Jak większość wie trafiliśmy do Szkoły Powszechnej Imienia Prufrocka. Nie chciałam tutaj siedzieć, tak samo jak Baudelaire'owie. Jedyny plus był taki że trzymaliśmy się razem i to było najważniejsze. Naszą niezręczną ciszę która zapadła godzinę temu pomiędzy nami w końcu przerwała nam czternastoletnia:
- czuję się, jakbyśmy siedzieli tu od miesięcy - odezwała się Wioletka.
- siedzimy tu tak długo że Słoneczko nie wygląda już na niemowlę - powiedział jej brat, spojrzałam się na dziewczynkę, wyrosło jej parę zębów i umiała już normalnie chodzić, nie raczkować.
- gwałtowny wzrost? - spytała uśmiechając się lekko. No tak mała za niedługo skończy 3 lata, ja i Klaus 13 a Wioletka 15. Czas leci nieubłaganie.
- męczyły nas zdrady i przestępczość - znowu głos zabrała brunetka.
-praca nieletnich i pijawki - westchnął chłopak.
- a teraz nowa szkoła, wszystkiego możemy się spodziewać - spojrzałam w dół po wypowiedzeniu tego.
- nowa szkoła nas jeszcze nie męczyła- Klaus spojrzał się na mnie, chciał zbudzić nas w nadzieję że będzie dobrze, również się spojrzałam w jego piękne brązowe oczy, uśmiechając się lekko miałam już coś powiedzieć lecz usłyszeliśmy tupot tak jakby bucików na małych obcasach. Bucików ponieważ usłyszeliśmy również śmiech dziewczyny która zbliżała się do naszej ławki.
- cześć zakalce - ujrzeliśmy niską rudowłosą, twarz miała piegowatą, nie miała mundurka jak my, była ubrana cała na różowo, różowe buciki, sukienka, torebka i srebrna z diamentem brożka.
- witaj um..- rzekła najstarsza wstając by się przywitać lecz rudowłosa nie powiedziała swojego imienia więc zaczęła się z niej nabijać.
- um?! um?! jesteś skończoną idiotką?!, każdy wie że jestem...- o matko, zdałam sobie sprawe dlaczego ją kojarzę.
- Karmelita Plujko.. - wypowiedziałam jej imię i nazwisko, spojrzałyśmy sobie głęboko w oczy, ona chyba też zdała sobie sprawę dlaczego kojarzy tego ciemnowłosego zakalca stojącego obok Baudelaire'ów.
- Laura Montgomery..- tymrazem to ją zatkało wypowiadając jak się nazywam. Byłyśmy kiedyś przyjaciółkami, odkąd wyjechała byłam samotna i miałam tylko ojca. Kiedyś nie była taka wredna jak teraz, może to przez to zwraca się do innych "zakalce". Zawsze byłam od niej wyższa i charakterystyczne były u mnie rumieńce i naszyjnik z wężem od mamy. A u niej różowe ubrania i krótkie rude włosy. Przerywając tą chwilową grobową ciszę, odezwała się jedna z Baudelaire'ów.
- jestem Wioletka, to mój brat Klaus i Słoneczko siostra - wskazała na wszystkich członków swojego rodzeństwa później patrząc na mnie - widzę że Laurę już znasz.
- już?! od zawsze byłyśmy przyjaciółkami, ale musiałam wyjechać do miejsca do którego nie chciałam jechać i nie widziałyśmy się dwa lata!! - krzyknęła po czym podbiegła do mnie i się przytuliła, to wyglądało jakby ona była moją młodszą siostrą. A różniły nas tylko miesiące. Ale zdałam sobie sprawe że Baudelaire'owie usłyszeli słowo "przyjaciółki". Gardło mi się zacisnęło z nerwów. Brawo, teraz mnie znienawidzą że się z nią przyjaźniłam i szczerze nadal chce ale muszę ją zmienić, bo inaczej oni nie będą się do mnie odzywać przez cały ten czas. Oderwałyśmy się od siebie, ona szczerząc się wróciła na swoje miejsce a ja na swoje, mimo że chciałam się zakopać pod ziemią.
- co oznacza "zakalec"? - zapytał lekko zdenerwowany brunet.
- że jesteście głupimi zakalcami, a ja najbardziej wyjątkową osobą w tej szkole - zachichotała - oprócz ciebie - wskazała na mnie palcem. Wszyscy odwrócili się w moją stronę, Klaus widać był że był bardzo niezadowolony tym faktem że Karmelita to moja przyjaciółka z dzieciństwa, Wioletka nie była zdenerwowana ale jej wzrok miał na myśli "dlaczego?.." a Słoneczko nie skrywała w sobie żadnych emocji, nie miała zdania na ten temat. Chciałam uciec i rozpłakać się.
- mam was oprowadzić, to gabinet wicedyrektora Nerona. To geniusz a ja jestem jego ulubienicą, wiadomo dlaczego - znowu zachichotała i złapała mnie za rękę, ciągnąc mnie koło siebie - nie muszę nosić mundurka bo jestem urocza, za mną zakalce, chodź Lauro - powiedziała Karmelita, szybko stawiając małe kroczki prowadząc nas po szkole. Szkoła powinna być bezpiecznym miejscem gdzie odkrywa się nowe możliwości, pasję i uczy się nowych rzeczy, oraz jest się otwartym na ludzi i zawiera się nowe znajomości, przyjaźnie. Zazdroszczę tym którzy mogą się w takich szkołach rozwijać. Już widzę że tutaj knuje się coś niedobrego.Pov Klaus
- chodźcie zakalce!!! - krzyknęła swoim uroczym głosikiem nadal trzymając Laurę za rękę.
- to raczej nie komplement - zaczęła spokojnie Wioletka.
- dlaczego osoba którą kocham przyjaźni się z takim potworem?! - zacisnąłem zęby i pięści lecz szepnąłem, wolałem nie krzyknąć, już dawno miałem jej powiedzieć - a co jeśli ona jest taka jak Karmelita?.
- nie mam pojęcia, ale napewno jest jakieś wytłumaczenie na ten temat. Laura nie mogłaby być zła, to nie do niej podobne, przysięgam że jakoś się dowiem Klaus - uśmiechnęła się by dodać mi otuchy ale najwyraźniej to nie pomogło. Westchnęła i próbowała zmienić temat - gapią się na nas.Pov Laura
- bo jesteśmy nowi - powiedziałam i szybko zagryzłam wargę nerwowo Karmelita zaprzeczyła.
- bo ich dom spłonął a Twój ojciec nie żyje - zatrzymała się na chwilę - przepraszam kochana - spojrzała się na Baudelaire'ów - przeprosiny was nie dotyczą - zachichotała Karmelita.
Zauważyłam jedno znane motto, Memento Mori, od sztandaru po tablice wyników na szkolnym boisku.
- To nasze boisko, trenerka wyjechała na rozgrywki więc każe im robić pajacyki gdy najdzie mnie taka ochota - spojrzałam się na jej kolor paznokci, zawsze miałyśmy ten odcień różu gdy urządzałyśmy sobie nocowania - tobie też pomaluje - wyszczerzyła się Plujko.
- Memento Mori - odczytał motto brunet - "Pamiętaj że umrzesz".TAK KOCHANI, POWRACAM Z MOTYWEJSZYN DLA WASSS. WIEM ZE TROCHĘ KRÓTKIE ALE NA DZISIAJ WYSTARCZY MI TELEFONU. WIĘC NO, DZIEKUJE BARDZO ZE CZEKALIŚCIE, Z OKAZJI ZDALNYCH I PRZERWY ŚWIĄTECZNEJ, BĘDĘ PISAĆ WIĘCEJ. KOCHAM WAS, BAJO<333.
CZYTASZ
jedno spojrzenie|Seria Niefortunnych Zdarzeń
Fanfiction"jesteśmy tu razem, na dobre i na złe" ~~~~~~~~~~~~~~ ᵗᵃ ᵒᵖᵒʷⁱᵉˢᶜ ᵐᵒʷⁱ ⁿᵃᵐ ᵒ ˡᵒˢᵃᶜʰ ᵈᶻⁱᵉᶜⁱ ᵇᵃᵘᵈᵉˡᵃⁱʳᵉ'ᵒʷ, ʷⁱᵒˡᵉᵗᶜᵉ,ᵏˡᵃᵘˢⁱᵉ ⁱ ˢˡᵒⁿᵉᶜᶻᵏᵒ. ˢᵗʳᵃᶜⁱˡⁱ ᵒⁿⁱ ᵖᵒˢⁱᵃᵈˡᵒˢᶜ ⁱ ʳᵒᵈᶻⁱᶜᵒʷ ʷ ˢᵗʳᵃˢᶻⁿʸᵐ ᵖᵒᶻᵃʳᶻᵉ. ᵐⁱᵉˡⁱ ⁿⁱᵉᵖʳᶻʸʲᵉᵐⁿᵒˢᶜ ᵗʳᵃᶠⁱᶜ ᵈᵒ ⁿⁱᵏᶜᶻᵉᵐⁿᵉᵍᵒ ʷᵘʲᵃ ʰʳᵃᵇⁱᵉᵍᵒ...