Podniosłam powiekę, ujrzałam oślepiające promienie słońca. Podniosłam rękę, wysypał się z niej piasek. Wstałam i zobaczyłam, że znajduję się na dzikiej plaży. Zero ludzi, tylko jedno na środku rosnące drzewo. W pobliżu dalej znajdował się długi most. Podeszłam do niego i szłam na nim wzdłuż jeziora. Lekki wiatr mierzwił moje włosy. Z nostalgią patrzyłam na otaczający mnie krajobraz. Czułam się wspaniale. Czułam, że żyję.
Czułam, że moi rodzice gdzieś na mnie czekają.
W rzeczywistości leżałam na podłodze w tajemniczym pomieszczeniu za metalowymi drzwiami.
Wstałam i zobaczyłam tylko stare meble, okryte ceglastoczerwonymi kocami z długimi niebieskimi frędzlami. Odkryłam jeden z dywanów, a następnie otworzyłam wielką szufladę.
Była w niej mała ramka ze zdjęciem kobiety i mężczyzny. Nie była to Zarina. Poznałabym ją. To ktoś mi znany. Nie mogłam domyśleć się, kto mógłby to być. Wzięłam zdjęcie i schowałam pod bluzkę. Nachyliłam się dalej, aby otworzyć szafkę poniżej. Był w niej stos gazet i różnych czasopism. Wzięłam jedną z wierzchu stosu, na pierwszej stronie wielkimi literami widniał napis: ,,TA WIADOMOŚĆ OBKRĄŻYŁA CAŁE MIASTO". Pod napisem było zamieszczone czarno-białe, wyblakłe zdjęcie kobiety i mężczyzny. Wtedy oniemiałam.
To te same osoby ze zdjęcia z ramki.
Wzięłam gazetę i również schowałam pod bluzkę.
Wyszłam szybko z pokoju i poszłam do salonu.
Tam już siedziała Zarina.
-Dzień dobry. Pani już wróciła? - zapytała Afiya.
-Tak, młoda damo. Nie wiedziałam, że tak bezczelnie będziesz przeszukiwać mi dom. Czego tam szukałaś? - z oburzeniem odpowiedziała kobieta.
-Po prostu nudziło mi się i... chciałam popatrzeć - przestraszona rzekła.
-Mhm, w takim razie, ubierz się proszę w kurtkę i za 5 minut chcę Cię widzieć przed domem. Wyjeżdżamy. - zakomunikowała.
-Ale gdzie?
-Żadnych pytań, marsz po kurtkę. - odpowiedziała stanowczo.Afiya wsiadła do samochodu razem z Zariną.
W drodze przez okno obserwowała połamane drzewa i inne skutki katastrofy. Miasto jeszcze nie doszło do siebie.
Wyjeżdżając z miasta, w jechały w małą wieś. Brak domów, brak jakiejkolwiek ludności.
Na uboczu wsi znajdował się stary cmentarz.
To tam Zarina zabrała dziewczynkę.
-Weź proszę te znicze i chodź za mną. - powiedziała kobieta.
Dziewczynka tak też zrobiła. Stanęły koło starego, zaniedbanego grobu, obrośniętego mchem, pozbawionego jakichkolwiek zniczy i kwiatów.
Pielęgniarka zapaliła znicze i postawiła na opuszczonym grobie. Zaczęła płakać.
-Proszę Pani, dlaczego Pani płacze? Czy to ktoś bliski Pani sercu? - zapytała dziewczynka.
-Afiyo, to mój ojciec. - zaszlochała.
Wyciągnęła z portfela małe zdjęcie. Pokazała dziewczynce swojego ojca.
Wtem Afiyę przenikło wspomnienie...
To on. To Pan w garniturze.
-Dlaczego zmarł?
-Długa historia... - westchnęła.
Wracając ścieżką, gdy dziewczynka rozmyślała o tajemniczej postaci ze snu, potknęła się o wystający korzeń drzewa. Upadła i uderzyła głową o leżący kamień.