5.🥞😴🚙

53 9 2
                                    

•Peter•

-Peter, choć na słowo — powiedział pan Stark, a ja poszedłem za nim do innego pokoju. 
-Słuchaj młody, skoro znasz już moją siostrzenicę, to pilnuj jej. Sam doskonale wiesz, ile jest niebezpieczeństw w Nowym Jorku. 
-Zrobię wszystko, co z mojej mocy, panie Stark. Obiecuje.

•••

•Liv•

Usłyszałam za sobą szamotaninę i słowa cioci „maska". Odwróciłam się i zobaczyłam postać w czerwono-niebieskim stroju. Tą samą, która wczoraj pomagała policji przy napadzie na sklep. 
-Cześć doktorku, widziałeś gdzieś moje zapasy sieci?- powiedział Spider-man, wchodząc głębiej do pomieszczenia. 
-Witaj Par...- popatrzył na mnie i znów na postać- par...tnerze, drugi regał po lewej, trzecia półka - dokończył zmieszany.

Spidey podszedł do regału i wyciągnął z pudełka jakieś małe moduły, które wpiął w nadgarstki, chwile wcześniej wypinając te zużyte. Wyciągnął rękę w stronę sufitu i wystrzelił sieć, która zamiast w stronę sufitu poleciała w moją. Dzięki mojemu szybkiemu refleksowi uniknęłam sieciowego pocisku. 
-Przepraszam — powiedział Spider-man, wspinając się po suficie, z którego chwile później spuścił się na sieci parę centymetrów przede mną — Pierwszy wystrzał z nowego modułu sieciowego jest jak pierwszy pancake — zaczął żartobliwie — nigdy się nie udaje — zaśmiałam się, a on wyciągnął rękę w moją stronę
-Spider-man, jesteś tu nowa, prawda? -Liv, zgadza się pancake manie — mimo maski byłam przekonana, że w tym momencie się uśmiechnął.
-Przez Ciebie zgłodniałem...
-Właśnie chciałyśmy iść z ciocią na obiad. Chcesz się przyłączyć?
-Kusząca propozycja, ale muszę odmówić. Ciężko się je w masce.
-To do zobaczenia — uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę wyjścia. -Smacznego!
-Dzięki, pancake!

Po chwili spaceru po korytarzach znalazłyśmy się w kuchni połączonej z salonem. Pomieszczenie było bardzo przestronne i przytulne. Na kanapie siedziała Morgan i Nat, która rozmawiała z kimś przez telefon, a w kuchni stała brunetka i... android?!

-Czuj się jak w domu, Liv. Niestety za chwile mam ważne spotkanie — powiedziała ciocia, głośno wypuszczając powietrze.
-Okej, powodzenia — ciocia uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do schodów.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Po chwili złapałam kontakt wzrokowy z brunetką, która właśnie położyła talerz spaghetti na wyspie kuchennej.

Uśmiechnęłam się nieśmiało, a ona odwdzięczyła się tym samym i spytała po chwili:
-Liv, tak? - pokiwałam twierdząco głową.
-Wanda, głodna? - wyciągnęła talerz z daniem w moją stronę.
-Bardzo, dziękuje! - uśmiechnęłam się promiennie, a czerwony android podał mi sztućce.
-Jestem Vision, miło mi cię poznać panno Moore.
-Mi ciebie również — usiadłam na wysokim stołku przy blacie, trochę skołowana.
Pierwszy raz zetknęłam się z androidem. Niezbyt wiedziałam jak się zachować. Po chwili dołączyła do nas Nat i uratowała sytuacje — zaczęłyśmy rozmawiać o głupotach typu włosy, paznokcie, ubrania itd.

Gdy skończyłyśmy jeść spaghetti, które swoją drogą było mega dobre, do pokoju wszedł Peter. Zerknął na mnie z uśmiechem na twarzy i usiadł na kanapie obok Morgan, która jak zahipnotyzowania oglądała telewizje, w której leciał program przyrodniczy o pingwinach. Urocze.
-Jak szkolenie Pete? - spytała rudowłosa, siadając na kanapie z herbatą w dłoniach.
-Nawet dobrze, musiałem skoczyć do laboratorium  po „elementy" i „pomogłem" panu Starkowi przy „projekcie" – powiedział, kładąc akcent na niektóre słowa, co wydało mi się trochę dziwne.

•••

Powoli robiło się późno, byłam zmęczona i trochę śpiąca. Siedziałam na kanapie i oglądałam film z Peterem, Wandą i Visionem. W pewnym momencie przyszedł tata i oznajmił, że musi zostać na noc, bo okazało się, że przy reaktorze jest więcej pracy, niż się spodziewali. Happy ma odwieźć mnie i Petera do domów. W końcu jutro szkoła. Wstaliśmy z kanapy i ruszyliśmy w stronę wyjścia, przy którym czekał na nas Happy. Wsiedliśmy do samochodu i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

•••

Ze snu wyrwał mnie wkurzony głos Happy'ego: „Jak jeździsz idioto!"
Po chwili zorientowałam się, że zasnęłam oparta o ramię Petera. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego spanikowana. Najwyraźniej powód naszej pobudki był taki sam. Chłopak wyglądał na zaspanego. Dłońmi przetarł oczy i uśmiechnął się niewyraźnie. Chyba to by było na tyle z naszego snu – pomyślałam i miałam racje. Kilka minut później Happy zatrzymał się pod moim domem. Mężczyzna wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.
-Dziękuje za transport, Happy.
-Nie ma za co młoda — powiedział mężczyzna pogodnie. Odwróciłam się w stronę chłopaka.
-Do jutra, Pete.
-Do jutra, śpiochu — zaśmiał się, na co ja zmarszczyłam nos, po czym wysiadałam z samochodu i pomachałam Peterowi na pożegnanie.

Weszłam do domu i powędrowałam do kuchni. Odgrzałam kolacje, a po chwili przyszła mama i zaczęło się przesłuchanie. Następnie poszłam do góry, ogarnęłam się do spania, spakowałam plecak do szkoły i położyłam się na łóżku.

Co to był za dzień... - pomyślałam i wtedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Podniosłam telefon z szafki i odczytałam SMS-a. „Powodzenia w szkole. Wrócę jutro przed kolacją" ~ tata. Odłożyłam telefon z powrotem i zmęczona usnęłam. Tym razem w łóżku.

•Peter•

-Do jutra, śpiochu — Liv wysiadła z samochodu i pomachała mi na pożegnanie.
-Podoba ci się? - spytał znienacka Happy. -Kto? C co?
-Córka Moora. Przecież widzę, jak na nią patrzysz.
-N nie. Liv to t tylko koleżan... -Koleżanka, dla której musiałem przełożyć spotkanie z May i zawieźć twój pajęczy tyłek do siedziby — przerwał mi.
-Musiałem zaktualizować strój, wymienić moduły sieciowe, naprawić odnóża w drugim kostiumie... – Happy poprawił lusterko w taki sposób, żeby mieć ze mną kontakt wzrokowy. Podniósł jedną brew i popatrzył na mnie z miną „mnie nie oszukasz" - I chciałem ją lepiej poznać — dokończyłem niepewnie. Mężczyzna uśmiechnął się dumny z siebie, po czym dodał — statkuję was.
-C co robisz? - wybuchłem śmiechem.
-Statkuję. Shipuje. Statek-ship. Wiesz, o co chodzi — przewrócił oczami i zatrzymał się pod moim blokiem.

Otworzył bagażnik i wyciągnął walizkę z pajęczymi kostiumami.
-Nie mów May — podał mi bagaż.
-Ahoj kapitanie — zaśmiałem się i wszedłem na klatkę schodową.

Dziewczyna z Forest HillsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz