Pan Poe - przykro mi dzieci, Doktor Montgomery wydawał się odpowiednim opiekunem i rodzicem.
Klaus - był aż nadto odpowiedni.
Wioletka - proszę nas mu nie oddawać.
Pan Poe - skądże dzieci, to szokujące że Doktor Montgomery zmarł, ale nie przekażę was asystentowi, nie bez odpowiednich dokumentów.
Ja - Panie Poe, a co będzie ze mną? Ja nie mam mamy ani taty, nie znam większości swojej rodziny.
Pan Poe - spokojnie Lauro, będziesz razem z Baudelaire'ami.
Ja - no dobrze - uśmiechnęłam się lekko na myśl że będę z przyjaciółmi, nagle usłyszeliśmy krzyk z Gabinetu Gadów,więc weszliśmy do środka.
Pan Poe - co się dzieje?
Stefano - siostra Lucafont przestraszyła się jaszczurki.
Klaus - przecież to Gabinet Gadów.
Pielęgniarka - ale ze faktycznie?
Stefano - przyszliście w samą porę, siostra zakończyła autopsję.
Ja - przyczyna zgonu?
Pielęgniarka - ukąszenie węża
Klaus - napewno?
Pielęgniarka - dwa ślady kłów na policzku, tylko wąż mógłby to zrobić.
Stefano - co za tragedia, sprawa zamknięta
Wioletka - ale wujcio Monty jest...był jednym z najlepszych herpetologów świata, nie dał by się usiąść.
Pielęgniarka - zbadałam krew, jest w niej jad z jednego z najbardziej śmiercionośnych węży świata.
Pan Poe - którego?
Stefano - Niewiarygodnie Jadowitej Żmiji.
Ja - co proszę?!
Wioletka - to nie możliwe, Niewiarygodnie Jadowita Żmija to jedno z najbardziej przyjaznych i najmniej szkodliwych węży w królestwie zwierząt.
Pan Poe - ależ Wioletko nazwa mówi sama za siebie.
Ja - Monty nazwał ją tak żeby wystraszyć Towarzystwo Herpetologiczne.
Stefano - jakiś stuknięty, kiepski opiekun.
Wioletka - był cudownym i troskliwym człowiekiem, Niewiarygodnie Jadowita Żmija nikogo by nie skrzywdziła.
Stefano - jak chcecie to udowodnić skoro nie wiecie gdzie ona jest.
Ja - wiemy, jest... - zobaczyliśmy pustą otwartą klatkę.
Stefano - uciekła z miejsca zbrodni? podejrzane.
Pan Poe - wszystko się zgadza, Doktor Montgomery źle zamknął klatkę, żmija się wyśliznęła i zabiła go.
Stefano - nigdy się nie dowiemy co zrobił Doktor Montgomery by zasłużyć sobie na taką wściekłość żmiji, ja nic nie wiem o wężach, dotarłem tu niedawno podobno co pełza to wredne.
Pielęgniarka - urok egzotycznych zwierzątek, może natury nie należy oswajać.
Klaus - jak się nazywasz?
Pielęgniarka - Doktor Lucafont to znaczy siostra Lucafont.
Klaus - co proszę?
Pielęgniarka - Siostra Lucafont
Ja - nie rozumiemy przez maske.
Pielęgniarka - Siostra Lucafont! - "pielęgniarka" zdjęła maske.
Ja - Panie Poe to nie siostra tylko wspólnik Hrabiego Olafa.
Pan Poe - Hakoręki który pracował jako mój sekretarz i zepsuł maszynę?.
Klaus - nie.
Pan Poe - innych nie poznałem, zresztą Hrabia Olaf jest setki kilometrów stąd.
Stefano - albo milimetrów.
Pan Poe - właśnie..proszę?
Stefano - niewiarygodnie jadowita żmija, może być kilka milimetrów od nas - nagle usłyszeliśmy jakieś dźwięki więc zaczęliśmy biec w stronę drzwi - znowu ona.
Wioletka - to zegar ze skrzeczącą iguaną.
Stefano - ale już późno, statek prospero wypływa o 17, idźcie na górę dzieci i spakujcie się na wycieczkę do Peru.
Ja - nie możemy płynąć ze Stefano, nie mamy dokumentów.
Pan Poe - racja, wydaje się pan dobrym panem ale dzieci nie mogą wyjechać. Jedźmy już. - mieliśmy iść w stronę drzwi ale, Stefano szarpnął mnie za ramię i zablokował drzwi.
Stefano - nigdzie nie jedziecie
Pan Poe - dlaczego?
Stefano - musimy znaleźć najpierw tą wściekłą żmije prawda siostro?
Pielęgniarka - owszem.
Pan Poe - to absurd, już jestem spóźniony do banku a spodziewam się awansu.
Stefano - bank później, siostra Lucafont poinformowała mnie ze dom zostanie objęty zamknięciem.
Pan Poe - to znaczy...
Stefano - Kwarantanna!
Ja - możesz mnie puścić? , to boli - Stefano bardziej mnie zrzucił niż puścił przez co wylądowałam na podłodze, Klaus pomógł mi wstać bo, Wioletka trzymała Słoneczko.
Wioletka - nic Ci nie jest?
Ja - na szczęście nie.
Nagle zapadła niezręczna cisza.
Stefano - Kwarantanna!
Pan Poe - jak długo to potrwa?
Stefano - wszystko zależy od policji - usłyszeliśmy dzwonek do drzwi - to pewnie oni.
Pan Poe - reagują zaskakująco szybko jak na wieś - otworzył im drzwi a tam wysoki pan w przebraniu policyjnym, dwie staruszki i pana z sztucznymi rękoma mówię tak ponieważ, odrazu dostrzegłam że to poplecznicy Hrabiego. Hakoręki, Łysy i kobiety o białych twarzach.
Hakoręki - Mobilne Laboratorium Kryminalistyczne.
Łysy - do usług.
Staruszki - złapiemy węża.
Klaus - to wspólnicy Hrabiego Olafa.
Ja - w przebraniach, naprawdę pan tego nie widzi?
Pan Poe - nie dzieci, dorośli przebierają się tylko na bale charytatywne albo jeśli są aktorami.
Klaus - są aktorami.
Hakoręki - wy dwie robicie blokadę nie wpuszczacie ani nie wypuszczacie nikogo, wy dwaj bierzcie ciało do koronera na przesłuchanie.
Pielęgniarka - nikt miał nie wychodzić.
Hakoręki - nikt, poza wami - "siostra Lucafont" pobiegła za innymi do Gabinetu Gadów.
Ja - poznaje go pan? To Hakoręki.
Wioleta - te dwie kobiety występowały w sztuce Hrabiego Olafa.
Pan Poe - nie ładnie podważać autorytet władzy, kobiety w sztuce miały okropny makijaż a on otwiera puszkę rękami a nie hakami.
Klaus - to jedzenie wujcia Monty'ego, zostaw to.
Hakoręki - chciałem zjeść kilka brzoskwiń.
Pan Poe - oni straciły dziś wuja a jedna z nich ojca, napewno pan rozumie, dzieci zaczekajcie na górze dorośli wszystko załatwią.
Klaus - Panie Poe...
Pan Poe - dorośli wszystko załatwią
Ja - chodź Klaus, dorośli niczego nie załatwią my to zrobimy - szliśmy powoli po schodach na górę patrząc na przykryte ciało taty, zachciało mi się strasznie płakać ale Klaus objął mnie ramieniem by dodać mi otuchy, Wioletka uśmiechnęła sie smutno. Poszliśmy do naszego pokoju.
Wioletka - wiemy że Niewiarygodnie Jadowita Żmija nie zabiła wujcia Monty'ego - odłożyła Słoneczko na moje łóżko.
Ja - i że zrobił to Hrabia Olaf.
Klaus - pan Poe nigdy nam nie uwierzy.
Wioletka - nie bez dowodu.
Klaus - siostra Lucafont może być fałszywą siostrą lecz wujcio Monty miał ślady po zębach, widziałem rano.
Ja - a ja widziałam niewiarygodnie jadowitą żmije, była w klatce.
Wioletka - Hrabia Olaf musiał ją wypuścić.
Klaus - albo zabić.
Słoneczko - to okropne.
Ja - wiem że się lubiłyście Słoneczko.
Słoneczko - lubimy gryźć.
Klaus - jeśli znajdziemy węża...
Wioletka - albo dowiemy się jak naprawdę zmarł Monty.
Ja - udowodnimy ze zwierzę jest niewinne.
Wioletka - i Stefano ją wrobił.
Klaus - Pan Poe każe aresztować Hrabiego Olafa.
Ja i Wioletka - i nie popłyniemy do Peru.
Klaus - gdybyśmy wcześniej znaleźli dowód, Monty by żył.
Wioletka - jeżeli poślemy Hrabiego za kratki nikogo już nie skrzywdzi.
Klaus - w tym nas.
Ja - zdołasz wrócić do Gabinetu Gadów?
Klaus - chyba wiem jak to zrobić.
Chłopak wyszedł przez okno i zostałyśmy same w pokoju.
Ja - słyszysz? ktoś wchodzi po schodach.
Wioletka - Hrabia Olaf...
Słoneczko - schowajmy się.
Wzięłam małą na ręce i schowałyśmy się tak by nie było nas widać.
Stefano - sieroty, statek czeka..sieroty?
Gdy zaczął nas szukać w szafie, uciekłyśmy i wyszłyśmy z domu tak by nikt nas nie zauważył. Gdy podeszłyśmy do auta odłożyłam Słoneczko na trawę.
Ja - tu będzie Ci wygodnie, popilnujesz drzwi?
Słoneczko - przyjęłam.
Wioletka związała swoje długie włosy wstążką i zaczęła obmyślać plan. Kiedy mi powiedziała wyjęłam kluczyki od samochodu i dałam je małej.
Wioletka - pomożesz nam?
Najmłodsza wzięła od nas i zaczęła je gryźć.
Słoneczko - praca zespołowa - podała nam kluczyki.
Ja - dzięki Słoneczko.
Wioletka dzięki breloczkowi które pogryzła malutka otworzyła nimi walizkę która była zamknięta na kłódkę. Gdy otworzyłyśmy walizkę zobaczyłyśmy...
Ja - szmaty i kostiumy Hrabiego Olafa.
Wioletka - nie tylko - zaczęła grzebać w walizce i znaleźć jakąś pożyteczną rzecz. Gdy spojrzałam na miejsce na którym siedziała Słoneczko, małej nie było. Potem spojrzała się brunetka.
Wioletka - Słoneczko?
Stefano - trochę chmurek - zaczął nas szarpać - miałyście być grzeczne, grzeczne dziewczynki nie grzebią w czyiś rzeczach zwłaszcza...nie była zamknięta?
Ja - była.
Stefano - sprytne ale napewno nie starczy Ci sprytu, mam cztery bilety do Peru miałem zabrać was, Klausa i Słoneczko bo jestem miły ale wy mi wystarczycie - usłyszeliśmy zegar - to zegar ze skrzecząca iguaną - przy okazji gdy nie zwracał na nas uwagi wyrwałyśmy się i uciekłyśmy trzymając się za ręce. Stefano zaczął nas gonić więc przyspieszyłyśmy tempo.
Gdy dotarłyśmy do domu zobaczyłyśmy Słoneczko razem z Niewiarygodnie Jadowitą Żmiją.
Pan Poe - o rety, o jejku Mario, Józefie, Zeusie, Hero i Nathanielu Hawthornie!
Łysy - co to za wąż?
Ja - Niewiarygodnie Jadowita Żmija - Wioletka mnie puściła.
Pan Poe - nie dotykaj jej! chwyć ją uciekaj, zabij, zostaw, nakarm, broń
ukąsiła ją! spokojnie! wezwijcie pogotowie, naukowca, wezwijcie moją żonę! to okropne, zróbcie coś jesteście z policji!
Staruszka - ale dziecko się bawi.
Słoneczko zaczęła klaskać rączkami i przytulać się do żmiji.
Pan Poe - z Niewiarygodnie Jadowitą Żmiją?
Klaus - z dziennika wypraw Doktora Montgomery'ego 24 kwietnia : „Niewiarygodnie Jadowita Żmija nie skrzywdziłaby muchy, podawałem jej muchy dziś rano jest przyjazna, łagodna, skłonna do zabawy i mądra...
Ja -...gdy się ją oswoi może stanowić stanowić wspaniałego pupila” - dokończyłam, uśmiechnęłam się do niego i stanęłam obok bruneta - dlatego nie mogłaby zabić Monty'ego.
Pan Poe - wydaje się nie groźna
Stefano - co z tego, są tu inne jadowite węże które mogły to zrobić, mamba zła kąsa i dusi, pyton drażliwy jest morderczo ponury a wilkowąż wirginijski może zabić maszyną do pisania.
Klaus - skąd wiesz?
Stefano - czytałem o wężach w bibliotece Gabinetu Gadów, jestem ekspertem w tej dziedzinie.
Słoneczko - aha!
Ja - czyżby? jeszcze dzisiaj nam mówiłeś że nic nie wiesz o wężach.
Pan Poe - to prawda, proszę wyjaśnić - znowu zaczął kaszleć - oczekuje wyjaśnień.
Stefano - twierdziłem że nic nie wiem o wężach z wrodzonej skromności.
Klaus - nie byłeś skromny, nigdy nie byłeś
Ja - kłamiesz!
Pan Poe - okaż szacunek dorosłemu.
Ja - teraz też kłamie, to kłamca i morderca, zabił Monty'ego i kiedyś też chciał mnie zabić - poraz kolejny brunet mnie objął.
Stefano - nie macie dowodów.
Wioletka - mamy - wróciła z jego walizką którą wcześniej przeglądałyśmy - ja i Laura wam wszystko opowiemy.
Brunetka wysypała rzeczy z walizki.
Pan Poe - co to?
Ja - dowody które znalazłyśmy w walizce Stefano.
Stefano - otwartej wytrychem.
Pan Poe - to prawda?
Wioletka - nagła sytuacja.
Pan Poe - grzeczne dziewczynki nie mają takich talentów.
Klaus - Wioletka i Laura są grzeczne i mają wiele talentów.
Pan Poe - kontynuujcie
Ja - gdy Monty zmarł nabraliśmy podejrzeń, wiedzieliśmy że zabił go Stefano.
Pan Poe - ale na policzku były ślady kłów.
Wioletka - też zauważyłyśmy, dlatego przeszukałyśmy jego walizkę, wiedziałyśmy że nie zostawi dowodów, wtedy znalazłyśmy to.
Stefano - drobiazg, dużo rupieci które odkryłyście nie legalnie więc sąd nie uzna tego za dowód.
Ja- faktycznie rupiecie poza tym - pokazałam próbkę jadu - mój tata powiedział że trzyma wszystkie próbki jadu w szafce, jeśli otworzy pan tamtą szafkę będzie brakować jednej próbki.
Pan Poe - jest puste miejsce, na tabliczce pisze „mamba zła”.
Klaus przeczytał o mambie i jego jadu z dziennika taty.
Słoneczko -aha!
Stefano - proste, mamba zła wymknęła się z terriarium, ukradła fiolkę własnego jadu i zamordowała Montgomery'ego.
Pan Poe - to idiotyzm.
Stefano - te ślady...
Ja - nie zostawił ich wąż, początkowo ja i Wioletka nie wiedziałyśmy co to takiego, spojrzałyśmy jak na te elementy jak na części maszyny. Okazało się że pasują do siebie, narzędzie zbrodni - pokazałam wszystkim to narzędzie zbrodni.Hejo, macie i kolejny rozdział. Następny rozdział będzie w poniedziałek zostawcie gwiazdke dla motywacji papa :*
CZYTASZ
jedno spojrzenie|Seria Niefortunnych Zdarzeń
Fanfiction"jesteśmy tu razem, na dobre i na złe" ~~~~~~~~~~~~~~ ᵗᵃ ᵒᵖᵒʷⁱᵉˢᶜ ᵐᵒʷⁱ ⁿᵃᵐ ᵒ ˡᵒˢᵃᶜʰ ᵈᶻⁱᵉᶜⁱ ᵇᵃᵘᵈᵉˡᵃⁱʳᵉ'ᵒʷ, ʷⁱᵒˡᵉᵗᶜᵉ,ᵏˡᵃᵘˢⁱᵉ ⁱ ˢˡᵒⁿᵉᶜᶻᵏᵒ. ˢᵗʳᵃᶜⁱˡⁱ ᵒⁿⁱ ᵖᵒˢⁱᵃᵈˡᵒˢᶜ ⁱ ʳᵒᵈᶻⁱᶜᵒʷ ʷ ˢᵗʳᵃˢᶻⁿʸᵐ ᵖᵒᶻᵃʳᶻᵉ. ᵐⁱᵉˡⁱ ⁿⁱᵉᵖʳᶻʸʲᵉᵐⁿᵒˢᶜ ᵗʳᵃᶠⁱᶜ ᵈᵒ ⁿⁱᵏᶜᶻᵉᵐⁿᵉᵍᵒ ʷᵘʲᵃ ʰʳᵃᵇⁱᵉᵍᵒ...