Głupi. Głupi. Głupigłupigłupigłupi!
Draco Malfoy, chłodny, opanowany, wyrachowany. Draco Malfoy panikował.
Zbiegając szaleńczo z Wieży Astronomicznej, oczywiście po uprzednim upewnieniu się o tym, że Potter tego nie usłyszy, Draco starał się jakoś uporządkować poprzednie paręnaście minut.
Potter miał rację.
Draco to wiedział i to napawało go strachem. Nie, nie dlatego, że dzielił doświadczenia ze Złotym Chłopcem, Wybrańcem, Gryfonem. Dlatego, że równało się to z niebezpieczeństwem odkrycia prawdy.
A prawda nie była przyjemna i Draco starał się jej nie akceptować tak długo i tak często, jak tylko mógł.
Czyli rzadko.
Draco nie był już dłużej świadomy dokąd biegnie. Korytarze zlewały się w jedno, schody mnożyły w oczach, obrazy zmieniały w szydercze karykatury i gdy dziedzic Malfoyów w końcu odzyskał tak pożądaną świadomość, znalazł się na dziedzińcu.
Chłopak wiedział, dlaczego jego podświadomość skierowała go akurat w to miejsce. Zanim blondyn odkrył cuda Wieży Astronomicznej, zawsze lubił przesiadywać w otoczeniu potężnych kolumn dziedzińca. Wtapiał się w ich cień i chociaż przez chwilę mógł poczuć się jak kolejny nic nie znaczący, szary czarodziej, nie dziedzic najpotężniejszej czarodziejskiej rodziny.
Bowiem wbrew pozorom, Draco wcale nie pragnął całej tej fortuny. Owszem, nie był na tyle bezinteresowny(i głupi) by z niej nie korzystać bo przecież czystokrwistym nie wypada wyglądać jak pospólstwo, Draconie, spójrz tylko na tych żałosnych Longbottów.
Malfoy odetchnął głęboko. Sytuacja wymykała mu się spod kontroli, Potter zbyt się do niego zbliżył. Musiał to jak najszybciej powstrzymać, inaczej będzie się musiał zmierzyć z konsekwencjami.
A konsekwencje nigdy nie były przyjemne. Nie, gdy było się czystokrwistym i w dodatku śmierciożercą.
Draco z ciężkim sercem uświadomił sobie, że wieczory na Wieży Astronomicznej stały się przeszłością, jeśli nie na zawsze, to przynajmniej na parę miesięcy. Potter musiał przestać się troszczyć, przestać się przejmować.
Najprawdopodobniej od teraz stanie się częstszym bywalcem w swoim dormitorium. Owszem, mógłby postraszyć młodsze roczniki w Pokoju Wspólnym i podtrzymać fasadę nieczułego Draco Malfoya, ale Draco nie miał już siły na takie zachowanie.
Nie chciał stawać się podobnym do Czarnego Pana.
Wdech i wydech, poinstruował się. Niekiedy jedna myśl o mężczyźnie wystarczyła, by wpadł w panikę - teraz nadeszła jedna z takich chwil.
Zatem Draco miał opracowany plan działania na bliżej nieokreślony okres czasu.
Koniec z Wieżą Astronomiczną.
Koniec z upokorzeniem Pottera na lekcjach - ale tylko Pottera!
Koniec z tym nieznośnym uczuciem, że popełnia błąd.
Draco Malfoy nie popełnia błędów. I nie potrzebuje żadnego Gryfona, tym bardziej samego Złotego Chłopca by mówił mu, że go rozumie.
• • •
Well, well, guess who's back again
CZYTASZ
Gwiazdy//Drarry
FanfictionBo Harry potrzebował Draco, a Draco Harry'ego, chociaż żaden z nich nie zdawał sobie z tego sprawy. Czyli krótka historia o tym, jak nienawiść przerodziła się w miłość Okładkę wykonała @Awarko, polecam całym serduszkiem jej profil