Rozdział 11. Zegar tyka

294 25 165
                                    

Sasuke uchylił ociężałe powieki. W głowie ćmiło jak po mocnym uderzeniu, a spięte mięśnie niemal paliły z bólu. Skrzywił się na ostre światło słoneczne. Zmysły powoli wracały, choć z trudem przyszło mu zrozumienie, gdzie tak właściwie się znajdował.

Leżał na twardym futonie tuż pod ścianą skromnie urządzonego pokoju. Nie był sam. Drużyna Hebi pochylała się nad nim z wyraźnie zaniepokojonymi minami. Wrzaski Karin i Suigetsu podrażniły jego słuch. Podniósł się do siadu, przykładając dłoń do czoła.

– Zamknijcie się – syknął przez zęby.

Zapadła cisza. Karin skrzyżowała ręce pod biustem i obrzuciła Suigetsu gniewnym spojrzeniem. Mruknęła coś pod nosem, ale Sasuke ją zignorował, zwracając spojrzenie na Jūgo. Wyciągnął on bandaż z apteczki i przykucnął przy Uchiha. W milczeniu obandażował jego ciało.

Sasuke odetchnął, przypomniawszy sobie walkę z Deidarą. Było ciężko. Ten szaleniec wysadził się w powietrze i tylko cudem nie pociągnął go ze sobą. Nie on jednak stanowił ich cel. Po tym świecie wciąż stąpała osoba, która musiała zginąć.

– Zdobyliście informacje o Izusu? – zapytał, kiedy Jūgo zawiązał opatrunek.

Suigetsu uśmiechnął się triumfalnie.

– Nie jest członkiem Akatsuki na takich samych zasadach jak twój brat. Z tego, co zrozumiałem, to wysyłają ją na jakieś misje... w pojedynkę.

– Dobrze, to znacznie ułatwia sprawę.

– Ptaszki ćwierkają, że często bywa w tych terenach – powiedział Jūgo. – Możliwe, że w pobliżu znajduje się kryjówka Akatsuki.

– Będziesz w stanie ją wytropić, Karin?

Dziewczyna wydęła policzki i odwróciła wzrok. Odkąd Sasuke rozkazał im zdobyć informacje o Izusu, stroiła jakieś fochy. Nie powiedział im zbyt wiele, to prawda, ale znali jego cel i zdecydowali się pomóc. O co więc jej chodziło? Nieważne. Musieli znaleźć Itachiego, tylko to się liczyło.

Jūgo szturchnął ją łokciem w ramię, dopiero wtedy niechętnie przytaknęła.

– Tak właściwie... dlaczego mamy uganiać się za jakąś dziewczyną? – zagadnął Suigetsu. – Sądziłem, że chcesz dorwać swojego brata.

– Itachi ma pewną słabość – zaczął Sasuke, zaciskając palce na pościeli. – I jest nią Izusu. Uchiha Izusu.

Karin uniosła brwi, a jej spojrzenie złagodniało. Czerwona ze złości twarz przybrała normalny kolor.

– To twoja... rodzina? – zapytała, na co pokręcił głową.

– Jego żona.

– Rozumiem. – Poprawiła oprawki okularów. – Izusu pomoże nam znaleźć twojego brata.

Sasuke prychnął.

– Wątpię, aby chciała współpracować. Nie, na pewno nie. Musimy ją schwytać, a wtedy Itachi sam do nas przyjdzie. To nasza misja.

– Chcesz go zwabić – podsumował Jūgo, trącając palcem dziób małego wróbla siedzącego mu na ramieniu.

– Tak, a do tego potrzebuję waszej pomocy.

Na twarzy Sasuke zagościł chytry uśmiech. Perspektywa zamordowania Izusu na oczach Itachiego była niesłychanie kusząca. Jego brat nareszcie doświadczyłby bólu, tego samego, który niegdyś sam mu zadał.

– Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu – mruknął pod nosem, czując na ustach smak słodkiej zemsty.

Tropicielka || Izusu UchihaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz