"Obrońcy czarnej krwi" - część I

66 4 1
                                    

   Parę dni po śmierci Albusa Dumbledore'a zaczęło się coś, co w historii mugoli nazwano kiedyś polowaniem na czarownice. Tym razem jednak nie Kościół nas ścigał, a nasi bracia i siostry. Zawsze się mordowaliśmy i dzięki magii przychodziło nam to łatwiej, ciszej, szybciej, a czasami z większym okrucieństwem niż niemagicznym. Od paru miesięcy jednak szybka, bezbolesna śmierć to coś o czym wielu z nas marzy. Z odejściem z tego świata musimy się liczyć podczas każdego wyjścia po zakupy, nawet śpiąc w swoim ciepłym łóżku. Nagłówki w Proroku Codziennym pojawiały się przez pierwszy miesiąc i każdy opisywał brutalne zabójstwa. Na pierwszy ogień poleciało Ministerstwo Magii, potem znani sprzymierzeńcy "dobrej" strony mocy, aurorzy i niektórzy nauczyciele Hogwartu. Wybór był prosty, a jednocześnie przerażający, Avada Kedavra lub uczenie młodych, przerażonych dusz jak sprawiać magią ból i cierpienie. O dziwo nawet McGonagall uległa.

  Pół roku od pamiętnej nocy, gdy siedziałam związana i patrzyłam na śmierć mojego profesora, wszystko się zmieniło. Większość stowarzyszeń, organizacji, grup, w tym Prorok Codzienny, zostało skorumpowanych albo siłą musieli oddać władzę Czarnemu Panu. Po ulicach nie chodzi już nikt, nie boją się tylko śmierciożercy, chociaż większość z nich służy i tak tylko, żeby przetrwać, uchronić swoje dzieci i majątki. Tak naprawdę w tej rzeczywistości im wyżej stoisz, tym jesteś bardziej zagrożony. Zwykli czarodzieje, którzy po prostu zgodzili się siedzieć cicho, wykonywać swoje obowiązki i pełnić wolę Pana, też nie mogą w nocy zasnąć. Powstały nowe grupy zwolenników Voldemorta, które czują jakieś chore powołanie i dla zabawy mordują, głównie "szlamy", czarodziei pół-krwi lub po prostu kogoś kto wejdzie im w drogę. Najpierw gwałcą dzieci i kobiety, długo torturują i na koniec zostawiają na ciele ofiary znaki, czasami węża i czaszkę, a innym razem wyryte nożem rozmaite określeni wielbiące Go. Skąd przewodzi tym wszystkim Czarny Pan, demon w zmarnowanym, obrzydliwym ciele? Nie wiadomo, niektórzy twierdzą, że w dworze Malfoyów, ale wyjście z miasta, pójście chociażby do lasu na spacer to pewna śmierć, więc nikt go nie szuka, może oprócz Harrego Pottera.

   ***

   Pansy schyliła się nade mną, a jej kruczoczarne włosy zahaczyły o mój piegowaty nos. Z trzaskiem rzuciła gazetę na stół przede mną i głośno westchnęła. Nastąpiło parę sekund ciszy, ponieważ zaczęłam analizować tekst i zdjęcia.

   - To się stało znowu! - Pansy zaczęła mówić cicho, ale ze zdenerwowaniem. Szybko zabrała mi gazetę i wyrzuciła do kosza na śmieci. Niektóre magazyny były uważane za kontrabandę, tym bardziej mugolskie. - Krwawe zabójstwo w biały dzień. Pięciu ludzi znalezionych nago ze znakami "w kształcie trójkąta z kółkiem i kreską w środku". Znowu tylko trzy przecznice od nas! Lili, musimy się stąd wynosić, ukrywanie się po mugolskiej części Londynu to był najgorszy pomysł. Nie wiem jak mogłam się zgodzić wynajmować to mieszkanie akurat w stolicy!?

   - To jasne, że te znaki to była insygnia śmierci. Biedni mugole nie wiedzą co się dzieję i wszystko zrzucają na satanistów - westchnęłam i popatrzyłam niebieskimi oczami na przyjaciółkę, była taka zmartwiona i zmarnowana. Obie byłyśmy zmęczone, ponieważ pracowałyśmy na dwie zmiany w sklepie, żeby zarobić na czynsz. Prawie nie korzystałyśmy z magii, zbyt łatwo mogliby nas wtedy namierzyć. Różdżki używałam tylko do wiązania swoich brązowych włosów w rozwalający się kok. Wychodziłyśmy z tej kawalerki i tak tylko po jedzenie.

   - Jest jeszcze jedna sprawa - Parkinson przerwała mieszanie herbaty i spojrzała się w stronę okna, za którym było widać typowe, angielskie kamienice i oczywiście ponurą pogodę. - Odebrałam właśnie pocztą list od Zabiniego... Był krótki, widać było, że pośpiesznie napisany i ostatni, tak przynajmniej napisał. Podobno przenoszą się na stałe do Malfoyów, Czarny Pan też. Nie będzie już moim informatorem, bo podobno u kogoś i tak musiał kupić już milczenie. No i jeszcze... - Pansy przygryzła wargę. - Napisał, że raczej powinniśmy się od siebie odciąć... Wiesz co to znaczy, zerwał po prostu ze mną. Wiedziałam, że to był tylko romans i to jeszcze jesteśmy w trochę przeciwnych obozach, ale smutno mi, ponieważ był moim wytchnieniem od rzeczywistości. Raz na miesiąc ta jedna noc ratowała mój nastrój i pozwalała mi przetrwać kolejne tygodnie.

Pamiętnik Śmierciożercy (1 i 2 część)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz