"Córka Śmierciożercy"

195 11 3
                                    

3 miesiące później...

Zimowe słońce powoli ustępowało promieniom nadchodzącej wiosny. Błonie były oblężone przez młodych czarodziejów i znacznie starszych nauczycieli. Nawet Dumbledore miał powody do przechadzek po zielonej jak ropucha Nevila trawie. Snape jednak nie wyściubiał nosa z lochów, więc nie zapisali tej wiosny do rekordów Merlina. Zielono oka dziewczyna siedziała na paskowanym kocyku, a obok niej, czarno włosa ślizgonka, przeglądała magazyn "Czarownicy".

- Poczekaj! - Pansy uderzyła gazetką w ziemie i spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Tak po prostu z nim zerwałaś, bo cię okłamał?
- Pod wpływem emocji, ale tak. Nie chcę tego roztrząsać i do tego wracać - Lili zamknęła oczy i wystawiła piegowatą twarz do słońca. Postanowiła nikomu nie mówić jak było naprawdę, czemu ona i Draco się rozstali. Darzyła go od teraz niesamowitą nienawiścią, ale nie chciała rozpętać wojny wokół niego.
- Czyli znienawidziłaś go, bo zapomniał wypić ten cholerny eliksir? Miałaś szczęście, że na razie Narcyza nie doczeka się wnuków. - Pansy zaśmiała się pod nosem i zaczęła czytać artykuł o 5 najprzystojniejszych czarodziejach wszech czasów.
- Myślę, że mój powód jest całkowicie uzasadniony. Narcyza nigdy nie przyjęłaby mnie jako swoją synową, prędzej wydałaby swojego syneczka za Milicente! - Lil prychnęła i zdenerwowana wstała z kocyka. - Idę do biblioteki.

Pani Pince, bibliotekarka, była pogrążona w słodkim letargu, więc Lilianna po prostu cicho weszła do biblioteki, unikając przy tym słuchania regulaminu biblioteki, recytowanego na wejściu przez panią Pince. Po ogólnym rozejrzeniu się za swoją książką, którą pragnęła wypożyczyć od kilku miesięcy, zauważyła swojego ex-chłopaka-śmierciożerce, który gawędził przy stoliku z nie jakim Zabinim. Dziewczyna zamierzała czmychnąć z biblioteki, ale stwierdziła, że ślizgoni nie zauważyli jej przybycia, więc schowała się za regałem, by podsłuchać ich rozmowę.

- Powiedz to jeszcze raz! - Zabini głaskał kartki jakiegoś czasopisma z czarownicami, a drugą ręką robił sobie akupunkturę, dotykając kaktusa, który stał spokojnie na parapecie przez dziesiątki lat.
- Mówiłem ci to już 100 razy Blaise! - Draco pokręcił głową i spojrzał na swoje lewe przedramię. - Dowiedziała się, że jestem śmierciożercą i po prostu przestała się do mnie odzywać. - czarnoskóry prychnął na te słowa.

- Gdy ja się dowiedziałem to też się do ciebie nie odzywałem przez miesiąc - Zabini próbował jakoś załagodzić sytuacje, lecz Malfoy tylko spojrzał na niego lodowatym wzrokiem.

- Miesiąc to nie trzy miesiące!

- A dziewczyny to nie chłopcy!

Lil zaśmiała się w duchu. Może i żarty Blaise'a nigdy nie pasowały do sytuacji, ale zawsze ucierały blondynowi nosek. Dziewczyna poczuła się jednocześnie urażona. Zabini o wszystkim wiedział, może Pansy, albo Crabbe i Goyle też wiedzą! Zanurzyła się w swojej rozpaczy i zaczęła pojmować jaką debilką została mianowana przez młodego Malfoya.

- W sumie dobrze, że zerwaliśmy - na twarzy Dracona panował spokój i zero smutku. Sam nie mógł uwierzyć, że mówi takie rzeczy, mimo że Lili była jego słońcem, różą i księżycem. Była jego wszystkim i myślał nawet, że będzie nosiła jego dziecko z krwi i kości. - Moja matka była dla niej miła, stosunkowo, ale od dawna mi mówiła, że nie poprze tego związku.
- Niby dlaczego? - Blaise podniósł brwi do góry i co się często nie zdarza, wykazał zaciekawienie, które wcześniej przelewał na strony magazynu z modelkami.
- Chodzi o konflikt między moim tatą, a...

Draco nie zdążył skończyć, bo Zabini poderwał się do góry.
- Jak ci idzie z szafą? Ostatnio chodziłeś przybity z powodu tego drewnianego pudełka - czarnoskóry spochmurniał i lekkim uśmiechem dał swojemu przyjacielowi do zrozumienia, że szczerze mu współczuje.
- Ja... - Draco nie wiedział co powiedzieć, misja obciążała go tak bardzo, że tylko rozmowy odciągały go od planowania kolejnych kroków, a raczej następnych porażek. - Włożyłem tym razem ptaka, był martwy! - Blaise syknął na te słowa, a blondyn wlepił wzrok w podłogę.

- Może zmieńmy temat na bardziej przyjazny - zaczął Zabini. - Na przykład... Jak to możliwe, że Stevens nie skapnęła się, że jesteś śmierciożercą, albo chociaż, że coś ukrywasz?
- Ona, - rozmowa o Lili nie była dla Malfoya luźnym tematem, raczej kolejnym ciosem w zęby. - ona się do domyślała, napewno, przecież nie była na tyle głupia, chyba!
- Myślę, że czasem sam nie wierzysz w swoje słowa. Twoja matka miała rację, ona nie jest dla ciebie - na te słowa Draco syknął do przyjaciela, a Lil, która cały czas podsłuchiwała za regałem, była bliska popłakaniu się.

- Nie wiń jej! - powiedział stanowczo blondyn. - To nie jest jej wina, tylko moja. Po za tym to co ona przeżywa....
- Niby co? - Zabini prychnął z pogardą, a Malfoy znów zgromił go swoim ślizgońskim wzrokiem.
- Nawet nie wiem w sumie czy ona to wie. Może powinienem jej powiedzieć? Z ostatnich doniesień wynika, że jej tata wrócił do śmierciożerców...

Te słowa odebrały Lili oddech. Wszystko co miała przed oczami zamazało się od łez, a w uszach słyszała głośny szum. Zaczęłam zataczać się w lewo i prawo, aż w końcu uderzyła nogą w stolik. Krzyknęła i przewróciła się na regał, który postanowił powoli spaść obok dwóch "niewinnych" i zdziwionych całą sytuacją ślizgonów.
- Lil? - przez umysł Draco zaczęły przetaczać się straszne myśli. "Ona to wszystko słyszała! Zniszczyłem jej życie, znowu!" - Lili zaczekaj!

Dziewczyna już poczęła uciekać w stronę wyjścia, było jej tak głupio. Strąciła regał na oczach całej biblioteki i jeszcze tego nieszczęsnego blondyna, który chciał ją przeprosić?!
Jej świat doszczętnie się rozwalił gdy jakaś pomarszczona ręka złapała ją za kołnierz.

- Dziewczyno, czyś ty kompletnie zwariowała! - zaczęła pani Pince, a Lil zaczęła sobie wyobrażać jak wszyscy się teraz śmieją z niej pod nosem, bo oczywiście nikt nie ważył, by się teraz odezwać. - Jak można robić takie zmieszanie w bibliotece! Oprócz tego nie wysłuchałaś regulaminu, pewnie dlatego drzemią w tobie takie zachowania. Zaprowadzę cię od razu do profesora Snape'a, a potem będziesz pracować przez dwa tygodnie w bibliotece.

Lili miała już tego naprawdę dosyć, więc szybkim ruchem wyrwała się zdumionej bibliotekarce.
- Dziękuję, sama do niego pójdę - powiedziała jak najmilszym głosem starając się nie patrzeć na Malfoya, i puściła się energicznym biegiem.
Biegła długo i dopiero po kilku minutach uświadomiła sobie, że znalazła się aż na wieży astronomicznej, na szczęście sama! Chociaż wcale nie chciała być teraz sama. Nie miała już siły płakać, mimo że pragnęła tego najbardziej na świecie. "Mój tata jest znów śmierciożercą!?" Te słowa ledwo przechodziły jej przez myśli.

Brązowe włosy zaczęły falować na wczesnym, wiosennym wietrze, a jej czerwone, spuchnięte oczy, rejestrowały bawiących się uczniów na Błoniach. Niektórzy walczyli z Bijącą Wierzbą, oczywiście bez skutecznie, a niektórzy z przerażeniem udawali, że idą do Zakazanego Lasu, stąpając po jego obrzeżach.
- Pierwszoroczniacy, ci to mają dobrze - powiedziała do siebie Lil i mimo woli się uśmiechnęła, przypomniała sobie pierwszą klasę. Szybko jednak odepchnęła te myśli, bo znów przypomniał jej się Draco, wtedy się przyjaźnili.

Tym razem, gdy Lili się zachwiała, nie wyrządziła ani sobie, ani nikomu krzywdy, bo jakaś blada dłoń złapała ją w pasie za nim dziewczyna wypadła za barierkę.
- Chcesz się zabić głuptaku? - tego głosu nie chciała teraz słyszeć, naprawdę nie chciała!

"Powiedzieć jej, czy nie?"

💚💚💚

Więc tak, ten rozdział nie jest taki długi jak poprzedni, ale z własnego doświadczenia wiem, że jak rozdziały są za długie to się człowiekowi nie chcę ich czytać. Mam nadzieję, że nie będzie za dużo błędów ortograficznych, bo więcej czasu sprawdzam rozdziały niż je piszę 😂. Już niedługo pojawi się moja druga książka, która w zasadzie była już dawno, ale ją skasowałam. Miłego czytania, ale muszę wam przyznać, że powoli ta historia pnie się ku końcowi, ale przewiduje drugą część!!! ❤️

Pamiętnik Śmierciożercy (1 i 2 część)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz