9

60 13 0
                                    

Kilka kolejnych dni spędziłam w domu.  Miałam zakaz wstępu do firmy, tylko dlatego by odpocząć. Podobno projekt na przetarg jest prawie skończony. Z tego, co wiem, to Ethanowi świetnie współpracuje się z moją wspólniczką. W międzyczasie Ki przyjechała się spakować, pomogłam jej w tym i postanowiłam zrobić niewielki remont w mieszkaniu, oczywiście uwzględniając wszystko z moją przyjaciółką, bezproblemowo się zgodziła, ale pod jednym warunkiem. Nie miałam robić tego sama. Przystałam na jej propozycję i odebrałam to jako podmawianie się, że chce w tym uczestniczyć. Spoglądając na powoli pustoszejące lokum, uzmysłowiłam sobie, że ja także muszę zabrać swoje rzeczy od Joe. Do tej pory jeszcze tego nie zrobiłam, ale już najwyższy czas. Przeglądałam w Internecie sklepy budowlane i starałam się wybrać nowe farby do pomieszczeń w tym mieszkaniu. Postanowiłam, że w nadchodzący weekend skorzystam z prezentu od Julie i udam się w końcu do Spa, pytałam Ethana, czy pojedzie ze mną, ale powiedział, że musi jechać do Miami, czekały na niego interesy a on i tak już za bardzo sobie pofolgował. Nie suszyłam mu więcej głowy. Następnie zadzwoniłam do Nikki, zgodziła się, krzycząc i piszcząc do słuchawki z radości. Prawdę mówiąc, to należy jej się odpoczynek. Ostatnio pracuje za dwóch w firmie. Muszę się jej jakoś odwdzięczyć. Myślę, że zabiegi i masaże ją zadowolą. Babski wypad, zdecydowanie nam się przyda. Chodziłam ostatnio rozdrażniona i bardzo nerwowa, wszystko przez to, że rzuciłam palenie. Od momentu, kiedy Ethan wyrzucił moją paczkę papierosów, nie zapaliłam ani jednego. Byłam z siebie dumna, ale za to więcej podjadałam.

Kiedy byłam gotowa do wyjścia, ktoś zapukał do drzwi, otworzyłam i ujrzałam wielki bukiet piwonii, który zasłaniał twarz Ethana, wszedł do środka, obdarowując mnie tymi przepięknymi kwiatami. Przez ten cały czas był opiekuńczy i czuły, robił zakupy, zajmował się gotowaniem, a ja miałam tylko siedzieć. Tyle że nie potrafiłam tak nic nie robić, nie byłam nauczona bezczynnego siedzenia. Podziękowałam mu, wpijając się delikatnie w jego usta. Nie mogłam się oderwać. Wstawiłam je do wody i poprosiłam go, by pożyczył mi samochód. Musiałam w końcu pojechać po resztę swoich rzeczy. Nalegał, by wybrać się tam ze mną, ale ja chciałam załatwić to sama. Czekała mnie jeszcze rozmowa z Joe na temat naszego rozwodu. Czas najwyższy zamknąć ten rozdział. I wiem, że to będzie trudna pogadanka. Kilkanaście minut później stałam pod wejściem do mieszkania, w którym nie tak dawno jeszcze spędzałam sporo czasu. Zastanawiałam się, czy wejść otwierając kluczem, czy po prostu zadzwonić. Postawiłam jednak na tę drugą opcję. Nadusiłam na dzwonek i cierpliwie czekałam, aż Joe mi otworzy. Wiedział, że przyjadę, zapowiedziałam się wcześniej.

- Już idę. – Usłyszałam, jak krzyczy, jednak za bardzo się nie śpieszył.

Przekręcił zamek i wpuścił mnie do środka. Jednak to, co tam ujrzałam, na samym wstępie wołało o pomstę do nieba. Porozrzucane butelki po alkoholu, pudełka po jedzenia na wynos, gdzieniegdzie nawet leżały zużyte prezerwatywy. Brakowało tutaj tylko jakiejś kurwy wyłaniającej się z sypialni i tańczącego pingwina na środku pokoju. Zrobił z tego mieszkania nie tyle chlew ile burdel. Chwyciłam się za głowę, widząc to wszystko. Na samą myśl, że pieprzył tutaj obce kobiety, było mi niedobrze. Z półek w salonie poznikały nasze wspólne zdjęcia. Sypialnia wcale nie wyglądała lepiej. Pomięta pościel, porozrzucane ubrania. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam walizkę, by jak najszybciej się spakować. Wrzucałam ubrania byle jak, chciałam dość szybko opuścić to pomieszczenie. Pamiątek nie miałam zbyt wiele, jednak znalazł się niewielki karton, w który mogłam spakować, książki, kilka płyt i album ze zdjęciami z dzieciństwa. Zostawiłam wszystko, co spakowałam w korytarzu i podeszłam do stołu, gdzie siedział i usiadłam naprzeciw, zdejmując pierścionek i obrączkę i kładąc mu przed nosem.

- A więc to koniec? – Zapytał, nawet na mnie nie spoglądając.

- Tak Joe. Nie widzisz, że w pewnym momencie oddaliliśmy się od siebie tak bardzo, że nawet męczyliśmy się swoją obecnością? Te narastające od pewnego czasu konflikty, kłótnie o byle bzdurę, ucieczka w pracę i zero zaangażowania. My już nie rozmawialiśmy ze sobą, chyba że tylko o pracy. I to zazwyczaj Ty mówiłeś, a ja słuchałam. – Kiedy to powiedziałam, Joe schował twarz w dłonie i zaczął płakać.

Na jedną kartę✔️ II ZAKONCZONE❗ IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz