Noi tak chodziliśmy po szkole, moja dawna przyjaciółka była dosyć kapryśna, nie tak jak kiedyś i szczerze mówiąc w środku byłam zrozpaczona że tak się zachowuje, dotarliśmy do małego korytarza:
- nie wiem co tu jest, nie zapuszczam się tutaj - stwierdziła Karmelita, zawsze w niej widziałam jakieś minusy, jeden z nich był to fakt że nie znosiła książek a ja kochałam czytać
- według szyldu to Biblioteka - odezwał się Klaus, gdy na niego spojrzałam pomyślałam sobie że na jego twarzy jest wymalowana chęć wejścia tam i dowiedzenia się nowych rzeczy, na twarzy Wioletki i Słoneczko widziałam to samo. Zresztą sama chciałabym się dowiedzieć, mam tak wiele pytań, zabrakłoby kartek
- tylko zakalec zauważyłby coś takiego - odpyskowała niższa dziewczynka, o niej to może nie wspomnę, na jej twarzy można było tylko i wyłącznie ujrzeć 3 rzeczy: chęć zwycięstwa, kapryśną księżniczkę, dawną przyjaciółkę za którą się tęskni... - nie mówię o tobie Lori - obróciła się w moją stronę po czym ponownie wzięła moją rękę. Nasze dawne przezwiska...Karen i Lori, właściwie same nie wiedziałyśmy skąd one się wzięły, tak już poprostu zostało. Nagle z biblioteki wyszła kobieta z paroma książkami, ba nawet więcej. Wyglądała bardzo promiennie, z tego co udało mi się zrozumieć była to bibliotekarka, zdaje mi się że pani po trzydziestce, wysoka i szczupła, jej włosy były związane w koka, na twarzy kobiety widniał uśmiech, męcząc się z trzymaniem parunastu książek w jednej ręce i otwieraniu drzwi od Biblioteki spojrzała się na nas poszerzając uśmiech na twarzy, gdy rudowłosa zauważyła bibliotekarkę odrazu chciała iść jak widać chyba miała wobec niej złe zamiary
- Dzień Dobry, pewnie jesteście nowymi uczniami naszego internatu o których tyle słyszałam - powiedziała do nas kołysząc się na boki, nie mogła utrzymać tych książek lecz ostatecznie na swoich wysokich szpilkach potrafiła utrzymać równowagę - Baudelaire'owie? - spytała się, chyba o mnie nigdy słyszała, jednak gdy ujrzała moją smukłą twarz zmrużyła oczy, czy ja o czymś nie wiem? - Laura Montgomery? aleś ty wyrosła! - że co?! owszem byłam zadowolona z tego że jednak o mnie słyszała ale skąd to "aleś ty wyrosła!" muszę z nią później porozmawiać, po dłuższym czasie wpatrując się w wysoką kobietę przed moimi oczami pojawił się ktoś niższy o rudych brwiach i włosach oraz piegach na twarzy, no tak..czasami psuje konwersacje
- nie gadajcie z bibliotekarką bo ona dziwnie pachnie - sądząc jaka teraz jesteś to oczywiste..
- Karmelito, zawsze miło Cię widzieć - odpowiedziała z sarkazmem. Ta uśmiechnęła się kpiąco i obróciła się tupając swoimi bucikami.
- Biblioteka to wyspa na morzu ignorancji... - zaczął chłopiec
-...zwłaszcza jeśli jest wysoka, a całe otoczenie zalała powódź - dokończyła, na jej uwagę uśmiechnęliśmy się, cała czwórka. Dlaczego tą piękną chwilę przerwała nam "moja droga przyjaciółeczka"? niecierpliwa jesteś widzę..pani Plujko
- Ruchy! - pociągnęła mnie za rękę będąc naprawdę wściekła i irytująca.
- Cóż..odwiedźcie mnie - puściła nam oczko i wróciła z książkami na głowie do swojej krainy wiedzy posyłając jej szczery uśmiech odeszliśmy z powrotem do poczekalni.
- To gabinet wicedyrektora Nerona, mieliście tu wejść 10 minut temu, spóźnienie. - uśmiechała się ciągle jak ta mała toksyczna księżniczka, nie poznaje jej. Kiedyś również była urocza i wyglądała podobnie, ale z charakteru zmieniła się aż za bardzo, tęsknie za tym wszystkim.
- em..- zająknął się Klaus - dziękujemy?... - nie wiedział zapewnie co powiedzieć, widać po tym jak się do nas zwraca, właściwie do nich bo 11 letnia nadal widzi we mnie starszą siostrę, muszę się więcej dowiedzieć, mam pytań tak wiele...
- to za mało, zgodnie z tradycją za oprowadzenie należy się napiwek
- napiwek? - zapytała z niedowierzaniem Wioletka
- Tak! jesteś głuchym i ślepym zakalcem za którego będzie Cię uważać cała szkoła jak zobaczy Ciebie z twoją rodzinką?! - zastukała swoim butem do gabinetu wicedyrektora. Ze swojej mordowni wyszedł Mężczyzna na sam jego widok chciało mi się stąd wyjść, miał włosy w nieładzie, wręcz miał zakola, lekko otyły, pobrudzony garnitur, ogromny nos i krzaczaste brwi. Już wiem co nas czeka.
- kto śmie zakłócać geniuszowi próbę? - wlepił w nas gały z irytacją na twarzy.
- Baudelaire'owie i Montgomery. Spóźnili się na spotkanie - matko boska czy kiedykolwiek przestaniesz ich poniżać? Co z Tobą nie tak?
- Jak śmiecie się spóźniać! - krzyknął wicedyrektor Neron
- Tylko niech Pan nie kara mojej przyjaciółki Montgomery, będę bardzo smutna - spojrzała się na Pana Dyrektora, najwyraźniej była jego pupilkiem co było właściwie widać no bo Karen była uważana jako "sama słodycz" przez nauczycieli, podlizywała się, nagle rudowłosa pokazała gestem aby ten się schylił a ona szepnęła mu parę słów na ucho. Ciekawa jestem tylko co to było, miejmy nadzieję aby Baudelaire'owie nie mieli przeze mnie problemów, to moi przyjaciele, ale sądząc po tym jak Klaus zaciskał pięści gdy patrzał jak Karmelitka się do mnie przytulał może stać się coś gorszego. Wolałam jednak być dobrej myśli, wcale nie myślałam o tym co mnie czeka gdy zostanę sam na sam z Baudelaire'ami?.. , czy Hrabia Olaf nas znajdzie w kolejnym przebraniu?.. , czy nasze całe życie będzie jak Seria Niefortunnych Zdarzeń?..
Neron pożegnał się z Plujko a Baudelaire'owie weszli do jego gabinetu, on miał z nimi sporo do pogadania, właściwie narazie nie miałam pojęcia dlaczego ja tam nie wyszłam ale czułam że się dowiem w najbliższym czasie...WITAJCIE MALINKI, TAK ŻYJE, chciałabym was bardzo przeprosić za to że nie jestem tak bardzo aktywna na wattpadzie ale szykuje nową książkę którą już od daaawna chciałam napisać i przykładałam się do tego wiele razy, jestem też wina przeprosiny że nie pisałam w przerwę świąteczną, tymrazem nie będę obiecywać kiedy dokładnie będą rozdziały tej książki ale również chciałabym was serdecznie powitać w 2022 roku <3
CZYTASZ
jedno spojrzenie|Seria Niefortunnych Zdarzeń
Fanfiction"jesteśmy tu razem, na dobre i na złe" ~~~~~~~~~~~~~~ ᵗᵃ ᵒᵖᵒʷⁱᵉˢᶜ ᵐᵒʷⁱ ⁿᵃᵐ ᵒ ˡᵒˢᵃᶜʰ ᵈᶻⁱᵉᶜⁱ ᵇᵃᵘᵈᵉˡᵃⁱʳᵉ'ᵒʷ, ʷⁱᵒˡᵉᵗᶜᵉ,ᵏˡᵃᵘˢⁱᵉ ⁱ ˢˡᵒⁿᵉᶜᶻᵏᵒ. ˢᵗʳᵃᶜⁱˡⁱ ᵒⁿⁱ ᵖᵒˢⁱᵃᵈˡᵒˢᶜ ⁱ ʳᵒᵈᶻⁱᶜᵒʷ ʷ ˢᵗʳᵃˢᶻⁿʸᵐ ᵖᵒᶻᵃʳᶻᵉ. ᵐⁱᵉˡⁱ ⁿⁱᵉᵖʳᶻʸʲᵉᵐⁿᵒˢᶜ ᵗʳᵃᶠⁱᶜ ᵈᵒ ⁿⁱᵏᶜᶻᵉᵐⁿᵉᵍᵒ ʷᵘʲᵃ ʰʳᵃᵇⁱᵉᵍᵒ...