Larry - napoje! Kawa dla pana, dla marynarza brzoskwiniowy drink...
Kapitan Szlam - Co?!
Larry - prezent od kogoś z kuchni, oraz woda i lód dla Baudelaire'ów i panny Montgomery.
Ja - zna pan nasze nazwiska?
Larry - oczywiście że nie znam - podał nam napoje i odszedł.
Pan Poe - zapomniałem o czym rozmawialiśmy, nie lubię tego uczucia...
Klaus - mówiliśmy że to Olaf
Kapitan Szlam - ten kelner? masz rację jest dosyć dziwny
Ja - nie kelner tylko ty!, pozbyłeś się cioci Józefiny i chcesz odebrać nam majątki!
Pan Poe - dlaczego Kapitan Szlam miałby zrobić coś tak okropnego swojej przyjaciółce?
Klaus - to nie Kapitan Szlam!
Wioletka - to Hrabia Olaf!
Bankier kolejny raz zaczął kaszleć.
Pan Poe - dzieci, byłem cierpliwy rozumiem że strata rodziców była straszna, robiłem co w mojej mocy by znaleźć wam jak najlepszy dom ale, nic wam wiecznie nie odpowiada, nawet teraz w obliczu obowiązującego testamentu oddającego was pod opiekę marynarza którego poznaliście wczoraj, zaczynacie rzucać niedorzeczne oskarżenia.
Kapitan Szlam - dobrze gada
Pan Poe - jeśli nalegacie udowodnie wam że Kapitan Szlam i Hrabia Olaf to dwie różne osoby, krok po kroku jak maluchom.
Słoneczko - wypraszam sobie! - nagle wszedł kelner.
Larry - Pocieszające Cheeseburgery!
Pan Poe - Olaf ma jedną długą brew
Larry - miałem spytać...
Pan Poe - a Kapitan ma jedną przepaskę na oko
Kapitan Szlam - uwiera
Larry - ...jeśli macie jakieś alergie pokarmowe...
Pan Poe - Hrabia Olaf ma tatuaż na lewej kostce
Larry - ...to powiem kucharzowi...
Pan Pod - a Kapitan kikut i kij od miotły.
Kapitan Szlam - protezę
Larry - ...który nie chciałby nikogo zatruć...
Pan Poe - Olaf ledwo poznał Józefinę a Kapitan Szlam zna ją od lat.
Kapitan Szlam - i jej męża jakiegoś tam.
Pan Poe - Olaf to łajdak i morderca który marzy o waszych majątkach a Kapitanowi zależy tylko na waszym wychowaniu.
Ja - mamy alergie na miętówki.
Larry - co?
Kapitan Szlam - zobaczymy, zrób mi dolewkę!
Pan Poe - przyznacie ze Kapitan Szlam niczym nie przypomina Hrabiego Olafa.
Kapitan Szlam - to prawda.
Wioletka - możemy wrócić do domu cioci Józefiny
Klaus - w tym liście było coś dziwnego
Pan Poe - już to przerabialiśmy, list nie jest podrobiony, błędy wynikają z nerwów kobiety która skoczyła z okna.
Kapitan Szlam - właśnie.
Pan Poe - Kapitanie, mam kilka dokumentów do podpisania.
Kapitan Szlam - po tym dzieci będą moje??
Pan Poe - tak, będzie Pan ich opiekunem.
Kapitan Szlam - i nic na świecie mnie nie powstrzyma?
Pan Poe - ciekawe sformułowanie ale owszem - przyszedł kelner z rachunkiem i czymś jeszcze.
Larry - oto rachunek, nie trzeba się spieszyć, napewno macie czas.
Kapitan Szlam - bankier zapłaci.
Pan Poe - w porządku.
Nagle w głowie zapaliła się lampka, zobaczyłam przed sobą miętówki, gdybyśmy je zjedli, Pan Poe by zobaczył że źle się czujemy i pójdziemy wtedy do domu cioci Józefiny, jakoś się wyleczymy i zbadamy list. Wzięłam z tacy miętówki i podałam Klausowi, on szepnął:
Klaus - Laura ale...
Ja - wiem co robię..
Klaus - pamiętasz co mi mówiłaś, o tej twojej alergii? Jest gorsza niż nasza.
Ja - zaufaj mi...
Pokiwał głową i dał Wioletce, siostra spojrzała się na brata ze zdziwioną miną, jednak ja pokiwałam głową żeby mi zaufała następnie brunetka dała małej ostatnią miętówkę. Szybko włożyliśmy je do buzi i poczuliśmy to...
Pan Poe - wyglądacie okropnie!
Ja - m-mamy reakcje..a-alergiczną.
Klaus - czuje się okropnie - chłopak jednak nie mógł nic powiedzieć bo, miał cały spuchnięty język.
Słoneczko - ja też.
Pan Poe - wielkie nieba! Wioletko, masz okropne czerwone plamy, Klaus masz spuchnięty język, Słoneczko masz to i to, Lauro ledwo co mówisz i masz te objawy co Wioletka.
Kapitan Szlam - to napewno drobiazg.
Pan Poe - drobiazg? spójrz na dzieci.
Kapitan Szlam - muszą tylko odetchnąć.
Ja - m-myślę że powinniśmy wrócić d-do domu i odpocząć...
Pan Poe - dobry pomysł
Kapitan Szlam - jemy brunch, wracajcie do jedzenia!
Pan Poe - Kapitanie, dzieci źle się czują zapłaćmy i zawieźmy je do domu.
Wioletka - sami pójdziemy do domu.
Kapitan Szlam - nie mogę zostawić was samych.
Pan Poe - mamy do wypełnienia dokumenty adopcyjne a ja chętnie skorzystam z obniżki biletów na Psotny Prom z okazji huraganu Herman.
Wioletka - wypełnijcie papiery i dokończcie jedzenie.
Ja - K-Kapitan Szlam odbierze n-nas z domu c-cioci Józefiny - brunetka wstała i wzięła małą na ręce.
Klaus objął mnie i wyszliśmy z restauracji.
Kapitan Szlam - do zobaczenia wkrótce.
Wioletka - nic nie rozumiem ale, myślę że powinniśmy rozszyfrować list cioci zanim Olaf i Pan Poe wypełnią dokumenty, jak dostaniemy się do domu?
Taksówkarz - podwieźć kogoś za przystępną cenę?
Gdy dotarliśmy do domu, uwierzcie lub nie ale czułam się tak słabo że upadłam na ziemię, brunet mógł tylko mi pomóc,wziął mnie na ręce.
Wioletka zapłaciła a kierowca odjechał.
Ja - n-niedługo nadejdzie Huragan H-Herman.
Klaus - biblioteka.
Wioletka - dobry pomysł.
Brunet znowu zaczął coś mówić jednak znowu go nie rozumieliśmy.
Słoneczko - whuh? (co?)
Wioletka - ja i dziewczyny wykąpiemy się w sodzie oczyszczonej żeby wyleczyć wysypkę, zanieś Laurę na górę i zbadaj list.
Po jakimś czasie, mogłam już normalnie chodzić i mówić bez jąkania się.
Wioletka - miałeś rację, soda oczyszczona działa cuda.
Słoneczko - i relaksuje
Klaus - w porządku? - przytulił mnie i brunetke lekko.
Ja - tak już dobrze.
Wioletka - jak Twój język?
Klaus - lepiej, jeśli chodzi o badania zobaczcie same.
Ja - co to?
Klaus - list cioci Józefiny.
Wioletka - "mój"
Klaus - pamiętam.
Ja - ciocia napisała "mój" a powinna napisać "swój"
Klaus - żeby zwrócić naszą uwagę, spójrzcie na drugie zdanie.
Wioletka - "me zerce jest zimne jak Ike a życie nieletkie" dwa błędy.
Klaus - właśnie, chyba że to nie są błędy.
Ja - to wiadomość, przecież ciocia Józefina i Ike wymyślali tajne kody "Z" w serce, zamiast "S" "T" zamiast, "K"
I-S-Ł-A..Skisła Grota..
Klaus - tyle wiem, czemu swoje ostatnie słowa napisała o grocie?
Wioletka - to nie są ostanie słowa, może chciała żeby ludzie myśleli że nie żyje? Ludzie którzy nie zwracają uwagi na błędy.
Klaus - jak Olaf.
Ja - właśnie, może chciała nam przekazać, gdzie się ukrywa?
Klaus - i tam się właśnie ukrywa.
Ja i Baudelaire'owie - W Skisłej Grocie!
Pobiegliśmy do mapy.
Wioletka - musimy ją znaleźć
Klaus - jak dostaniemy się do Skisłej Groty?
Ja - zobacz na linie, Psotny Prom pływa do Lawendowej Latarni która stoi obok groty.
Klaus - widziałem rozkład w Doku Damoklesa, Psotny Prom wypływa co 17 minut.
Wioletka - zabierzmy to co potrzebne.
Klaus upadł na ziemię, przez piorun i potężny wiatr.
Ja - Klaus! Wioletka i ja się złapałyśmy mapy a Słoneczko klamki od drzwi swoimi zębami.
Wszystkie papiery z sejfu wyleciały na zewnątrz tak samo jak Niekompletna Historia Tajnych Organizacji.
Gdy wiatr już się odrobine uspokoił Wioletka wzięła Słoneczko i się schowały ale, ja próbowałam uratować Klausa. Jednak wiatr co chwilę się zmieniał i znowu był potężny jak przedtem.
Ja - Klaus! - również upadłam na podłogę i złapałam go za rękę.
Klaus - Laura! - nagle zobaczyliśmy zdjęcie na nim byli rodzice Baudelaire'ów i moi razem z Ike'em i ciocią Józefiną.
W pewnym momencie ja i brunet trzymaliśmy się dywana by nie spaść do Jeziora Łzawego który był pod nami. Połowa domu Józefiny znowu się "połączyła", pobiegliśmy do Wioletki i Słoneczko jak najszybciej ale, podmuch wiatru sprawił że znowu się przewróciliśmy.
Dom znowu zaczął się sypać więc biegliśmy jak najszybciej do wyjścia. Gdy się odwróciliśmy domu już nie było, gdy spojrzeliśmy w górę zauważyliśmy że zaczęło padać i zaczęło się robić coraz zimniej.
Byliśmy cali mokrzy.
Klaus - "zależnie od pogody"?!
Ja - co to znaczy?
Klaus - Psotny Prom w ogóle nie pływa.
Wioletka - jak dopłyniemy do Skisłej Groty?
Słoneczko - w pirackim stylu.
Zauważyliśmy łódki i płaszcze przeciwdeszczowe.
Klaus - ukradniemy żaglówkę i przepłyniemy przez Jezioro Łzawe w środku Huraganu Herman.
Ja - to też ukradniemy - zwróciłam się do rodzeństwa podając im płaszcze.
Wioletka - tylko ją pożyczymy, zwrócimy ją.
Ja - nikt się nie dowie co robimy.
Odepchnęłam się i łódka ruszyła.
Podróż nie była przyjemna ani spokojna, były okropne potężne fale, deszcz oraz wiatr. Gdyby nas rodzice zobaczyli dostali by zawału. Płynęliśmy bardzo szybko.
Klaus - czytałem książki o morskiej tematyce, wystarczy żeby żagiel złapał wiatr.
Wioletka - widziałam taki drążek w projekcie łodzi, nazywa się rumpel i porusza sterem.
Klaus - teraz musimy tylko przepłynąć Jezioro Łzawe podczas Huraganu.
W pewnym momencie wypadłam z łodzi.
Baudelaire'owie - Laura!!!
Klaus wskoczył do wody a Wioletka zajmowała się sterowaniem.
Brunet wyciągnął mnie z wody i uratował. Ciągle zadaje sobie to samo pytanie dlaczego tyle razy targłam się o śmierć?
Klaus - juz dobrze - przytulił mnie do siebie, Słoneczko również się dołączyła do przytulasa. Brunetka również chciała mnie uściskać jednak, ona musiała opanować stery.
Klaus trzymał mnie mocno tak bym znowu nie wpadła. Gdy Huragan i fale się uspokoiły, Słoneczko się odezwała.
Słoneczko - patrzcie!
Wioletka - to Lawendowa Latarnia.
Jak było już bardzo ciemno, a huragan minął.Dziewczyna mnie przytuliła.
Siedzieliśmy w ciszy tak parę minut ale, Klaus zaczął rozmowę.
Klaus - nigdy więcej nas tak nie strasz.
Ja - postaram się.
Słoneczko - ktoś tu się zakochał.
Wioletka lekko szturchnęła małą i zaśmiała się cicho.
Klaus - Jezioro Łzawe jest bardzo piękne, wcześniej tego nie zauważyłem.
Wioletka - patrzeliśmy na nie oczami ciotki Józefiny.
Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyliśmy...Hejo, moi drodzy wybaczcie mi za krótką przerwę ale, miałam sporo nauki i jeszcze sprawdziany na szczęście już jutro u mnie ostatni dzień szkoły i tydzień wolnego!
Jutro zapewne będzie nowy rozdział, postaram się je trochę nadrobić. W końcu obiecałam że, będę pisać codziennie więc dotrzymam słowa. Jeżeli chcielibyście jakieś fakty o mnie to piszcie tak lub nie, jeżeli tak napiszcie ile. miłej nocy/dnia/popołudnia/wieczoru hahah do zobaczenia jutro skarby! ❤️
CZYTASZ
jedno spojrzenie|Seria Niefortunnych Zdarzeń
Fanfiction"jesteśmy tu razem, na dobre i na złe" ~~~~~~~~~~~~~~ ᵗᵃ ᵒᵖᵒʷⁱᵉˢᶜ ᵐᵒʷⁱ ⁿᵃᵐ ᵒ ˡᵒˢᵃᶜʰ ᵈᶻⁱᵉᶜⁱ ᵇᵃᵘᵈᵉˡᵃⁱʳᵉ'ᵒʷ, ʷⁱᵒˡᵉᵗᶜᵉ,ᵏˡᵃᵘˢⁱᵉ ⁱ ˢˡᵒⁿᵉᶜᶻᵏᵒ. ˢᵗʳᵃᶜⁱˡⁱ ᵒⁿⁱ ᵖᵒˢⁱᵃᵈˡᵒˢᶜ ⁱ ʳᵒᵈᶻⁱᶜᵒʷ ʷ ˢᵗʳᵃˢᶻⁿʸᵐ ᵖᵒᶻᵃʳᶻᵉ. ᵐⁱᵉˡⁱ ⁿⁱᵉᵖʳᶻʸʲᵉᵐⁿᵒˢᶜ ᵗʳᵃᶠⁱᶜ ᵈᵒ ⁿⁱᵏᶜᶻᵉᵐⁿᵉᵍᵒ ʷᵘʲᵃ ʰʳᵃᵇⁱᵉᵍᵒ...