13.

480 46 9
                                    


Alexander. Tak podobno miał na imię, a przynajmniej w ten sposób zwracały się osoby, z którymi miał styczność. Na początku w ogóle na nie nie reagował. Było dla niego obce, tak jak cała przeszłość, która umknęła z jego pamięci.

Poza dwoma mężczyznami w białych fartuchach, którzy byli lekarzami, a przynajmniej tak przypuszczał, w jego pokoju pojawiał się też facet, którego zobaczył tuż po obudzeniu.

Ten drugi. W białym kitlu, gdyż tego odzianego w czerń z dziwnymi znakami na skórze nigdy już więcej nie zobaczył.

Toma widywał najczęściej. Pomimo pierwszego niezbyt przyjemnego pierwszego wrażenia okazał się nie być taki zły. Pomagał mu, prowadził jego rehabilitację. I co wydało mu się nieprawdopodobne, przynosiła niebywałe skutki.

Nie bez znaczenia były też dziwne zabiegi, które wykonywali przy nim lekarze. Już po pierwszym poczuł się sporo lepiej. Chociaż nie miał pojęcia, dlaczego to, co robili, na niego zadziało.

Było to bardzo dziwne. Przesuwali jakimś dziwnym przedmiotem nad jego ciałem, a on odczuwał nagłe ciepło, a po kilku minutach był w stanie poruszyć ręką czy nogą. Dla niego owy przedmiot wyglądał jak różdżka i po tym, jaki miała na niego wpływ, wcale by się nie zdziwił, gdyby tym właśnie była.

Po kilku dniach mógł już spokojnie podnieść się z łóżka i zrobić kilka kroków po pokoju. Odbierał to jako sukces, zważywszy na to, że do tej pory był przykuty do posłania.

Ogromnie ucieszył się też z tego, że w końcu otrzymał normalny posiłek, do tej pory karmiony był dożylnie i jedyne, o czym marzył to zjeść coś, co nie jest płynnej konsystencji.

Gdy nabrał wystarczająco dużo sił, Tom zezwolił mu wziąć prysznic, wcześniej istniała spora szansa, że upadnie i rozwali sobie głowę, ale z każdym kolejnym dniem było coraz lepiej, więc nie było ku temu przeciwwskazań.

Kiedy znalazł się w łazience wyposażony w ręcznik i szpitalną piżamę na zmianę, przeżył szok. Było to w chwili, kiedy dostrzegł swoje odbicie w lustrze. Nie pamiętał co prawda swojej twarzy. Była dla niego tak samo obca, jak imię, którym się do niego zwracali, ale widok wychudzonego mężczyzny w lustrze sprawił, że po jego ciele przebiegły dreszcze.

Nie miał pojęcia, jak długo był nieprzytomny, ale był przerażony, widząc to, co sobą aktualnie przedstawiał.

Z mizernej twarzy patrzyły na niego ogromne błękitne, pozbawione wyrazu oczy. Wiedział, że ich wielkość to tylko złudzenie spowodowane jego kiepskim stanem, ale nie mógł myśleć o sobie w innym sposób jak o chodzącym trupie.

Kiedy się w końcu rozebrał, przeżył kolejne zaskoczenie. Tym razem nie spowodowała go jego wychudzona sylwetka a ślady pokrywające niemal całą jego skórę.

Dziwne znaki. Widział je już wcześniej, a konkretnie u tego mężczyzny, którego zobaczył tuż po przebudzeniu. U niego były ciemne i rzucały się w oczy. U Alexandra były ledwo widoczne, wyblakłe jednak nie szło ich przeoczyć. Spośród nich jeden znak się wyróżniał.

Umiejscowiony był na jego brzuchu, a kiedy go dotknął, poczuł ból, co nie miało miejsca, kiedy sunął palcami po innych.

To było zastanawiające, ale nie miał pojęcia, dlaczego ma te symbole, ani tym bardziej, dlaczego jeden z nich jest inny. Kiedy próbował o nie podpytać, wszyscy natychmiast ucinali rozmowę.

Na tę chwilę postanowił zamknąć ten temat. Liczył, że mężczyzna w czerni jeszcze się kiedyś pojawi, a wtedy wyciągnie z niego, co to znaczy. Coś musiało ich łączyć. Świadczyły o tym te same znaki na ich ciałach.

Okruchy pamięci (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz