Rozdział 25

44 6 29
                                    

Lavena nie zmrużyła już oka tej nocy. Wolała pogrążyć się w myślach niż pozwolić koszmarowi trwać. Promienie słońca przebijały się przez okno, oświetlając jej twarz i oznajmiając nadejście nowego dnia. Niektórzy sądzili, że poranek to czas nadziei, gdy nic jeszcze nie było zrobione i żadne słowo nie zostało wypowiedziane. Lavena jednak nie postrzegała tego w ten sposób. To nie tak, że nie pragnęła nadziei, ona wręcz desperacko jej potrzebowała, lecz nie wiedziała, gdzie mogła ją odnaleźć.

O tej samej porze co zwykle do komnaty Laveny wkroczyła Sevi. W geście przywitania służka posłała jej uśmiech, co Lavena przyjęła z niepomiernym zdziwieniem. Odwzajemniła gest, nie chcąc, by Sevi zrozumiała brak reakcji jako niechęć.

- Chyba po raz pierwszy widzę cię w dobrym humorze - stwierdziła bezpośrednio półbogini, na co Sevi parsknęła.

- Zapowiada się dobry dzień. Ailla, znienawidzona przeze mnie kurtyzana, zachorowała. Gdy tylko weszłam do jej sypialni, kazała mi wyjść. - Lavena pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Miałam wątpliwą przyjemność ją poznać. Jest arogancka, a nie ma ku temu żadnego powodu - mruknęła Lavena. Sevi spojrzała na nią czujnie.

- Nie jesteś dumna, że tu jesteś, prawda? - zapytała z powagą w głosie Sevi. Lavena zwróciła ku niej oczy, w których kryło się rozgoryczenie.

- Sevi, chcę być szczera wobec ciebie. Powiem ci tylko, że nie jestem tu z własnej woli, zmusiły mnie do tego okoliczności. - Kobieta zacisnęła wargi. - Musiałam także zostawić kogoś, kogo kocham i nie wiem, co się z nim teraz dzieje... - szepnęła, znowu czując strach, który nawiedził ją w nocy.

Sevi nie odpowiedziała, zatem Lavena nałożyła wybraną przez siebie przedtem suknię. Służąca prędko uporała się z zasznurowaniem wstążek na plecach, po czym Lavena usiadła, by mogła zająć się jej fryzurą. Tym razem padło na upięcie z tyłu. Kilka kosmyków opadało delikatnie na jej czoło.

- Dziękuję ci, Sevi - rzekła Lavena, a Sevi skinęła głową, a następnie opuściła pomieszczenie.

Dzień zapowiadał się zwyczajnie, lecz wszedłszy do sali służącej za jadalnię, Lavenę uderzyło wszechobecne zdenerwowanie. Niektóre kobiety siedziały cicho, wyprostowane niczym struny, zaś inne szeptały między sobą, uśmiechając się nerwowo. Zajęła miejsce przy stole obok Fanny, po czym spojrzała na nią.

- Co się dzieje? - zapytała spokojnie Lavena.

- Podobno Echna ma niedługo przyjść i oznajmić jakiś dekret Arthyena, ale nikt nie wie, o co dokładnie chodzi. - Lavena zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co to mogło oznaczać.

Podziękowała Fanny, po czym natychmiast zabrała się za jedzenie, które smakowało przepysznie. Wszystko tu było wyborne i rozpływało się w ustach i Lavena miała pewność, że będzie za tym tęsknić po powrocie do siedziby Zakonu.

Gdy każda z kurtyzan skończyła posiłek, do sali weszła Echna. Na znak szacunku wszystkie kobiety wstały od stołu. Lavena dokładnie przyjrzała się Echnie. Jej twarz jak zawsze ściągnięta była w surowym wyrazie, a usta ściśnięte w wąską kreskę. Rubinowa kolia idealnie pasowała do burgundowej sukni z bufiastymi rękawami. Niewątpliwie Echna należała do najbardziej wytwornych kobiet, jakie Lavena poznała.

- Spocznijcie - rozkazała Echna, splatając dłonie. - Regent Arthyen przysłał mnie tu, gdyż dziś na dziedzińcu odbędzie się zbiorowa egzekucja. - Wezbrały szepty, a Lavena spostrzegła, że Ailla udała omdlenie. - Każda z was ma być na niej obecna. Regent nakazał to samo wszystkim zamieszkującym pałac, a wy nie jesteście wyjątkiem. - W jej oczach próżno było szukać współczucia lub empatii.

Nuriel. Czas MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz