-Jeśli nie zrobisz tego w ciągu tygodnia, pożegnaj się z życiem! - złowieszczy głos wydobył się ze słuchawki telefonu.
Pielęgniarka rozpłakała się rozłączając telefon. Była roztrzęsiona, nie wiedziała co zrobić.
Szlochanie Zariny usłyszała Afiya:
-Proszę Pani, proszę Pani - powiedziała cichym głosem.
Kobieta przyszła do dziewczynki, spojrzała się na nią i uśmiechnęła:
-Nie przejmuj się, nadejdą lepsze czasy - odrzekła.
-Jak się czujesz, lek pomógł?
-Wszystko mnie boli, ale mam siłę mówić. To chyba dobrze - odpowiedziała z nadzieją w oczach Afiya.
-Bardzo się cieszę, że już lepiej się czujesz. Chcesz coś zjeść, napić się czegoś?
-Chciałabym wiedzieć... - westchnęła ze smutkiem.
-Co takiego chciałabyś wiedzieć?
-Proszę Pani...gdzie są moi rodzice?
Nastała cisza. Kobieta nie wiedziała co odpowiedzieć. Skrzywiła minę i z zakłopotaniem odpowiedziała:
-To nie najlepszy czas na rozmowę na ten temat. Wolisz kanapki z szynką czy serem?
-Nie chcę jeść, chcę zobaczyć mamusię i tatusia - odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
Zarina zignorowała słowa dziewczynki i wyszła z salonu.
Dziewczynka ponownie zasnęła.
Na świecie zapadł zmrok. Mgła opadała na ziemię. Wydzielał się dziwny, nieznajomy zapach.
Nagle wielki cień opadł na ziemię. Otworzyłam oczy, podniosłam się i ujrzałam zamierający w piersiach widok. Znalazłam się na cmentarzu. Zauważyłam wielki, opadający cień.
Wtem wyłonił się wysoki, średniego wieku mężczyznę. Miał czarne włosy oraz błyszczące, niebieskie oczy. Był ubrany w elegancki, granatowy garnitur.
Stanął naprzeciwko mnie i powiedział:
-Świat należy do Ciebie, Afiyo.
Podszedł bliżej, ucałował mnie w czoło.
I zniknął.
Afiya obudziła się z uśmiechem na ustach. Rozejrzała się dookoła, sprawdzając czy nadal jest w miejscu swojego snu. Była w salonie, tak jak wcześniej. Zawołała Zarinę:
-Proszę Pani!
Cisza.
Powtórzyła donośniejszym głosem:
-Halo, proszę Pani! Pani Zarino!
Nadal ta sama cisza.
Dziewczynka zaniepokoiła się. Wstała z łóżka i zaczęła się rozglądać we wszystkich pomieszczeniach. Lecz nie dało to skutku, Zariny nie było w domu.
Poszła do korytarza, wzięła grubą, wiszącą kurtkę z wieszaka i wyszła na dwór.
Poszła za dom, w którym znajdował się ogród. We wejściu do niego bo obydwu stronach rozciągały się długie żywopłoty. Ścieżka była udekorowana ozdobnym kamieniem. Granitem.
Przechodząc przez żywy, piękny korytarz na wprost znajdowała się biała fontanna, na której na samej górze były figurki dwóch lekarzy, trzymający z serce, z którego tryskała woda. Oraz wokół niej stały brązowe, drewniane ławki.
Następnie przechodząc po lewo rozciągały się rządki różnych warzyw. Od ogórków, marchewek, rzodkiewek, aż po dynie.
Dalej na końcu ogrodu widniał klomb. W którym była wciśnięta łopata. Afiya podeszła bliżej, nachyliła się, aby spojrzeć na kwiaty w klombie.
Jednakże nie było tam kwiatów. Lecz.
Zarina.
![](https://img.wattpad.com/cover/221619281-288-k513054.jpg)