-Słyszał sąsiad co się stało? - zapytała zza płotu kobieta rozwieszająca pranie.
-Pani Anney, wieści szybko się rozchodzą! Ah ten Tyler, narobił niezłego bałaganu swojej rodzinie, zostawił ich samych bez niczego. A myślałem, że dobry z niego człowiek. - odpowiedział z zrezygnowaniem starszy mężczyzna.
Tak o to wieści w ciągu kilkunastu godzin rozniosły się po okolicznych wioskach.
Ah, ten Tyler w garniturze.Wieczorem, dziewczynka ocknęła się. Wstała i otrzepała się z ziemi. Nie pamiętała co się stało i jak się znalazła na tym cmentarzu. Nie było tam nikogo. Tylko ona sama.
Zaczęła płakać, bała się. Księżyc wyłaniał się co raz bardziej, dochodząc pełni.
Znalazła małą furtkę, licząc na wyjście z cmentarzyska.
Poszła wzdłuż gruntowej ścieżki, w oddali widziała lampy i małe chatki.
Doszła do pierwszego, małego domku. Zapukała, jakiś mężczyzna uchylił drzwi:
-A panienka czego tu poszukuje? - z kpiącym uśmiechem zapytał.
-Zgubiłam się, nie wiem gdzie jestem.
-Trudno, takie życie. Idź szukaj dalej. - z grozą w głosie zamknął drzwi przed nosem Afiyi.
Dziewczynka ze łzami w oczach poszła dalej. Zobaczyła jeden z bardziej zadbanych domów niż reszta:
-Dobry wieczór. Co Cię tu przyprowadza dziewczynko? - zapytała kobieta otworzywszy drzwi swojego domu.
-Proszę Pani, zgubiłam się i nie wiem gdzie jestem. Nie mam gdzie się podziać, nikt mi nie chce pomóc. - płacząc odpowiedziała.
-Słuchaj, wejdź do mnie, zrobię Ci coś ciepłego do picia. - uśmiechnęła się kobieta.
Afiya czując ciepło domu, poczuła się od razu lepiej.
-Jak masz na imię, kochana?
-Afiya.
-Więc Afiyo, jak się tu znalazłaś?
-Taka Pani, chyba mnie zostawiła. Byłam z nią na cmentarzu zapalić znicze. Mówiła, że to grób jej taty. Potem obudziłam się leżąc na ziemi, byłam sama. Wyszłam z cmentarza i przyszłam tu, gdzie widziałam domy.
-A jak ma na imię ta Pani? To Twoja mama, czy kto? Bo trochę nie rozumiem.
-Pani Zarina. Ona opiekowała się mną. Miałam złamaną nogę i trochę byłam pokaleczona po burzy w Kapsztadzie.
-Zarina... - westchnęła z przestrachem w oczach. - A gdzie są Twoi rodzice?
-Nie wiem, od burzy już ich nie widziałam.
Od katastrofy w Kapsztadzie minęło już około 2 tygodni. Nic nie było wiadomo od tamtego czasu o Państwie Ramaphosa. Afiya przez całe swoje dzieciństwo. 10 lat. Mieszkała w mieszkaniu, w wieżowcu w samym centrum Kapsztadu. Była otoczona matczyną jak i ojcowską opieką.
Nie miała rodzeństwa. Większość dnia spędzała na czytaniu książek. Jej rodzice pracowali razem w klinice lekarskiej. Jej mama była pielęgniarką na oddziale zakaźnym, natomiast ojciec chirurgiem. Przychodzili po południu z pracy i od razu co robili, jak najwięcej poświęcali uwagi córce. Ślad po nich przepadł.
-Afiyo, pościelę Ci łóżko, abyś mogła się wyspać. Mam jeszcze tylko jedno pytanie.
-Tak?
-Jak nazywają się Twoi rodzice i czym się zajmowali?
-Silla i Rish Ramaphosa, pracowali w klinice lekarskiej w Kapsztadzie.
-Dobrze, dziękuję. Chodź ze mną, musisz się wyspać.
Rankiem, dziewczynka wstała i poszła poszukać kobiety.
Kobieta słysząc kroki małych stópek oznajmiła:
-Kochana, jestem w kuchni, chodź na śniadanie.
Afiya pobiegła do kobiety i ją przytuliła. Brakowało jej matczynej opieki.
-Afiyo, przez to całe wczorajsze zamieszanie, nie powiedziałam Ci w ogóle jak mam na imię. Jestem Tella. Albo jak wolisz ciocia Tella.
Dziewczynka jeszcze mocniej uścisnęła kobietę.
-Proszę bardzo, tutaj omlet ze szpinakiem, myślę, że powinno Ci smakować. - z uśmiechem podała jedzenie.
-Dziękuję bardzo.
-Gdy już zjesz, muszę Ci coś powiedzieć.
Po obfitym i smakowitym śniadaniu Tella zaczęła:
-Afiyo, dowiedziałam się, że Twoi rodzice są w szpitalu. Niestety, w ciężkim stanie. Zostali bardzo poturbowani podczas katastrofy. Jechali autem do kliniki, razem z Tobą. Wielkie drzewo uderzyło w wasz samochód. Jakimś cudem Ty wydostałaś się z auta, gdzie potem opatrzyli Cię lekarze. Twoich rodziców znaleźli później.
-Możemy do nich pojechać?
-Jasne, możemy spróbować.
Będąc już pod budyniem szpitala chciało mi się płakać i wrzeszczeć. Nie umiałam opanować emocji.
Poszłam z ciocią Tellą na 1. piętro, gdzie jak nas poinformowano, mieli leżeć na oddziale moi rodzice.
Uchyliwszy drzwi i zobaczywszy leżących rodziców, przykutych do łóżek i przyłączonych do różnych urządzeń, zaczęłam wrzeszczeć i płakać na cały szpital.
Podeszłam do nich, oni nie reagowali.
Ciocia Tella nie mogła mnie uspokoić.
Wołałam o pomoc, bałam się, że umrą. I mnie zostawią.
Nie chciałam tego. Nigdy.
Gdy Afiya doszła do siebie, siedziała z ciocią Tellą na korytarzu, jedząc batoniki.
Wtem, przyszedł lekarz i powiedział, że można wejść na oddział. Rodzice się obudzili.
Weszły obydwie. Dziewczynka przytuliła ich, jak tylko mogła. Każdemu leciały tylko łzy z policzków. Afiya zadawała tysiące pytań: Kiedy wrócicie do domu? Co się wam stało? Nie zostawicie mnie? Lecz dwójka dorosłych chciała odpowiedzieć, ale nie mogła. Stan nie dawał sił na jakiekolwiek wyduszenie z siebie jakiegoś słowa.
![](https://img.wattpad.com/cover/221619281-288-k513054.jpg)