Prolog

1.6K 70 16
                                    

— Co z nim? — padło pytanie, przerywając monotonię jaka panowała w pomieszczeniu, aż o tej pory jedynym dźwiękiem kalającym tę nieprzeniknioną ciszę było buczenie jarzeniowych lamp.

Mężczyzna w białym uniformie drgnął nerwowo, jakby został przyłapany na gorącym uczynku. Co poniekąd się wydarzyło.

Jego zadaniem było nadzorowanie monitoringu. Na ekranie komputera znajdował się obraz podzielony na cztery części, każdy z nich był widokiem z innej kamery, a przedstawiały chłopaka, który aktualnie leżał bez ruchu na szpitalnym łóżku.

Cóż mógł poradzić, na to, że nigdy nic się nie zmieniało, a monotonia jego zajęcia zaczynała go usypiać. Od kilku dni nikt nie przychodził sprawdzać stanu pacjenta, nie przypuszczał, że dziś ktokolwiek uraczy go swoim towarzystwem, dlatego bez skrępowania ustawił na blacie biurka kanapki, którymi się teraz raczył i obficie polewał je kawą. Przed nosem, tak że zasłania mu połowę monitora leżała jakaś prasa, nieproszony gość nie musiał się długo przyglądać, by zrozumieć, z jakiego typu lekturą ma do czynienia.

To było karygodne uchybienie!

Spojrzał z obrzydzeniem na pielęgniarza, który ścierał dłonią okruszki które pozostały na jego nieogolonej twarzy.

Zagotował się w środku ale nie odezwał na ten temat ani słowem. Przyszedł tutaj po informacje stanie zdrowia syna, nie miał ochoty ani czasu, by użerać się z niekompetentnymi pracownikami tego przybytku.

Bez mrugnięcia okiem patrzył, jak chowa gazetę i pozostałości po śniadaniu, nie pierwszym tego dnia jak mógł przypuszczać, jego trzeci podbródek mówił sam za siebie.

Skrzywił się z niechęcią, kiedy mężczyzna wstał i podał mu rękę na powitanie. Mimo wyraźnej niechęci odwzajemnił gest. Facet był jedną z dwóch osób, która w ciągu ostatniego miesiąca obserwowała jego syna przez całą dobę. Jeśli ktoś miał zauważyć różnicę w jego stanie, to był to właśnie on.

— Bez zmian — powiedział mężczyzna, przyglądając się z zaciekawieniem ciemnym znakom na ciele przybyłego.

Wiedział, że jest Nocnym Łowcą. Miał nikłe pojęcie o Świecie Cieni, gdyż pomimo tego, że był przyziemnym, miał dar widzenia. Tylko takich jak on zatrudniano w tym przybytku. Projekt był ściśle tajny. Nikt nie miał prawa się o nim dowiedzieć, poza samymi zainteresowanymi.

Nie miał co prawda pojęcia, z czego leczony jest syn tego nieprzyjemnego w odbiorze faceta, ale jak na jego gust chłopak nie miał szans. Od kiedy trafił pod jego pieczę, był warzywem. Leżał, cały czas wpatrując się w sufit i nie było z nim żadnego kontaktu.

Wiedział, że lekarze czy kimkolwiek byli osobnicy w białych fartuchach, którzy co jakiś czas coś mu aplikowali, również nie liczą na poprawę sytuacji.

Młody chłopak był przypadkiem beznadziejnym, jednak nie miał uprawnień, by o tym dyskutować z jego rodzicem. Był tutaj tylko po to, by nadzorować monitoring i od czasu do czasu przełożyć młodzika z boku na bok, by nie nabawił się odleżyn.

Mężczyzna przyjął jego wypowiedź bez mrugnięcia okiem. Pokiwał głową i bez zbędnych słów wyszedł na zewnątrz.

Od miesiąca ten sam schemat. Przychodził co kilka dni, pytał o jego stan i wychodził. Ani razu nie odwiedził syna.

Nie wnikał, nie znał zbyt dobrze Nocnych Łowców, może to było u nich czymś naturalnym. Już sam fakt, że facet pojawia się dość regularnie, był zaskakujący, innych pacjentów nikt nie odwiedzał. Najczęściej umierali w samotności.

Odczekał kilka minut i ponownie zajął się tym, w czym mu przerwano. Kolejna kanapka zawitała w jego dłoni, a rozkładówka z gołą kobietą przysłoniła widok z monitorów.

Gdyby tak się nie stało, a jego uwaga zajęta była tym, czym powinna, zauważyłby, że pacjent, który od miesiąca nie dał znaku życia, właśnie poruszył palcami.

Okruchy pamięci (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz