Rozdział 2 - prędzej szofer

615 45 41
                                    

               Obudziło go dopiero uderzenie mniejszego ciała o jego własne. Blondyneczka podskakiwała na kolanach po pościeli, starając się dostać do opiekuna. Wsunęła się niezdarnie pod kołdrę przytulając do rudzielca z przyjemnym mruczeniem. Jedynie ta mała cecha uświadamiała Chuuyę, że dziewczynka jest Omegą, a tego nauczyła się właśnie od niego. Wprawiało to go w dumę, że pomimo własnego, dosyć późnego wychowania potrafił przekazać to dziecku. Jako niższy gatunek mieli niezwykłą zdolność do pomrukiwania podczas drobnych przyjemności, a im bezpieczniej się czuli, tym ten dźwięk stawał się głośniejszy. Alfy również posiadały podobną zdolność, jednak nie potrafili robić tego na niemal zawołanie, a nucenie było głębsze i dudniące. I do pierwszego odkrycia tej cudownej cechy, mruczeć potrafiły jedynie koty, a Chuuya kochał koty. Elise pomrukiwała cicho, wtulając się mocniej w gorące ciało opiekuna, a jej oddech zwolnił, gdy dziewczynka zapadła w szybką drzemkę. Czule przeczesywał jasne włosy palcami, oczekując momentu aż ta obudzi się ponownie. Zegar rzucał światło na sufit, formując się w poranne godziny, zbyt wczesne by musiał wstawać w trakcie weekendu. Oddychał ciężko, przytłoczony myślą, że został pozbawiony wyboru, że nie może już zdecydować o losie rosnącego w nim dziecka. Wątpił jednak by odważył się na tak desperacki krok, chciał jednak do ostatniej chwili mieć tę możliwość. Z blondynką u boku czuł spokój i opanowanie. Pewny rodzaj ulgi wypełnił jego umysł, że w przyszłości nie będzie musiał nazywać siebie mordercą niewinnego bytu. Drobne rączki zacisnęły się na koszuli rudzielca starając się przyciągnąć go bliżej i niebieskie oczy otworzyły się leniwie, by spotkać równie intensywny wzrok starszej Omegi.

-Chuuya - ziewnęła głośno, z dziecinną zabawą i zaśmiała się w odpowiedzi na uśmiech rudowłosego. - Nie lubisz już taty? - zapytała ostrożnie. Nie było to jednak smutne pytanie, dziewczynka była jedynie zainteresowana rozmową, która najprawdopodobniej obudziła ją wieczorem.

-Nie - sapnął pocierając policzek leniwie, gdy zbłąkany kosmyk załaskotał czułą skórę. - Nie dogadaliśmy się jedynie. To nic takiego. - Uśmiechnął się ponownie, wyciągając dłoń spod pierzyny. Gładził głowę dziecka, czule odwzajemniając cichy pomruk. Przyjemne, rozleniwiające wibracje przeszły przez ciało, wybudzając powoli zmysły ze snu. Wpierw ogarnęło go odrętwienie dolnych kończyn, zwyczajowa konsekwencja stosunku z Alfą, następnie poczuł silne napięcie mięśni i lekkie mdłości spowodowane ciążą. Jego zachowanie nie było książkowe, nie odczuwał tego jak czytał w czasopismach o przebiegu brzemienności, posiadał jedynie zwyczajowe zatrucie hormonalne niczym zwykła Beta. Przeciągnął się w końcu, wydając cichy jęk przerywający pomrukiwanie i usiadł w pościeli, rozglądając się po sypialni. - Jesteś głodna? - zapytał dziewczynkę, próbując zorientować się czy posiada na sobie jakąkolwiek bieliznę, czy Mori pozostawił go w stanie bezbronności. Skrzywił się mocno, odwracając wzrok od Elise, kiedy pomyślał, że dziewczynka mogła przytulać się wcześniej do jego osoby w połowie nagiej. Odetchnął jednak, gdy wyczuł pod palcami materiał nie bokserek, a spodni od piżamy. - Co zjesz? - dopytywał uprzejmie, widząc jak dziewczynka po chwili wygrzebuje się z łóżka i Chuuya mógł zauważyć jedną z nowych sukienek jaką kupił jej dzień wcześniej. Urocze, różowe falbanki falowały wokół jej bioder, opadały niżej, na smukłe nogi i spódnica formowała się w blado czerwone koronki. Od samego spojrzenia wiedział, że ta konkretna stanie się ulubionym strojem Elise oraz będzie najczęściej i najdłużej noszona. - Wyglądasz pięknie. - Uśmiechnął się promiennie. Kochał dziewczynkę niczym własne dziecko i nie potrzebował żadnego innego. Jęknął cicho zagryzając wargę, uświadamiając sobie, że Mori mógł nie być świadomy całego planu rudzielca, jednak skutecznie go zaprzepaścił. Chuuya musiał już jedynie zaakceptować swój stan i wyczekiwać porodu za osiem miesięcy. Wyczołgał się z łóżka i chwycił dłoń blondynki przyciągając ją do siebie. Mała Mori wtuliła się w bok opiekuna, człapiąc z nim stopami po zimnych panelach. Kiwali się w dziecinnej zabawie i rudzielec mógł z czystym sumieniem zamaskować tym własny chód, gdy biodra dopiero przyzwyczajały się do utrzymywania jego ciężaru po stosunku. Elise odkleiła się w końcu od opiekuna i zbiegła po schodach na dolną część mieszkania.

[BSD] Gdy mówię dobranoc - Omegaverse - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz