Prolog

810 39 376
                                    

Minął miesiąc od odejścia ostatnich członków klanu Uchiha z Wioski Ukrytej w Liściach. Miesiąc, który nie pozostawił tych wydarzeń bez echa. W Konoha zawrzało od spekulacji. Mało kto uwierzył w czysty przypadek. Zdrada Sasuke i Izusu za bardzo zbiegła się w czasie, aby mieszkańcy nie wyciągnęli prostego, aczkolwiek błędnego wniosku mówiącego jakoby oboje dołączyli do zbiegłego shinobi Orochimaru.

– Wszyscy Uchiha to zdrajcy – mówili.

– A jeśli wrócą, aby się mścić? – szeptali.

– Oby ich złapali i zabili!

Posypały się wyzwiska, przekleństwa, a nawet groźby. Mieszkańcy utwierdzili się w przekonaniu, że Uchiha sprowadzali same nieszczęścia na ich spokojnie płynące życie. Nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że fundament bezpieczeństwa, po którym stąpali każdego dnia, został oparty o poświęcenie tych, z których szydzono najgłośniej.

Świat nie był czarno biały – wiedział o tym każdy dorosły, mówił o tym niejeden mędrzec, a jednak niewielu naprawdę rozumiało znaczenie tego stwierdzenia.

*

Kakashi Hatake kroczył Dzielnicą Targową, kierując się wprost do siedziby Hokage. Z malującą się na twarzy obojętnością minął restaurację z dango, z której machał do niego wyszczerzony Might Guy.

– Daruj sobie, Guy. Nawet na nas nie spojrzy – powiedział Asuma, zabierając się za kolejną porcję słodkości.

Mężczyzna podążył wzrokiem za oddalającym się przyjacielem. Uśmiech zszedł mu z twarzy tak szybko, jak się pojawił. Zastąpiła go autentyczna troska.

– Jest taki od odejścia Izusu – mruknął pod nosem Guy.

Od ostatniego miesiąca Kakashi rzadko bywał w wiosce. Wciąż wyruszał misje, jedna za drugą, a kiedy wracał, zamykał się w mieszkaniu, jakby nie chcąc nikogo widzieć. Might odwiedził go kilka razy, ale nigdy mu nie otworzył. Zamiast tego Hatake zapewniał go zza drzwi, że był tylko zmęczony i chciał odpocząć.

Tak samo mówił po śmierci Rin.

To zachowanie utwierdziło Guya w przekonaniu, że jego rywal przeżył odejście Izusu bardziej, niż by to przyznał.

– Słyszeliście, że podobno te misje, na które wciąż wyrusza, mają na celu znaleźć Izusu i sprowadzić ją do wioski? – zagadnęła Kurenai, sięgając po parujący kubek.

– To przecież robota ANBU – stwierdził Asuma.

– Właśnie. Dziwię się, że Hokage na to pozwala. – Uśmiechnęła się krzywo. – Jak na moje oko Kakashi za bardzo przywiązał się do tej dziewczyny, a teraz nie może pogodzić się z jej zdradą.

– Szkoda mi go – szepnął zapatrzony w swoją herbatę Guy.

– To nie mogło skończyć się inaczej – prychnęła kobieta.

– Co masz na myśli?

– Wszyscy mieli co do niej rację, pomyślcie tylko. Dlaczego Izusu nie zmieniła nazwiska po masakrze klanu Uchiha? Co ją powstrzymywało przed oficjalnym rozwiązaniem małżeństwa? Nie zrobiła tego, wiedząc, że Itachi wróci, a gdy to się stało, niedługo potem zniknęła. Byli w zmowie od samego początku, to oczywiste.

Asuma uniósł brwi.

– Sądzisz, że Izusu wstąpiła do Akatsuki?

– To bardziej prawdopodobne niż to, o czym szepcze połowa wioski. Z całą pewnością nie uciekła do Orochimaru.

Zapadła krótka cisza, podczas której każdy pogrążył się we własnych myślach. Nikt nie znał Izusu na tyle, aby móc podważyć słowa Kurenai. Akatsuki było ich wrogiem i jeśli Uchiha wstąpiła w ich szeregi, żadne usprawiedliwienie nie miało znaczenia.

Tropicielka || Izusu UchihaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz