8 Wiedziałem,że się zgodzisz .

10 0 0
                                    

Siedziałam u Oskara i oglądaliśmy film. Dał mi swoją bluzę,ponieważ moja koszulka była cała we krwi. Było mi w niej bardzo cieplutko. Oglądaliśmy ,,Harrego Potera",a jako,że nienawidziłam tego filmu,po prostu się nudziłam. Ale siedziałam cicho,bo nie chciałam przeszkadzać Oskarowi. On jednak to zauważył,bo zatrzymał film zerkając na mnie.

-Wszystko dobrze?

-Tak wszystko w porządku.

-Na pewno ? Jakas nieobecna jesteś. -odrwócil sie w moją stronę,patrząc na mnie z niepokojem.- Mad,posłuchaj nie musisz myśleć o tym co się wydarzyło.  To się nie powtórzy,zapomnij o tym i nie zadręczaj się. Okej?

-Tak,wiem. Jest dobrze ,serio.

-Czyżby film cię nudził?-przejżał mnie. Skubaniec.

-Przepraszam,ale Harry Potter to film,którego nie trawię. Oczywiście jeśli chcesz to oglądaj,nie będę Ci przeszkadzać.

-Boże wkońcu jakaś osoba,która tak samo jak ja nie cierpi Potera. Puściłem go,bo myślałem,że go lubisz. Bo każdy go lubi, ale ja sam go bardzo nie lubię. - uśmiechnął się- czyli mamy coś tam wspólnego.

-Chyba tak-jego telefon,który leżał na stoliku obok narożnika,na którym siedzieliśmy,zaczął dzwonić.
Oskar odebrał i mocno wsłuchiwał się w to,co ktoś mu mówi.
- Stary nie dzisiaj . Nie mogę wyjść. Jestem zajęty. ... Nie twój interes.....Urodziny Jacka?Kurwa faktycznie... Dobra przyjadę,tam gdzie zawsze?... Narazie.

Z rozmowy wywnioskowałam,że Oskar gdzieś wychodzi. Dziwnie się z tym poczułam,bo zajebiscie mi się z nim spędzało czas,ale no cóż. On też ma swoje życie .

-Sluchaj ziomek ma dzisiaj urodziny. Robią imprezę,więc muszę iść. Zajebiście mi się z tobą tu siedzi, ale to mój kumpel. Możesz iść ze mną ,jeśli masz ochotę.

Impreza?Ja? Śmieszne.

-W porządku,idź. Wrócę do domu.-zaczęłam kierować się w stronę wyjścia-miłej zabawy.

-Hej Mad,nie chcesz iść ze mną? Będzie fajnie. Poznam cię z moją paczką,trochę wyluzujesz. Napijemy się za Twoje urodziny. Nie daj się prosić.

Cholera ,on serio chce żebym z nim poszła.

-Nie sądzę,żeby to był dobry pomysł. I nie mam się w co ubrać-szukałam jakiejś wymówki.

-To zajebisty pomysł. A po ubrania możemy pojechać do twojego domu. Mamy jeszcze trochę czasu.

Byłam parę razy na imprezie z Samuelem ,ale nie sądziłam,że jeszcze kiedykolwiek będę. To wszystko dzieje się tak szybko. Nie wiem co mam o tym myśleć,ale jakas część mnie mówi mi abym poszła i zapomniała o świecie.

-No dobrze. - Zgodziłam się,wracając do chłopaka na narożnik.

-Powiedzieć ci coś?-zapytał chłopak

- Zamieniam się w słuch.-byłam zaciekawiona co chce mi powiedzieć.

-Wiedziałem,że się zgodzisz.

-Ach tak?

-Tak. Niewiadomo ile byś nie zaprzeczała,to i tak bym nalegał aż byś uległa. Mam ten dar-puścil mi oczko.
Uśmiechnęłam się na ten gest .

-Dobra zbierajmy się,jeśli chcemy zdążyć na imprezę. Musimy jeszcze zajechać do twojego domu. -powiedział po czym wstał,kierując się do drzwi.

Wstałam za nim. Ubraliśmy buty i wyszliśmy,z jak się okazało kamienicy. Okazało się,że mieszkał obok mojego liceum.

Po śmierci Samuela bardzo opuściłam się w nauce,i bardzo rzadko do niej chodziłam,więc nie zdałam. Teraz będę w 3 klasie zamiast kończyć tę budę.
Gratuluję,Mad.

Wsiadliśmy do jego auta,gdy nagle zobaczyłam ,że całe tylnie siedzenia są ubrudzonę moją krwią.

-Przepraszam za te plamy,jeśli mi pozwolisz to umyję jutro ci te siedzenia.-zaproponowałam

-Nie przejmuj się tym,to nie twoja wina. Dam auto do jakiejś myjni.

-Nie naprawdę,umyję ci je. I tak nie mam nic do roboty bo mam wakacje.

-Skoro nalegasz-uśmiechnął się do mnie ,gdy podjechaliśmy pod mój dom.

-Chcesz iść ze mną?-zapytałam

-Polubiłem twoich rodziców,więc z przyjemnością ich odwiedzę.

Wyszliśmy z auta kierując się w stronę drzwi. Oczywiście,kiedy przkroczyliśmy furtkę,podbiegł do nas Scooby. Rzucil sie na mnie ,później na Oskara. On chyba też go polubił.

Oskar
Weszliśmy do domu Madeleine,po czym zaczęliśmy się kierować do kuchni. Jej dom był na prawdę spory. Ale bardzo mi się podobał. Było w nim czuć tą miłość pochodzącą z posiadania rodziny. W kuchni siedzieli jej rodzice, gawędząc przy stole.

-Boże,Mad wszystko dobrze? Jak się czujesz?

Wczoraj opowiedziałem im wszystko,więc wiadome,że się martwili. Musiałem im wytłumaczyć co się stało,ponieważ widziałem jak blisko siebie byli i nie mogłem po prostu jej zabrać do siebie. Mam nadzieję,że Mad mnie za to nie zabije.

-Wszystko już dobrze ,mamo. Oskar opatrzył mi ranę,więc jest okej.

Wtedy wzrok rodziców Madeleine padł na mnie.

-Synu,jestem ci ogromnie wdzięczny. Bardzo ci dziękuję,za to wszystko.

Madeleine zniknęła gdzieś w domu,zapewne idąc sie przebrać.Zostałem sam z jej rodzicami,ale jakoś mnie to nie martwiło. Polubiłem tych ludzi.

-Wybieracie się gdzieś?-zapytała jej mama.

- Tak,idziemy na imprezę. Będziemy grzeczni,obiecu.. -jej tato nie dał mi dokończyć, mówiąc

- Schlejcie się w trzy dupy. Przyda wam się,a jej juz w zupełności. Tylko miej na nią oko,i nie ćpajcie okej?-czy on  właśnie to powiedział, czy się przesłyszałem?

-Yy,przepraszam ale pan mówi poważnie?

-Oskar,ja nie jestem głupi i dobrze wiem jakie macie potrzeby. Też kiedyś byłem młody. Powiem Ci coś ale nie mów jej o tym dobrze? -powiedział do mnie uciszajac swoj ton aby,jego córka go nie usłyszała.

-Jasne.

-Masz bardzo dobry wpływ na moją córkę, i bardzo się z tego cieszę. Widzę jak się usmiecha przy tobie. Od dawna nie widziałem jej takiej pełnej życia. Nie zepsuj tego. Dbaj o nią,jest bardzo wrażliwą osobą Oskar. Masz moje pozwolenie,żeby dzisiaj ją porządnie upić. Ale bądźcie ostrożni.

Zdziwiłem się bardzo na te słowa,ale nie zdążyłem odpowiedzieć ,ponieważ do kuchni weszła Mad. Byla ubrana w czarne rurki i czarną koszulkę.
Widziałem ją raptem 2 razy,a już wiem ,że jej ulubiony kolor to czarny. Ale mimo tej czerni było jej ślicznie. Zresztą jak zawsze. W jej oczach byla iskierka,która dodawała jej +100 do wyglądu. Uwielbiałem to.

- Gotowa? -zapytałem

-Tak ,chyba tak- odpowiedziała kierując się w stronę korytarza. Poszedłem za nią.

-Bawcie się dobrze.-powiedział jej tato

-Miłej zabawy,dzieciaki-rzucila jej mama.

-Dzięki,wrócę późno. Nie czekajcie na mnie.

- Oskar przywieziesz ją?-zapytal jej tato.

Widac bylo,że Madeleine miała rodziców,o jakich zawsze marzyłem. Kochających,troskliwych i gotowych zabić, za szczęście swojego dziecka. Zazdrościłem jej rodziców.

-Tak oczywiście,panie Alexie.-odpowiedziałem

-Mów mi Alex,zasłużyłes na to-zażartował-no już idzicie,bo wychleją wam najlepszy alkohol.

Podarował Mi SzczęscieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz