“Zabierzcie mi wszystko!” myśli Remusa krzyczały to bez przerwy, jakby się zacięły. Chciał by zabrno mu dom, przyjaciół. Żeby nie miał dla kogo żyć i spokojnie mógł się zabić.
“Mnie już wszystko jest obojętne!” krzyczała jego dusza, która rwała się jeszcze mocniej na kawałki. To była prawda. Bolesna, ale jednak prawda. A o prawdę trzeba walczyć, by nie żyć w cieniu kłamstwa. Nawet jeśli miałaby nas zniszczyć.
“Na dnie szuflady przecież jest pistolet” podpowiadała mu druga strona. Przecież tak blisko, tak nie daleko to tego. Tylko jeden ruch, a on już by opuszczał ten świat.
“Drugą połowę zignoruj!” krzyczała jego mroczniejsza połowa. Poprostu czuł, że powinien to zrobić, a równocześnie nie. Dlaczego? Dlaczego się bał? Z pewnością nie bym tak odważny jak Syriusz. Na dodatek nie chciał zostawić Harry'ego, ale czuł, że dalej już nie wytrzyma.
“Stronę trzeba skończyć. To koniec rozdziału” Remus podjął decyzję. Zrobi to.
Zabierzcie mnie na drugą stronę
Krzyknął, uwalniając wszystkie zebrane w sobie emocje. Łez nie oszczędzał. Wylewał oceany słonej cieczy. Ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć. Poczuł, że coś w nim pękło. Pękł niczym jedwabne szkło, które za długo utrzymywało na sobie za duży ciężar. On nie spełni prośby Syrisza. Nie zazna już smaku szczęścia. Maska z wymalowanym uśmiechem opadła, ukazując prawdziwe oblicze Lupina. Księżyc, do którego wilkołak był porównywany przez Syriusza, odsłonił swoją tajemniczą stronę, której zadaniem było zniszczenie go. W środku poczuł bolesną pustkę, która stawała się większa, większa i większa. Zabierała wszystkie chęci do życia. Dawała do zrozumienia, że tak naprawdę nic już go tu nie chce, ani nikt. Mówiła, że powinien już dawno skończyć z podciętymi żyłami. Krzyczała, żeby się zabił. Jego dusza sama siebie, rozrywała na kawałki. Prosiła, by ten ból w końcu ustał. Serce błagało, by mogło już usnąć i nigdy się nie obudzić, bo jest już zmęczone. Żyletki leżące gdzieś na dnie półki w łazience, kusiły coraz bardziej. Nóż kuchenny, zachęcał swoim ostrzem i blaskiem. Wszystko, co mogło pomóc w opuszczeniu tego świata, wciąż zachęcało Remusa, do zrobienia czegoś absurdalnego - do popełnienia samobójstwa. Łzy jak opętane pisały na jego policzkach niewidzalne słowa cierpienia, a potem znikały na jego swetrze. Dłonie drżały, z każdą sekundą coraz bardziej. Oddech przyspieszył. Remus płakał tak bardzo, że nie mógł nic zobaczyć. Obraz rozmazał się. Łzy zalały jego oczy, trawiasta, jedwabista zieleń utopiła się w słonej cieczy. Suche, zimne i porcelanowe policzki zostały zmoczone przez łzy, które tak wiele razy miały okazję zbadać powierzchnię policzków, ale za każdym razem robiły to z ciągłą fascynacją, jakby nigdy nie ujrzały światła dziennego.
— Zrób to! — krzyczała jego jedna strona.
— Nie! Nie rób tego! — wolała druga.
Jego myśli toczyły wojnę. On sam nie wiedział co robić. Miał serdecznie dość. Chciał spalić wszystko i patrzeć, jak płomienie dumnie spalają jego ciało. Chciał wykrzyczeć cały ból, by zasnąć ukojenia. Ale bardzo dobrze wiedział, że ta boląca pustka powróci, niczym bumerang do niego.
— nie bądź głupi. Przecież wiesz gdzie to jest — znów ten głos.
Remus powoli się podniósł i skierował do komody stojącej w salonie. Otworzył jedną szufladę i odrzucił na bok, jakieś drobiazgi. Na samym dnie szuflady leżał pistolet jego ojca. Przyjrzał mu się dokładnie. Remus wiedział co chce zrobić. Wyciągnął go, i wrócił do salonu. Za oknem padał deszcz, drogi kąpały się w nim, jakaś para kłóciła się w mieszkaniu obok, jakiś pies szczekał, a dzieci krzyczały. Zwykły dzień, nieprawdaż? Przyłożył powoli pistolet do skroni. Dłonie drżały mu okropnie, po policzkach leciały łzy. Kiedy miał to zrobić, usłyszał czyiś głos za sobą.
— R-Remus?
Zamarł. Odsunął od skroni pistolet, a potem powoli się odwrócił. Stanął twarzą w twarz z... Syriuszem?
— Remus? Remus, czy ty- — Black nie mógł dokończyć.
Lupin odrzucił pistolet na bok i rzucił się w nieludzko chłodne ramiona Syriusza. Czuł jak zaczyna drzeć przez to. Łzy niemalże zamarzały, ale dalej nie puszczał jego ukochanego. Jego jedynej nadziei. Jednakże powoli chłód ustępował poczuciu... Ciepła? Powoli odsunął twarz. Spojrzał na Blacka. Jego ciało powoli nabierało kolorów, na jego twarzy widniał uśmiech, w oczach znów zapłonęły ogniki radości, znów zabłyszczały szarością. Tą szarością, za którą Remus tak bardzo tęsknił. Syriusz ożył? To było naprawdę niemożliwe. Ale kiedy podszedł do niego, dotknął jego ciepłego policzka poczuł. Poczuł jak szczęście znów rozkwita w nim.
— Witaj, najdroższy — wyszeptał Black.
Remus w końcu zaznał smaku szczęścia. Pomyślał, że będzie teraz lepiej. Ba! Napewno będzie, bo jest z nim Syriusz. Dzięki Syriuszowi znów chciał żyć. Upadła gwiazda powstała, zaświeciła najmocniej jak potrafiła, a księżyc zakochał się w niej.
——❝ 𝐭𝐡𝐞 𝐦𝐨𝐨𝐧 𝐢𝐬 𝐛𝐞𝐚𝐮𝐭𝐢𝐟𝐮𝐥, 𝐢𝐬𝐧'𝐭 𝐢𝐭? ❞——𝐭𝐡𝐞 𝐞𝐧𝐝
CZYTASZ
ghost | wolfstar
Fanfikce- Kocham cię, nawet jeśli już nie żyje. Moje serce, które zapadło w sen wieczny, ciągle należy do ciebie