" Wiem co mam robić, nie boje się, chce być uwielbiany, Będe mu służył, moja rodzina, mój ojciec znowu będzie ze mnie dumny. Jest tylko coś co mnie blokuje, nie potrafię tego zniszczy, to nie pozwala mi spełnić swojej misji... to albo ktoś... "
Draco szedł powoli, dostojnie z podniesioną głową po korytarzy w pociągu do Hogwartu. Nie czuł niczego. Wiedział tylko, że zaraz spotka się ze swoimi przyjaciółmi. Długo myślał czy poprostu ich nie zostawić, czy niedziałać sam. Stwierdził, że mogli by coś podejrzewać gdyby nie przyszedł do ich przedziału, więc postanowił spędzić z nimi tą podróż, nie mówiąc im wszystkiego. Mijał różne ślizgonki, młodsze, starsze, każda się do niego uśmiechneła, wiedział, że wygląda świetnie w czarnym garniturze, a jego platynowe włosy uwodzą każdą. Doszedł do drzwi przedziału i przeleciał wzrokiem po wszystkich siedzących w nim.
OCZYWIŚCIE siedzieli tam Crabbe i Goyle, jego dwójka przygłupów, goryli. Blasie Zabini, czarnoskóry chłopak, od nielegalnych rzeczy na imprezach. Pansy Parkinson, wlepiająca w niego oczy zawsze i wszędzie. Ostatnio nawet czuł coś do Pansy, ale nie wiedział czy to wstręt czy zauroczenie, była ładna, ale Draco przez wakacje myślał o kimś innym, o dziewczynie, która plotkowała przy oknie razem z Sarą Colin.
Nazywała się Lili Stevens, Draco zawsze przezywał ją od MATKI POTTERA, ale gdy teraz tak na nią patrzył wydawała mu się jakoś mniej godna tego przezwiska. Miała długie brązowe włosy, zielone oczy i trochę piegów na nosie.
Blondyn otworzył drzwi przedziału.
- A wy co spiskujecie bezemnie - powiedział, a na jego buzi pojawił się ten ślizgoński uśmiech, który wszyscy znali.
- Draco! - prawie wykrzykneła Pansy.
- Sorry królu blondasku, nie ma dla ciebie miejsca. - powiedziała i wyszczerzyła zęby Lil - Idź do Wybrańca, na pewno cię przyjmie, ochroni cie przed Czarnym Panem. - parskneła śmiechem dziewczyna.
- Haha, a teraz Parkinson, Lil, wybaczcie, ale się na was położe - Liliana już chciała zaprotestować, ale na jej kolanach wylądowały nogi Draco. Natomiast Pansy była przeszczęśliwa, miziała lekko chłopaka po głowie i słuchała jak oczernia Pottera. Wtedy do przedziału wleciała jakaś mała dziewczynka z gryfindoru.
- O matko, przepraszam, to nie mój przedział! - zalała się łzami, widocznie naprawdę bała się tej bandy, gdy chciała szybko wyjść i zamknąć drzwi coś walneło ją z tyłu i wywaliła się na kolana Goyla. Ten zaczął krzyczeć i przeklinać, jakby z kolei weszły mu myszy pod spodnie. Wtedy Lil jak i Draco w tym samym momęcie zauważyli jak pod sufitem na chwile pojawia się czyjś but. Oczywiście dziewczyna pomyślała, że coś jej się przewidziało, chłopak jednak dalej patrzył w to miejsce nie zauważając, że Lil poprostu wstała i wyprowadziła dziewczynke z przedziału.- Nic ci nie jest? - spytała ślizgonka .
- Nie ja.. ja tylko... muszę iśśść... - wybełkotała przez łzy dziewczynka i co sił w nogach popędziła korytarzem.
Lili poprostu wróciła do przedziału wiedząc co usłyszy od przyjaciół.- Wiesz, że teraz jestś skarzona szlamem i psełdo odwagą gryfoplujków, Lilianno Potter - powiedział Malfoy i zrobił obrzydliwą minę śmiejąc się na raz.
Lili tylko skarciła go wzrokiem, ostatnio wydawało się jej, że Draco trochę wydoroślał, ale teraz stwierdziła, że to poprostu przez to, że ubrał czarny garnitur, a jego włosy były prawie jak śnieg. Usprawiedliwiała się też tym, że musiał trochę urosnąc, zaczynali 6 rok nauki w Hogwarcie, więc jej przyjaciel napewno nie był już małym chłopcem, ale dziewczyna myślała, że może trochę odmieni mu się w głowie podczas wakacji. Lili nie była aż tak wredna jak inni ślizgoni, miała swoje powody by nie lubić Voldemorta .- Ej, a tak wogóle to myślicie, że to prawda, że Sami Wiecie Kto wrócił? - zapytał z niepokojem w głosie Blaise.
- Raczej tak, przecież nasz Wybraniec go widział nie? Ten, który ma największą moc.. ble ble ble - przerwała ciszę Parkinson - A ty co myślisz Draco? - spytała dziewczyna wlepiająca w niego swoje wielkie oczy.
- ON wrócił - powiedział z wyjątkowym spokojem blondyn.
- Wrócił? Co z nami będzie, zaatakuje Hogwart, no chyba nas oszczędzić nie, dzieci śmierciożerców!? - odezwała się pierwszy raz Sara, która od dłuższego czasu wlepiała nos w "Proroka Codziennego" na którego pierwszej stronie widniał napis "Wybraniec", a pod podpisem zdjęcie Harrego, którego podtrzymuje ręką Albusa Dumbldora.Lili zaśmiała się lekko, wiedziała, że Sara jest najbardziej nieogarniętą osobą w Hogwarcie, ale dorównującą ocenami do Hermiony z gryfindoru. Blondynka nigdy nie miała lekko, mieszka sama z babcią, bo jej rodzice zginęli w Azkabanie za bycie śmierciożercami.
Draco popatrzył przenikliwym wzrokiem na Lil, zbadał ją nim od stóp do głów i zmarszczył lekko czoło. Dziewczyna wyczuła w tym wzroku, że nie podobało mu się to, że drwiła z powrotu Voldemorta.- Niewiem - zaczął Draco - co ON zamierza, ale jestem pewien, że to mój ostatni rok w tej budzie! - ostatnie słowo powiedział mocno zaciskają zęby ze złości, jeszcze raz spojrzał w górę i spóścił wzrok w podłoge ukrywając uśmiech zwycięstwa i jednocześnie kłamstwa.
- Ale, ale, ale czemu? - wydusiła Pansy, widać było, że ją to zmartwiło.
- Musze coś załatwić i wątpię, bym mógł za rok przyjechać tu znowu - chłopak znów spojrzał na półkę z bagażami. Zaległa długa dziwna cisza, naszczęście przerwał ją Blaise.
- No to w takim razie, imprezy muszą być zajebiste, Ogniste Whisky najgoretsze, no i oczywiście będziesz musiał znaleźć sobie jakąś panienke - zakończył z blaisowym uśmiechem chłopak.
- Taaak Blaaaaise, beeedzieeemy zaaryywaać noooce w pooooszuuukiwaaaniuu cii paaartneeeeki. - powiedział blondyn wyciągając sylaby, cały przedział się zaśmiał, oprócz Blaisa, który tylko przeklnął Malfoya pod nosem.- Dobra koniec tego, patrzcie zaraz będziemy na stacji, musimy się przebrać - powiedziała Lili, tylko ona pilnowała zawsze czasu, więc przyzwyczaiła się do mówienia tego co roku. Pociąg stanął, zagwizdał i buchnął parą, nagle na korytarzu zrobiło się strasznie głośno wszyscy pchali się, żeby wyjść już na zewnątrz.
Blaise, Pansy, Crabbe, Goyle i Sara już wyszli, tylko Stevens dalej wiązała buty.
- No szybciej szybciej, bo wrócisz do Londynu - zaśmiał się Draco, który dalej siedział w przedziale. Lil zapatrzyła się w jego włosy, bladą skórę i piękne szare oczy. Szybko jednak wyrwała się z letargu.
- A ty nie idziesz, czekasz na mnie? - zapytała z niedowierzaniem dziewczyna.
- No co ty, na ciebie! Nie żartuj, muszę jeszcze coś zrobić ty idź, dogodnie cię Lili - powiedział, a gdy wymówił jej imię dziewczynie zrobiło się miło na sercu, rzadko blondasek mówił tak do niej. Nie naciskała, poprostu wyszła i zamknęła drzwi.Malfoy tylko uśmiechnął się szyderczo i już rzucił zaklęcie na półkę z bagażami. Chukneło, coś niewidzialnego z niej spadło, butem zdjął peleryne niewidke z Harrego Pottera, który był sparaliżowany zaklęcie Dracona.
- Myślałeś, że jesteś lepszy, co Potter, jednak się myliłeś widziałem twój but, ładnie to tak podsłuchiwać? Miałeś pecha, nie powiedziałem nic ważnego, no a teraz pojedziesz sobie do Londynu, przykryty niewidką ze złamany nosem - mówiąc to walnął Harrego w twarz, krew odrazu pociekła mu z nosa, Malfoy zażucił na niego peleryne i zadowolony z siebie wyszedł z pociągu, obserwował jeszcze jak pociąg powoli zaczyna ruszać."Nie moge być słaby, miłość nie jest dla mnie, gdybym tylko znalazł na nią czas, ale nie dziś i nie jutro, muszę walczyć o życie, dla mojego Pana..."
🐍💚🐍💚🐍💚🐍💚🐍💚🐍💚🐍
Cześć, pierwszy roździał za nami, mam nadzieję, że się wam podoba☺️,oczywiście napiszcie o tym w komentarzu. Nie wiedziałam na początku jak długie robić roździały ale myślę, że takie są okej, najwyżej będą trochę dłuższe. Roździały będą pojawiać się od 4 do 2 razy w tygodniu. Jeszcze raz mam nadzieję, że się nie zawiodliście i dacie gwiazdkę. ❤️PS: Ci, którzy nie wiedzą oco chodzi z początkami i końcami w cudzysłowiu, zapraszam do Prologu, bo wiem, że niektórzy go pomijają, sorry za błędy.
CZYTASZ
Pamiętnik Śmierciożercy (1 i 2 część)
Fanfic*cześć pierwsza* - Jestem inny niż myślisz! - krzyknął chłopak, nie tamował łez, spływały po jego zawsze bladych policzkach. - Jesteś taki jak ja... mi też jest TRUDNO! - powiedziała dziewczyna naciskając na ostatnie słowo lecz dalej zachowując sp...