14.

510 21 0
                                    

Harry pocałował Draco po czym pożegnał się z innymi i wyszedł na spotkanie z Czarnym Panem. Draco nie potrafił przyjąć do wiadomości, że Harry'emu może cię coś stać i cały czas siedział jak na szpilkach, jednak wiedział, że już nie może w niczym pomóc, tylko Harry może pokonać "Tego którego imienia nie można wymawiać", a wszyscy jego poplecznicy, którzy mogli przeszkodzić w tym zadaniu byli już unieszkodliwieni. Postanowił pójść do salonu, bo wiedział, że nie usiedzi w tym miejscu ani chwili dłużej. Był zdziwiony, że zniszczenia po walce z śmierciożercami nie są wcale takie duże jak by się wydawało wcześniej. W tym momencie zatęsknił za Hogwartem i zapragnął jak nigdy do niego wrócić. Ale co jeśli Harry przegra? Czy będzie w stanie tam wrócić? Czy szkoła w której spędził swoje najmłodsze lata będzie istniała? "Draco, nie myśl tak! Harry na pewno wygra!" Skarcił sam siebie w myślach, aczkolwiek cień obawy i niepewności co do ich przyszłości pozostał, a z resztą nie chodziło tylko o nich, a o cały czarodziejski świat, może i świat mugolski. Kiedy stał się taki empatyczny? Co musiało się stwcz żeby zaczął się tak przejmować? A może to wpływ Harry'ego? Nie sądził, że kiedyś to powie, w końcu przez tyle lat byli Nie-przyjaciółmi, ale ten chłopak był cudowny i nie mógł sobie wyobrazić kogoś lepszego. Mimo, że był uważany za tego dobrego, Draco (również na swoim przykładzie) wiedział, że chłopak jest bardzo porywczy i tak samo jak on miał trudną przeszłość. Bał się o niego, cholernie się bał, ale nie mógł nic teraz zrobić. W tym momencie usłyszał dźwięk charakterystyczny dla aportacji, a później kilka wybuchów. Przed nim stanął Harry, był ranny, ale miał zawziętość w oczach.
- Draco, dam sobie radę, uciekaj i poinformuj wszystkich, żeby się stąd jak najszybciej ewakuowali, bo nie chce żeby ktokolwiek ucierpiał. Kocham cię, ale idź, tu mi nie pomożesz.- wysapał Harry.
- Ale... Ale.
- Bez żadnych ale, zrób to.
- Dobrze, już idę.- odparł zmartwiony Draco.
Kiedy wyszedł z pokoju rozległ się kolejny dźwięk aportacji, a po nim kilka wybuchów, i krzyki jakby połączonych ze sobą dwóch zaklęć "Avada Kedavra" wypowiedziane przez Czarnego Pana i "Expelliarmus" wykrzyczane przez Harry'ego głosem pełnym przekonania i zawzięcia. W tym momencie Draco stanął jak wryty nie mogąc się pozbierać. Co jeśli Avada trafiła w Harry'ego? Czemu jest tam tak cicho? Merlinie, czy Harry Potter, nadzieja czarodziejskiego świata umarła? Wbiegł do salonu z przekonaniem, że zabije tego kto zabił jego chłopaka.
- Avada Kedavra!- wykrzyczał Draco w stronę Voldemorta nie patrząc na nic, tak jakby zapomniał, że tylko Harry może zabić Voldemorta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zebrałem się i napisałem. Mnie się osobiście ten rozdział bardzo podoba, chociaż skupia się na Draco i jego przemyśleniach, to pomyślałem, że to będzie dobry pomysł, żeby tak ten rozdział poprowadzić. Ogólnie miłego dnia/kiedykolwiek do czytacie wam życzę!

Słów; 424

Nie-Przyjaciele  •Drarry• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz