Rozdział 16

59 10 70
                                    

Nadszedł dzień spotkania Laveny oraz Mściciela. Kobieta obudziła się jednocześnie z uczuciem niepokoju oraz ekscytacji. To, co pragnęli zrobić, było szaleństwem, lecz mieli szansę wyzwolić Husan spod jarzma tyrana. O tym właśnie rozmyślała Lavena, wiedząc, iż podjęła dobrą decyzję.

Po wykonaniu rutynowych porannych czynności Lavena skierowała się do pomieszczenia, które służyło za jadalnię. Nawet nie spojrzała na to, co wzięła na talerz.

Wszystko zdawało się jej nieważne w obliczu upragnionej śmierci regenta. Nie zważała na to, czy upajanie się jego śmiercią w marzeniach było moralne czy nie. Musiała bowiem przyznać sama przed sobą, iż wizja jego śmierci napawała ją satysfakcją. Od zawsze uznawała za słuszną zasadę - oko za oko, ząb za ząb.

Zbliżała się do niego, każdy krok oznaczał jej sukces. Dłonią unosi sztylet do góry, by zadać ostateczny cios. Szeroki uśmiech widnieje na jej twarzy. Arthyen nie wiedząc, co się wydarzyło, upada na posadzkę i dławi się krwią, biorąc ostatnie oddechy. Sztylet i dłonie Laveny splamiła szkarłatna ciecz. To koniec, zadanie zostało wykonane, a Husan uratowany.

Nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń, co wyrwało ją z rozmyślań. Obejrzała się za siebie i ujrzała Ravelyna. Posłała mu szeroki uśmiech, na co mężczyzna uniósł brwi z zaskoczeniem. Jeszcze nigdy nie widział, aby Lavena uśmiechała się z taką radością.

– Widzę, że masz dobry humor. – Zajął miejsce obok niej na drewnianej ławie. Lavena przewróciła oczyma.

– Czy to zbrodnia? – zapytała z drwiną.

– Skądże. Miło widzieć ukochaną kobietę szczęśliwą. – Lavena poczuła, jak na jej policzkach wykwitły rumieńce i znienawidziła się za to.

Mało kto umiał ją onieśmielić, ale Ravelyn potrafił to uczynić bez specjalnych starań. Stanowiło to dla niej całkowicie nowe doznanie. Nim w jej życiu pojawił się Ravelyn, miewała przelotne romanse, które jednak prędko się rozpadały. Nikt nie wzbudził w półbogini takich uczuć jak Ravelyn, żaden z jego poprzedników nie był zdolny wywołać w niej tego ognia i feerii emocji.

Ravelyn to jedyna osoba, której rady brała pod uwagę i jedyna, która potrafiła sprawić, by na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nigdy nie wierzyła, iż znajdzie tę osobę. Nie potrafiła uwierzyć, iż była zdolna do szczerej, bezinteresownej miłości. Wszyscy wokół mówili o jej okrucieństwie i braku litości, jak więc ktoś taki mógłby kogoś pokochać, a tym bardziej być kochanym?

W samą ideę miłości wierzyła, gdyż widziała uczucie Randhala oraz Elowen. Każdy, kto im się przyglądał, dostrzegał łączącą ich więź, która zdawała się czasem czymś nadnaturalnym. Zawsze wiedzieli, kiedy to drugie było strapione, zdarzało się, iż kończyli za siebie zdania. Podczas obserwowania tego Lavena za każdym razem czuła przeszywającą jej serce pustkę. Cieszyła się, rzecz jasna ze szczęścia swych przyjaciół, ale sama nie poznała jeszcze, czym właściwie była miłość. Obecnie miała świadomość, iż to najbardziej upajające i przejmujące umysł uczucie ze wszystkich.

– A czy z tobą wszystko dobrze? Ostatnio spędzamy razem mało czasu – powiedziała Lavena, zagryzając wargi, miała bowiem świadomość, że to z jej winy. Poczuła ukłucie wyrzutów sumienia. Nie chciała oddalać się od Ravelyna, lecz to nie było zależne od niej. Wstali i opuścili jadalnię, w której tłoczyło się coraz więcej osób.

– Nie martw się, Laveno. Nie planuję zamachu na władcę państwa i nie zamierzam współpracować ze znanym, groźnym mordercą. – Roześmiał się pod nosem, a Lavena założyła ręce na piersi.

– Wiesz dobrze, że ja sama nie jestem bezbronna. Poradzę sobie. – W jej głosie pobrzmiewała powaga, więc Ravelyn westchnął i skinął głową.

Nuriel. Czas MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz