Zawiesiłam się, a łzy napłynęły mi do oczu.
- Hermi, pamiętaj, że ja nie będę na ciebie nigdy zły. Wręcz przeciwnie, będę się cieszyć z dziecka, chociaż nie jestem ojcem....- powiedział. Słyszałam w jego głosie załamanie, może on chciałby być ojcem? Może jednak czuje coś do mnie.
- Harry....ja tego nie chciałam - powiedziałam zapłakana - zostałam wykorzystana, zgwałcona.....
- KTO ci to zrobił?!!! - wrzasnął czarnowłosy. Nie chciałam mu mówić, to było trudne. Mógłby obrazić się na....Rona, a może nawet go zabić.
- Harry, to był Ron....- powiedziałam łapiąc się za brzuch przez nowe skurcze.
- Ron?! Ten gnój?! Jak ja mu wygarnę to tylko raz! - krzyczał. Musiłam chwile złapać tchu żeby potem dalej opowiadać...
- No, nie do końca....Gdy zaginąłeś ja i Ron dalej byliśmy razem. Pewnego dnia zaprosił mnie na spacer, a ja, że kochałam i kocham dalej inną osobę postanowiłam z nim zerwać podczas tego spaceru. Poszliśmy na spacer i zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Ja w końcu mu chciałam powiedzieć bo zaczął mnie całować, a więc powiedziałam, że kocham kogoś innego i już nie ma sensu być razem. On zapytał krzycząc, czy chodzi o Pottera....ciebie. Ja zaprzeczyłam - gdy mówiłam zaprzeczyłam widziałam w oczach Harrego rozczarowanie - powiedział, że mam lecieć już do ciebie i się z tobą.....no wiesz....(chodzi o dzieciaczki XD) No i poszłam od niego do biblioteki i tak przesiedziałam cały dzień. Na następny dzień wyjeżdżaliśmy z Hogwartu na dwa tygodnie bo większość nauczycieli zachorowała na jakąś ospę wewnętrzną. Pojechałam do Nory z Ginny, ale do Rona się nie odzywałam. Pewnego dnia wyszłam na ogródek i w lecie za domem był mały leśny domek, a więc stwierdziłam, że to fajne miejsce do poczytania książki. Gdy tam weszłam zobaczyłam jakiegoś mężczyznę i Rona....on powiedział do tego chłopa: To ona. Ja nie wiedziałam o co mu chodzi więc chciałam już wyjść, ale mężczyzna złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie....Ron wyszedł i zamknął drzwi na klucz....nie muszę mówić co było dalej...wchodził we mnie, a ja traciłam siły...zemdlałam....znalazła mnie Molly....dalej nie umiem się pozbierać, ale jest lepiej...wtedy cały czas leżałam w łóżku przykryta, nie jadłam i nie spałam chociaż byłam zmęczona. Ukrywałam to i dalej ukrywam, ale przez istotę pod moim sercem już nie mogę....- opowiedziałam historie, a Harry uważnie słuchał. Złość w nim się gotowała i kipiało z niego gniewem.
- Jak on mógł?! RON?! - wrzasnął.
Po naszej rozmowie do sali wyszedł lekarz. Czułam na sobie wzrok Harrego, ale się na tym nie skupiałam. Gdy dowiedziałam się o ciąży w mojej głowie zawitały myśli samobójcze. Mam mieć dziecko z jakimś pedofilem, co rano będę widzieć zimne niebieskie oczy dziecka, ale pocieszam się faktem, że może być to dziewczynka z brązowymi oczkami. Może będzie mieć zielone oczy....jak Harry...
- Pani Hermiono, już można opuścić szpital. Zawieszam pa i naukę do narodzin dziecka. Pana również, będziesz się opiekować panienką - lekarz uśmiechnął się i wyszedł z gabinetu.Trzy godziny później byliśmy już w Hogwarcie. Udaliśmy się Dumbledora, ale on nuż o wszystkim wiedział. Pogratulował mi dziecka...
Przydzielił nam wspólne dormitorium , aby Harry miał do mnie stały dostęp gdyby coś mi się działo.Była 01.30, a ja z Harrym siedziałam w dormitorium i rozmawialiśmy na różne tematy. Widać było jak Harry z mojej twarzy kierował wzrok na mój brzuch.
- Harry...wiem, że to trudne - zaczęłam spokojnie - ale przyszło i na to czas. Ja tego nie chciałam, ale...to on.... - dokończyłam zaczynajàc płakać.
- Ja wiem....ale nie chce mi się wierzyć, że za 7 miesięcy będziesz nosić dziecko na rękach, karmić je, przewijać....to jest nienormalne w tak młodym wieku....- powiedział chłopak.
- Harry, ale to nie moja wina - ciągnęłam.
- Wiem....nigdy nie będzie - zakończył.
Siedzieliśmy w ciszy przez dobre 20 minut, ale przeszkodziły nam moje skurcze. Bolały jeszcze bardziej niż zawsze (WIEM ŻE SKURCZE SIĘ MA POGEM ALE NO ONA JEST MŁODA ITP XHWJAO ~ od autorki). Harry odrazu zerwał się z miejsca i wyciągnął z torby ze szpitala eliksiry. Podał mi dwa flakoniki i pomógł wlać we mnie. Kręciło mi się w głowie, było mi niedobrze, bolał mnie brzuch, głowa i gardło.
Stwierdziłam, że muszę powiedzieć Harremu co do niego czuje....bo może być to mój koniec.
Po chwili gdy dostałam duszności, chłopak podniósł mnie i położył na łóżku, zaraz po tym poszedł po kolejną dawkę eliksirów. Bliznowaty wlał we mnie płyny, usiadł na łóżku i złapał moją dłoń.
Wszytko co do tej pory widziałam doskonale, rozmyło się. Przestałam kaszleć, ale dalej nie przestało mi się kręcić w głowie. Nie chciałam przedłużać i wyznać Harremu miłość, ale on mi przeszkodził.
- Hermiona, zawołać kogoś?
- N-n-n-nie......- ucichłam - Harry....
- Tak? Coś się dzieje? - zapytał wstając gwałtownie.
- Nie....chciałam ci powiedzieć, że....- nie dokończyłam bo obraz przed oczami stał się czarny.....Zemdlałam.Obudziłam się przytulana przez kogoś, tym kimś był RON?!
- Obudziłaś się koteczku - powiedział drwiącym głosem.
- Ron? Gdzie Harry? - zapytałam.
- Oh...Hermiono, dużo cię ominęło...- zaczął.
- Gdzie jest HARRY?!!! - wrzasnęłam.
- Harrego, nie ma. Jestem ja. Twój mąż i dwójka dzieci. Harry! - krzyknął. Ja mam dzieci...z Ronem. Z tym debilem?! Co się ze mną stało? Kiedy to się stało? Zawołała Harrego..., ale on przecież przed chwilą mówił....
- Tak tatusiu? - za rogu wyszedł mały rudy chłopiec...- mamusiu obudziłaś się! - powiedział chłopczyk podbiegając do mnie.
- Kim ty jesteś? - zapytałam przerażonym głosem.
- To twój syn - zaśmiał się Ron.
- Nie, ja nie mam syna - powiedziałam patrząc ze łzami w oczach na chłopca.
- Wiesz, masz dwójkę dzieci - powiedział Ron uśmiechając się zadziornie - Rose!
Do pokoju przybiegła czarnowłosa o zielonych oczach dziewczynka. Wersja damska Harrego....zaraz czemu....dlaczego Harrego? Czmemu jest podobna do Pottera?
- Zdziwiona urodą córki? Ja też - powiedział Ron.
- Ale....przecież....- jąkałam się.
- Tak....to twoja córka i HARREGO - wrzasnął - zabawiłaś się i urodziłaś to brzydactwo! - wskazał na Rose. Ta w momencie się rozpłakała. Podeszłam do małej i przytuliłam....
- Rose przytulasz, ale Harrego już nie - powiedział Ron.
- Mamo, mogę ci coś powiedzieć? - zapytała mnie czarnowłosa.
- Jasne - powiedziałam zapłakana - coś strasznego?
- Tak - powiedziała Rose - On jest zły - wskazała mała na Rona.
- Co ty mówisz? - zapytałam zmieszana.
- On....- zaczęła.
- Nie wygłupiaj się Rose - krzyknął Ron.
- Kontynuuj - powiedziałam ignorując rudego.
- On....zabił tatusia - powiedziała.