03卌

14 2 0
                                    

Luke POV

Zabiję tych ch*ji co porwali Darcy i Alice, po telefonie od Matt'a krew w moich żyłach zagotowała się. Musimy je odnaleźć jak najszybciej, bo jak nie to boję się pomyśleć co może się stać.

- Mam informacje ale nie są one za wesołe - odezwał się Ash podchodząc do mnie i do Michael'a

- To gadaj - powiedziałem zrezygnowany

- Mamy niecałe 48 godzin na razie zapewne są jeszcze na terenie Los Angeles, Australijczyk to Sean, Amerykanin to James, a Brytyjczyk to zapewne Bard, każdy z nich jest poszukiwany przez Interpol* w całych stanach i Europie za liczne zabójstwa, gwałty i porwania kobiet, nie jest ich tylko trzech, to kundle Will'a i co najgorsze współpracują z rosyjską mafią już chyba nie muszę dodawać czym się zajmują, Tylko nie wiemy gdzie oni mogą je przetrzymywać- Gdy to usłyszałem spojrzałem tylko na Michael'a i już od razu wiedziałem co robić. Jakiś czas temu Matt i Arthur dali dziewczynom bransoletki z ich ulubionymi cytatami i z tego co pamiętam są w nich zainstalowane nadajniki GPS, miejmy nadzieję że nie zabrali ich im. Wziąłem laptopa i wpisałem odpowiednie dane i teraz pozostało mi tylko czekać  

- Jest - wrzasną Mikey patrząc się na ekran

- Typowy Will - mruknąłem

Gościu działał nam na nerwy od momentu jak go poznaliśmy i mogę przysiąść że gdyby każdy z naszej paczki mógł cofnąć się w czasie nie dopuściłby do bliższego poznania jego i jego piesków*

On jest chory psychicznie i powinien się leczyć. Poznaliśmy się jakieś 3 lata temu i wtedy też poznałem Matt'a i Arthur'a każdy z nas był młody i głupi tak to trafne określenie, szukaliśmy wrażeń które w pewnym sensie dostaliśmy tylko nie takie jak chcieliśmy, miały być tylko wyścigi, nikt z nas nie przypuszczał co może być potem. Oczywiście przez pewien czas było super gdy tym całym gównem zarządzał Dan starzy brat Will'a on nie był tak żądny krwi jak jego braciszek, za czasów Dan'a było znoście wszystko się jakoś trzymało nikt nie nic nie robił niewinnym ludziom i swoim, w momencie gdy Dan odszedł przekazał wszystko Ryan'owi, Matt'owi i Arthur'owi i wtedy powstało istne piekło gdy dowiedział się o tym Will zaczął zabijać przypadkowych ludzi zaczął knuć przeciwko swoim tego było za wiele rzuciliśmy to wszystko i zaczęliśmy normalnie żyć. Jakiś czas temu od starego znajomego dostaliśmy wiadomość że Will i jego pieski chcą się zemścić na jakiś dwóch dziewczynach i chcą też jakiś czip nikt z nas nie przypuszczał o kogo może chodzić. A te bransoletki z GPS'em to tylko nadopiekuńczość chłopaków one mogą się tylko cieszyć że mają takich bliskich. Matt i Arthur wiele razy wspominali nam o nich, byłem z chłopakami kiedyś na ich koncercie, wow dziewczyny mają talent, a do tego są niezwykle ładne. Śmiem rzec że kolorowo włosy zakochał się w Alice, nawet przez sen o niej gadał, co był dziwne i raczej nie będę powtarzać tego co mówił. A mnie przypadły do gustu długie nogi blondynki, to znaczy farbowanej, która na tym koncercie miała czarne szorty z wysokim stanem, one śnią mi się co dziennie, a zresztą co ja gadam ona cała śni mi się codziennie. Z opowiadań Matt'a wynika że gdyby tylko o tym wiedziała już dawno wisiałbym na latarni powieszony za... nogi, tak za nogi.

- Są na obrzeżach Las Vegas jakieś 260 mili stąd czyli 4 godziny drogi - stwierdził Mike

- Calum ty powinieneś wiedzieć. Czy na obrzeżasz Las Vegas są jakieś stare, opustoszałe hangary czy coś? - spytałem patrząc na bruneta który szuka coś w telefonie

- Jest ich wiele, ale najbliżej tego bo pokazuje GPS jest opuszczony zakład psychiatryczny.

- Hmm... Zakład psychiatryczny to wiele wyjaśnia - zaśmiał się Ash

- Dobra, ja i Michael jedziemy po nie, wy cały czas informujcie nas o każdej zmianie położenia GPS'a - zarządziłem i wraz z granatowowłosym pokierowałem się do aut, jedziemy na dwa.

Darcy POV

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu w którym śmierdziało wilgocią i starością, pewnie jest to piwnica, poczułam ból z tyłu głowy chciałam dotknąć tego miejsca ale coś mi uniemożliwiło, grube sznury oplatające moje ręce i nogi im bardziej próbowałam się wyswobodzić tym miałam wrażenie że one się bardziej zaciskają.

- Alice? Jesteś tutaj? - szepnęłam, miałam nadzieję że nic jej nie zrobili, że jest gdzieś tutaj

- Tak - wyszlochała

- Ali nie płacz. Matt i Arthur nas uratują, obiecali to - chciałam ją w jakiś sposób pocieszyć, bo to zawsze ona pocieszała mnie jak miałam gorsze chwile.

- Boję się, boję się że może być za późno jak się zjawią.

- Nawet tak nie mów, nie poddamy się, obiecałyśmy to. Prawda?

- Al - wypowiedź szatynki przewało głośny huk otwierających się drzwi

Zapewne gdybym siedziała bliżej oberwała bym nimi w twarz, osoba wchodząca do pomieszczenia zapaliła światło, a ja nie mogłam uwierzyć w to kogo widzę.

- Kogo my tu mamy - zaśmiał się szyderczo brunet podchodząc do mnie i kładąc rękę na mój policzek - Jak mi miło cię widzieć

- Szkoda że mi nie - wywróciłam oczami - Nie tykaj mnie, dupku - warknęłam z pogardą, patrząc mu prosto w oczy

- Zaraz nauczę cię kultury - burknął wymierzając cios w mój policzek, nie zrobiło to na mnie wrażenia, nie wydałam z siebie żadnego dźwięku

- Powiedz mi czego ty od nas chcesz? Co my ci zrobiłyśmy? - Wrzasnęła niebieskooka

Brunet podszedł do Ali i kucną przy niej.

- Widzisz pewne osoby w waszym otoczeniu skrywają brudne sekrety, a ona - powiedział wskazując palcem na mnie - Ma coś co ja niezmiernie pragnę i zapytaj się jej czy pamięta jak pewnego dnia wracała do domu, może ci opowie jeśli zdąży. Ach i bym zapomniał o najistotniejszym, każdy kto zadziera ze mną czy z kimś z mojej ekipy tak kończy. - rzucił po czym wyciągną ze swojej kieszeni nóż. Moja bujna wyobraźnia zaczęła działać, zdecydowanie za dużo horrorów się naoglądałam w dzieciństwie, za dużo.

- Waszym przeznaczeniem było zginąć już w pierwszym wyścigu miało tak być, ale miałyście szczęście udało się wam, ale teraz nic i nikt mi nie przeszkodzi w zrealizowaniu planu - mówił jakby to nie robiło na nim żadnego wrażenia

- A teraz gadaj gdzie jest czip - wysyczał patrząc mi w oczy

- Ode mnie się tego nigdy nie dowiesz - burknęłam

- Milusia, takie lubię. Za chwilę będziesz błagać mnie o litość i zobaczymy co wtedy powiesz. - rzekł w tym samym czasie ciągną ostrą stroną ostrza po moim udzie, wydałam z siebie cichy jęk. Czerwona substancja zaczęła rozlewać się po moim udzie.

- Niedoczekanie twoje, wolę zginąć niż powiedzieć ci gdzie to jest, a o litość to będziesz pewnego dnia błagał ty. A ja? Ja już na zawszę pozostanę w pamięci ludzi będą o mnie pamiętać, a o tobie zapomną szybciej niż ci się zdaje - wykrzyczałam mu prosto w twarz.

Brązowooki tym razem podszedł do Alice i zadał jej cięcie w okolicy przed ramienia, szatynka wydała z siebie cichy jęk nie wiem czy spowodowany bólem czy strachem.

- Życzę wam udanej zabawy - zaśmiał się jakby opowiedział najśmieszniejszy dowcip jaki istnieje.

Z jednej strony się cieszyłam bo nie miał w zamiarze sprzedać mnie jakiejś mafii na rosyjskim targu, mogłam teraz tylko prosić o szybko i mało bolesną śmierć, z minuty na minutę moja nadzieja na to że ktokolwiek nas uratuje gasła, po zadaniu cięcia w okolicy uda normalnemu człowiekowi zostało max 24 godzin życia, ale w moim przypadku te godziny maleją do jakiś 18, w tamtym momencie miałam tylko nadzieję że ktoś uratuje Alice, że jej się uda. Mijały godziny, ja słabłam Alice też, nadzieje która jeszcze chwilę temu była we mnie gdzieś głęboko zgasła, a przed moimi oczami pojawiała się ciemność co raz głębsza...

_______________________________________________

Hej, przepraszam za tą przerwę :) Mam nadzieję że mi wybaczycie ;) I prosze o komentarze i gwiazdki :3 xx

TakenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz