Nowy Dom

265 19 3
                                    

Po paru godzinach gdy wysiedliśmy z promu.
Pan Poe - jesteśmy na miejscu, oto Dok Demo...Dimo...Damo...Dimoklat...Demkaka...dok.
Ja - to Dok Damoklesa.
Klaus - nazwany na cześć apokryficznej mitologicznej postaci.
Pan Poe - nie ma czasu na nauke, otwierają bank pewnie czeka was radosna przygoda z nową opiekunką pamiętajcie że zawsze możecie liczyć na Mecenat Mnożenia Mamony - podał mi karteczkę z numerami do banku - wybaczcie ale zostawię was samych ma opuszczonym Doku, taksówka po was przyjedzie.
Wioletka - nie przyjdzie po nas?
Pan Poe - powiedziała że się nie zjawi, nie ładnie było pytać dlaczego może szykuje wam przyjęcie niespodzianke a propo wiem że przeżyliście ciężkie chwilę z tym...jak mu tam.
Ja - Olaf...
Pan Poe - Olaf...kto wie skąd się wziął.
Klaus - pan nas na szczęście oprócz Laury oddał pod jego opiekę.
Pan Poe - nie nazwałbym tego opieką, to złodziej i morderca który umyka pogoni ale mam coś co was pocieszy...miętówki - pokazał nam torebkę i wręczył mi ją - pyszne miętówki, uwielbiałem je jako dziecko możecie je zjeść w taksówce po drodze do ciotki Józefiny we wdomim stanie - wręczył Wioletce karte.
Ja - w czym?
Pan Poe - Wioletko zaskakujesz mnie, taksówka to auto które za rozsądną cenę zawiezie was do celu to powinno wystarczyć, najlepszego - kaszląc poszedł na pokład - powodzenia - pomachał nam, na co mu odmachaliśmy.
Klaus uśmiechnął się do mnie i wziął jedną z walizek.
Klaus - stan wdowi oznacza że jest wdową.
Ja - dziękuję.
Klaus - tak przy okazji, lubisz miętówki?
Ja - nie, właściwie to mam na nie uczulenie, mam uczulenie na miętówki i na orzechy.
Wioletka - my też mamy uczulenie na miętówki - zdziwiłam się szczerze mówiąc.
Klaus - powiemy mu ze nie możemy jeść tych miętowek?
Ja - to nie istotne - wyrzuciłam miętówki za siebie i wzięłam walizkę do ręki.
Wioletka - mamy ważniejsze rzeczy na głowie.
Klaus - musimy spytać ciotkę Józefinę o te nasze dziwne sytuację.
Wioletka - i jak wezwać taksówkę - nagle podjechała taksówka.
Taksówkarz - podwieźć kogoś za przystępną cenę?
Wsiedliśmy do auta i zapłaciliśmy.
Ja - mało tu ludzi.
Taksówkarz - jest po sezonie, gdy pogoda jest ładna mamy tu tłumy teraz jest wszystko tak martwe jak kot które przejechałem dzisiaj rano - trafiliśmy na ostry zakręt - oby Józefina miała zapasy, zbliża się huragan herman ma być potężny.
Potem już go nie słuchałam, z nudów oparłam się głową o ramię Klausa.
Klaus - stało się coś? - szepnął.
Ja - nie poprostu nudzi mnie już to co on mówi - zaśmiał się cicho pod nosem.
Klaus - sądziłem że huragany powstają tylko przy oceanach.
Taksówkarz - Jezioro Łzawe jest tak wielkie że wszystko się tu może zdarzyć.
Podniosłam głowę i zaczęłam patrzeć przez okno znowu nie słuchając taksówkarza.
Klaus - pięknie tutaj prawda?
Ja - tak..naturalnie z tym że...jak nadejdzie ten huragan herman kto wie co się stanie.
Klaus - wszystko będzie dobrze.
Wyszliśmy z taksówki.
Taksówkarz - powiedziałbym mu "zostaw na kilka dni białego wieloryba i zobacz jak będzie", Józefina musi być niesamowita skoro mieszka tu sama.
Wioletka - ponoć jest zaciekła i groźna
Taksówkarz - napewno, powodzenia!
Ja - dziękujemy
Pan odjechał i zostaliśmy sami.
Klaus - mam nadzieję że odpowie na nasze pytania.
Wioletka - tylu rzeczy nie wiemy
Ja - jakbyśmy stali na skraju urwiska nie wiedząc co jest na dole - spojrzeliśmy na drzwi.
Wioletka - "odejdźcie proszę"
Miałam zadzwonić do drzwi jednak dzwonek nie działał, Klaus już miał zapukać jednak...
Józefina - nie pukajcie, wejdzie wam drzazga to drewniane drzwi naszpikowane zadziorami a te infekcjami, nigdy nie pukajcie.
Ja - przepraszamy, ma pani rację szukamy ciotki Józefiny.
Wioletka - jestem Wioletka a to...
-Klaus i Słoneczko, oczywiście czekajcie...a ty kim jesteś? - spojrzała sie na mnie kobieta.
Ja - jestem Laura Montgomery, córka...
Józefina - doktora Montgomery'ego?znanego herpetologa?
Ja - tak - uśmiechnęłam się.
Józefina - wejdźcie proszę - zaprosiła nas do środka gdzie było...nie ukrywam bardzo zimno.
Klaus - dzwonek nie działa.
Józefina - wyłączyłam go, mógłby kogoś porazić, uważajcie na telefon.
Klaus - dużo czytałem o prądzie i jestem pewien że dzwonki do drzwi i telefony są bezpieczne.
Józefina - nie jeśli masz wadliwy rozrusznik.
Ja- ktoś taki ma?
Józefina - nie ale ostrożności nigdy za wiele.
Słoneczko - oh boy (ojej)
Wioletka - mieszka pani z ciotką Józefiną?
Józefina - ja nią jestem - gdy spojrzała na siebie w lustrze wystraszyła się i krzyknęła.
Szepnęłam do rodzeństwa:
Ja - Jacqueline mówiła że jest waleczna
Wioletka - i zaciekła
Klaus - i odważna
Słoneczko - grrr (i groźna)

Ja - naprawdę?
Józefina - oczywiście
Klaus - napewno?
Józefina - napewno, chociaż wolę słowo "czyżby?" uważajcie na dywan możecie się potknąć i skręcić kark.
Słoneczko - delmo (szalona ciotka Józefina).
Pokiwałam głową gdy się na mnie popatrzyła.
Józefina spojrzała na małą.
Słoneczko - "delmo"? co to ma znaczyć? Szczycę się znajomością naszego języka ale nie zrozumiałam ani sylaby.
Ja - Słoneczko jeszcze nie mówi tylko gaworzy.
Józefina - przyjechaliście w samą porę, wiem że widzieliście wiele dziwnych rzeczy. 
Klaus - owszem.
Józefina - i pewnie macie wiele pytań.
Ja i Wioletka - tak.
Józefina - w mojej bibliotece znajdziecie wszystkie odpowiedzi, gotowi?
Wioletka - tak
Józefina - otwórzcie drzwi - już miałam otwierać ale... - popchnijcie je, klamka może się rozpaść na milion kawałków które wpadną wam do oczu.
We trójkę popchneliśmy drzwi a naszym oczom się ukazała biblioteka oraz widok na Jezioro Łzawe. Ciągle patrzyłam na nie ze strachem ze coś nam się stanie przez huragan.
Józefina - Jezioro Łzawe, znam na nim każdą wyspę i każdą jaskinie przy brzegach, teraz mogę podziwiać tylko z daleka dlatego nie przyjechałam po was do doku, przeszłość mnie prześladuje.
Wioletka - to ma coś wspólnego z naszymi rodzicami?
Ja - i moimi?
Józefina - nie, chodzi o mojego męża Ike'a był moim przyjacielem, partnerem mógł gwizdać z krakersami w buzi, szczególnie lubił kwartet smyczkowy nr 4 Beethovena.
Klaus - mama też gwizdała.
Józefina - jej specjalnością była Symfonia nr.14 Mozarta.
Wioletka - zgadza się.
Józefina - wasi rodzice, rodzice Laury, Ike i ja przyjaźniliśmy się siadaliśmy na brzegu jeziora i wymyślaliśmy tajne kody.
Wioletka - nasi rodzice wymyślali kody?
Józefina - pamiętam ostatni piknik, ostrzegałam Ike'a żeby odczekał godzinę po jedzeniu zanim wejdzie do wody ale odczekał tylko 45 minut.
Klaus - miał skurcz? , tak się dzieje gdy nie odczekamy godziny przed pływaniem.
Józefina - Lauro dlaczego jesteś taka małomówna? wiesz coś może o Jeziorze Łzawym? albo jakie są tam zagrożenia.
Ja - skurcze to jedno, ale w Jeziorze Łzawym jest inne zagrożenie, ma pani jakąś mapę?
Józefina - oczywiście.
Ja - w niektórych częściach jeziora lęgną się pijawki łzawe, różnią się od tych zwykłych mają 6 rzędów ostrych zębów i czuły nos oczu nie mają ale mogą wyczuć nawet odrobinę jedzenia, pijawki łzawe są zazwyczaj nie groźne ale jeżeli wyczują jedzenie na człowieku będą obok niego krążyć i...
Nagle mapa powędrowała do góry, kobieta zaczęła krzyczeć i płakać.
Józefina - przepraszam dzieci, nie pozwoliłam Ci dokończyć Lauro, nie należy kończyć zdania na "i" ale tak się smuce gdy myślę o Ike'u.
Wioletka - przepraszamy ze pytaliśmy.
Klaus - nie chcieliśmy Cie smucić.
Ja - w szczególności ja przepraszam bo ja opowiadałam o tych pijawkach i...rozumiem że pani za nim tęskni.
Józefina - nie przepraszaj dziecko...wystarczy Józefino lub  ciociu Józefino.
Ja - ale...
Józefina - nie zaczyna się zdania od "ale", wiem że nie jesteśmy spokrewnione jednak tak będzie lepiej. Kiwnęłam głową.
Wioletka - Ciociu Józefino, mówiłaś że masz dla nas odpowiedzi.
Józefina - tak, dziękuję za przypomnienie - szliśmy w stronę jakiegoś sejfu i obrazu Ike'a - gdy tylko Słoneczko się odezwała zrozumiałam że nie macie pewnych informacji.
Ja - Słoneczko? co powiedziała?
Józefina - nie pamiętasz? "delmo" wtedy wiedziałam co muszę przekazać klucz do tego przerażającego świata, może jesteście za młodzi?
Wioletka - zniesiemy to.
Klaus - wszystko zniesiemy.
Pokazała nam dodatkową półkę.
Józefina - Gramatyka.
Ja - gramatyka?
Józefina - tak, odkąd straciłam Ike'a jej poświęcam życie, to historia rzeczowników, to ilustrowana encyklopedia czasowników. Cieszę się że wasza czwórka może nauczyć się wszystkiego od przecinka aż po średnik.
Klaus - gramatyka...
Józefina - największa radość życia prawda?
Ja - ciociu Józefino co gramatyka ma wspólnego z wymyślaniem kodów?
Józefina - użyłaś złego czasu to częsty błąd gramatyczny powinnaś była powiedzieć: „co gramatyka miała wspólnego z wymyślaniem tajnych kodów?” - westchnęłam.
Ja - co gramatyka miała wspólnego...
Józefina - nic - kobieta znowu krzyknęła, tymrazem przez zegar - zegar, czas na obiad co powiecie na zupę?
Wioletka - chętnie zjemy.
Usiedliśmy przy stole, gdy spróbowałam zupy okazała się być zimna. Tak samo jak ten dom, próbowałam to ukryć.
Ja - jest zimna.
Józefina - tak, nie podaje nic gorącego boję się wzniecić pożar, to chłodnik ogórkowy przepis z Egiptu gdzie pracowałam jako zaklinaczka węży.

Do jutra skarby! 💗

jedno spojrzenie|Seria Niefortunnych Zdarzeń Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz