rozdział 5

26.4K 1.3K 376
                                    

- Charlie! Nie marnuj pogody i weź brata na plac zabaw!

Do moich uszu dotarł piskliwy krzyk mojej matki, która już trzecią dobę rozpakowywała nasze rzeczy. Kilka kartonów mieliśmy ze sobą, a kilka przyleciało niedawno ze Szwecji.

Tak, to było już raczej pewne - zostajemy w Leeds na stałe.

- Dlaczego? - jęknęłam, turlając się z łóżka.

- Leo ciągle mnie o to prosi. Sama wiesz, że nie mam czasu, a ty będąc na tyle duża mogłabyś z nim iść. - oznajmiła, stając w drzwiach mojego nowego pokoju, w którym oprócz łóżka i szafy nie znajdowało się jeszcze nic.

- Akurat teraz? - zapytałam.

Boże, moja matka chyba nie rozumiała, że pójście z młodszym bratem na plac zabaw nie było czynnością, którą chciałabym obecnie wykonać.

- Jesteś czymś zajęta? Jakoś nie widzę. - położyła dłonie na biodrach, patrząc na mnie gniewnie.

- Uh, nie. - westchnęłam i wstałam na nogi.

- Właśnie. Przeglądaniem konta Biebera na instagramie możesz się zająć po powrocie. - powiedziała i lekko uśmiechając się pod nosem opuściła mój pokój.

Podleciałam do drzwi i zdążyłam jeszcze tylko krzyknąć zanim zniknęła za zakrętem:

- Wcale nie przeglądałam jego instagrama! - wrzasnęłam,a w opdowiedzi dostałam tylko jej gromki śmiech.

Fuknęłam pod nosem i wyszłam na taras, gdzie siedział Leo i bawił się swoimi figurkami.

- Ruszaj się. - rzuciłam.

- Idziesz się ze mną pobawić!? - pisnął z podekscytowania.

- Nie, ale zabieram Cię na plac zabaw. - uśmiechnęłam się lekko. - Idź ubierz buty. - poleciłam.

- Dobrze Charlie! - odkrzyknął wesoło i pobiegł do przedpokoju, natomiast ja udałam się do toalety.

Gotowa podeszłam do brata.

- Źle założyłeś. - westchnęłam, patrząc na jego małe trampki, które wsadził lewy na prawą nogę i odwrotnie.

Przykucnęłam przy nim i szybko to zamieniłam. W końcu mogliśmy iść.

- Wychodzimy! - wrzasnęłam informując mamę.

~ * ~

- Kupisz mi piciu, proszę? - zapytał młody, kiedy przechodziliśmy obok jednego z pobliskich sklepików.

Nie znałam jeszcze zbyt dobrze tego miasta. Owszem, zdążyłam zauważyć, że było ładne i zadbane, ale nie potrzebowałabym dużo czasu żeby się tutaj zgubić.

Na szczęście teraz wiedziałam, gdzie mieliśmy iśc i jak, bo byłam tutaj z Leo już dzień po naszym przyjeździe.

- Co chcesz pić? - zapytałam, wchodząc z nim do spożywczaka.

- Wodę. - odparł krótko.

- Nie chcesz coli czy coś? Mama się nie dowie. - zaśmiałam się, widząc jego poważną postawę.

- Mama mówi, że od słodkich napojów psują się zęby. - powiedział.

- Od kiedy zrobiłeś się taki przemądrzały? - parsknęłam, dając sprzedawczyni pieniądze za wodę.

Podałam butelkę bratu, a on sprawnie ją odkręcił i wziął łyka po czym oddał ją mnie.

- Muszę być bardziej dojrzały skoro nie ma już taty. - uśmiechnął się blado, a moja radość szybko zniknęła.

footballer || z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz