ciebie – dodał odrywając się ode mnie

- Pa! - rzekłam próbując się nie rozpłakać i wsiadłam do auta.
Podróż na lotnisko minęła spokojnie i dość szybko, na lotnisku było niezwykle spokojnie no bo w końcu kto podróżuje o 1 w nocy. Skierowałam się do bramek aby przejść odprawę, nie było nikogo więc zajęło to tylko chwilę, ale oczywiście nie przewidziałam tego że przez pół lotniska będę musiała iść bez butów i ubrałam białe skarpetki a moje buty jakimś dziwnym trafem piszczą na każdej bramce, brawo Darcy punkt dla ciebie i skarpetek. Po przejściu przez wszystkie możliwe bramki w końcu mogłam wejść do samolotu, usiadłam wygodnie w fotelu i zapięłam pas bezpieczeństwa po czym nałożyłam słuchawki na uszy i odpłynęłam do krainy morfeusza.

TakenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz