Kiedy rano obudził mnie Scooby,wstałam z bardzo dobrym humorem. Było to raczej spowodowane wczorajszymi zdarzeniami. Całą noc myślałam o Oskarze i o tym jak nasza ,, relacja " szybko się rozwinęła. No bo przecież kto normalny zaprasza kogoś do domu w dzień poznania tej osoby?
No właśnie, kto normalny ,Mad.
Wzięłam prysznic,ubrałam moje ulubione dresy i zeszłam na dół.Czułam,że mama pichciła coś w kuchni, więc poszłam za węchem. Gdy weszłam do kuchni ,moim oczom ukazała się kobieta,o niebiańskim humorze. Nie wiedziałam czym było to spowodowane więc zapytałam
- A ty co się tak szczerzysz do tej jajecznicy?
-Po prostu mam dobry humor.
- Okeeejj,opowiadaj.
Miałam bardzo dobry kontakt z moimi rodzicami. Wiedzieli o mnie bardzo duzo. Byli dla mnie najważniejszymi osobami na całej planecie i byłam za nich ogromnie wdzięczna .
- Cieszę się,że znowu zaczyna się układać.-usiadła obok mnie patrząc w moje oczy. -wiem,że znacie się bardzo krótko i nie chcę zapeszać,ale bardzo się cieszę ,że wkońcu ktoś zburzy te mury,które wokół siebie wybudowałaś,Mad. Bardzo mi zależy na twoim szczęściu. Widać,że Oskar jest dobrym chłopakiem,i widać,że dobrze się przy nim czujesz. Przez to jest mi cholernie miło i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Bo zasługujesz na wszystko co najlepsze,Mad.- nie wiem czemu ale po moim policzku spłynęła lza. Mama wziela mnie za rękę.
-Kocham cię mamo.
-Kocham cię Madeleine.-Zamknęła mnie w mocnym uścisku.Posiedziałam i poplotkowałam keszcze trochę z mamą w kuchni. Poszłam na górę,aby trochę poczytać. Bardzo to lubiłam. Gdy czytasz przenosisz się do innego świata. Kochałam książki a wattpad to było moje życie. Napisałam nawet kilka. Jedną o swoim życiu. Ale nikt,ale to nikt nie przeczytał jej ,ani nie przeczyta. Nie ma takiej opcji. Napisałam ją tylko dlatego ,że myślałam,iż mi pomoże. Fakt,może trochę pomogło. Ale tylko trochę.
Przeleżałam nad książkądo południa,aż zasnęłam. Myślałam o tym,czy dane mi będzie jeszcze spotkać Oskara. Przecież nie wzięłam od niego numeru,a wiem tylko,że pracuje niedaleko w barze. Mam nadzieję ,że nadejdzie dzień ,w którym jeszcze z nim pogawędze.
Obudził mnie Scooby,z smyczą w pysku. Oznaczało to,że chciał wyjść na spacer.Wstałam z łóżka,kierując się na dół. W korytarzu przejżałam się w lustrze i wyglądałam jak menel ale i tak jest ciemno ,więc nikt mnie nie zobaczy. Nie żeby mnie obchodziło co kto o mnie myśli.
Niedaleko domu miałam park,który Scooby uwielbiał,więc zazwyczaj to tam z nim chodziłam. Najczęściej wychodziłam z Scoobym kiedy było jeszcze widno,więc teraz trochę byłam zaniepokojna. Doszliśmy do parku,więc spóściłam psiaka z smyczy i maszerowałam dróżką,kiedy nagle poczułam jak ktoś mnie popycha. Walnęłam plecami o drzew,jednocześnie jęcząc z bólu.
- Hej piękna. Nie boisz się tu tak sama spacerować? Z taķą sliczną buźką,to niebezpieczne.- Mężczyzna był nie wiele wyższy odemnie ale bardzo potężny. Miał gruby i przerażający głos. Podszedł bardzo blisko mnie,łapiąc za szyję. Drugą ręką wyciągnął z kieszeni jakis przedmiot. Nóż. O kurwa. Wpadłam w panikę i czułam ,jak nogi się podemną uginają.
- Odpierdol się- syknęłam próbując wyswobodzić się z jego objęcia.
- Jakaś ty groźna. Ciekawe czy będziesz tez taka wyszczekana jak trochę podrasujemy ci skórę- podniósł lekko rękę i przyłożył nóż do mojego gardła. Mocniej przycisnął,robiąc mi dosyć spore rozcięcie przez co na moim dekolcie pojawiła się plama krwi. Jęknęłam z bólu.Zrobiło mi się słabo,czułam jak upadam,gdy nagle ktoś mnie złapał. Mężczyzne,który chciał mi zrobić krzywdę ktoś odsunął ode mnie a ja upadłam w czyjeś ramiona.
- To ja Oskar,jesteś już bezpieczna. Nic ci nie będzie, okej? Spokojnie- usłyszałam kojący głos.
Oskar niósł mnie na rękach w stylu na panne młodą. Slyszałam ,że krzyczał FAFIK,CHODZ IDZIEMY. NO CHODŹ.
Czy on mówił do mojego psa?Obudziłam się rozglądając po pomieszczeniu ,w którym przebywałam. Było bardzo jasne,po prawej stronie było olbrzymie okno,a po lewej wielka szafa. Nie znałam tego miejsca. Gdzie jestem? Czy ten mężczyzna mnie porwał?
Wstałam i zaczęłam kierować się do drzwi. Kiedy chciałam nacisnąć na klamkę zobaczyłam,że moja ręką jest cala we krwi. Wtedy do mojej głowy zaczęły wpływać wspomnienia.
- Zostaw mnie,nie dotykaj. Nie dotykaj mnie, proszę.- krzyczałam,płacząc .
-Mad,to ja. Oskar. Jestes bezpieczna. Będzie dobrze- położył mnie na bardzo miękkim łóżku.
-Proszę nie rób mi krzywdy,tak bardzo nie chce umierać.- mój głos stawał się coraz cichszy.
Czy ja powiedziałam ,że nie chcę umierać? Wow.
Nacisnęłam na klamkę, i moim oczom rzucił się salon połączony z kuchnią,w której stał Oskar.
Gdy tylko mnie uslyszał odwrócił się i spojrzał głęboko w moje oczy.
Nie miał koszulki,tylko szare dresy i klapki. Miał rozczochrane włosy. Cholera ,ale on jest przystojny.
-Jak się czujesz?-Hmm jest okej. Chyba- skłamałam
- Przecież wiem,że nie jest. Chciałem wczoraj opatrzyć Ci tę ranę,ale bardzo nie chciałaś czyjegoś dotyku ,więc zostawiłem to na dzisiaj. Siadaj,pójdę po apteczkę.
Usiadłam na wskazane miejsce,gdy Oskar zagninął gdzieś w korytarzu. Po chwili przyszedł z czerwoną apteczką stając na przeciwko mnie. Nalał do miski wody,maczając w niej gazę i oczyszczając moją ranę. Robil to bardzo delikatnie i subtelnie. Przygłądałam się mu kiedy to robił,miał wtedy bardzo zaniepokojoną minę. Byl przejęty.
-Rana jest dość głęboka. Może pojedziemy do szpitala żeby to zszyli?
- Nie trzeba,zagoi się .
-Mad nie zgrywaj bohaterki,to naprawdę musi zobaczyć lekarz.-próbował mnie namówić ale nie dam sie. Nie ma szans
-Oskar,naprawdę nie trzeba. Dziękuję Ci za pomoc. Jak się tam znalazłeś?
Brunet usiadł na przeciwko mnie.
-Byłem w parku,bo często tam biegam wieczorami,kiedy usłyszałem głos jakiejś kobiety. Pobiegłem do miejsca i okazało się,że to ty. W tym momencie ty mdlałaś ,więc nie wiedziałem czy mam cię łapać,czy oderwać tego gnoja od ciebie.Ale jakimś sposobem nagle przybiegał twój pies i zaatakował skurwiela. Wtedy cię złapałem.-Scooby? Gdzie on teraz jest?- uświadomiłam sobie,że faktycznie wyszłam na spacer z psem i zaczęłam się o niego niepokoić.
- Wsadziłem cię do auta,i zadzowniłem po policję. Zabrali skurwysyna,więc zawiozłem Scoobiego do domu,odrazu informując twoich rodziców,że zabieram cie do siebie.
O wszystkim pomyślał.
-Oskar ,ja nie wiem co mam powiedzieć. Jestem ci ogromnie wdzięczna. Nie wiem co by było gdy nie -ręcę zaczęły mi się trząść,co zauważył chłopak ,więc położył jedną rękę na moich złożonych dłoniach.
- Nie myśl o tym. Wszystko będzie dobrze-powiedział to takim tonem,że mu uwierzyłam.
CZYTASZ
Podarował Mi Szczęscie
RomanceMadeleine jest ,,typową" nastolatką. Ma cudowne życie,jej ojciec ma dobrze prosperującą firmę a mama jest najukochańszą kobietą pod słońcem. Niby życie marzenie? Madeleine od małego byla cicha,skryta i nieufna. Nie lubila rozmawiać z ludźmi . Nie by...