5. NIE ZABIERAJCIE MI GO!

109 12 1
                                    


Nie wiedziałem co mam zrobić, żeby mi nie zabrali mojego "słońca". Byłem bezsilny w tej sytuacji. Nie chciałem, żeby odchodził. Jednak z każdą kolejną dawką leków, Kuroo odwiedzał mnie coraz rzadziej. Codziennie bałem się, że już nie przyjdzie.

***
Leki zaczęły być coraz bardziej efektowne. Kuroo odwiedzał go tylko raz w tygodniu i pojawiał się tylko na chwilę. Wyglądał coraz gorzej, jak osoba umierająca od środka. Był tylko omamem, ale dla Kenmy był czymś więcej. Traktował go jak człowieka. Jak prawdziwego Kuroo. Chciał mu oddać wszystko, byle by iluzja już więcej nie cierpiała.

***
Był 20 czerwca. Ostatni dzień w psychiatryku i ostatnie spotkanie. Kenma czekał na wypis, w ciszy. Kuroo znowu nie było..

Kenma ze znudzeniem wpatrywał się w swoje czerwone tenisówki, (dop. Autorki: sa- yo- na- ra :) przepraszam.) aż nagle poczuł jak coś go chwyta za ramię. Obejrzał się w tę stronę i zobaczył te charakterystyczne ciemne włosy i trupio bladą, niezdrową cerę. Przyszedł. Ale czy z nim zostanie? Czy zaraz znowu zniknie za rogiem?

- Nie rób sobie nadziei skarbie. Przyszedłem się z tobą pożegnać. Tabletki mnie zabijają. Nie chciałem odejść i wciąż nie chce. Ale muszę, żegnaj.

- Żegnaj Ku? Kuroo? Mimo, że byłeś tylko moimi omamami pomogłeś mi przez ten miesiąc.. Czas się pożegnać. Chciałem być tylko blisko ciebie.- powiedział z wymuszonym uśmiechem.

Brunet rozpłynął się w powietrzu, lekko się uśmiechając w stronę siedzącego na łóżku szpitalnym chłopca.

On już zniknął. I ten prawdziwy Kuroo i ten wyimaginowany. Ich już nie było.

***
Kenma przebywał już w domu kilka dni. Od tego czasu był bardzo nieobecny. Leki niewiele zmieniały, w lekkim stopniu pomagały, ale nie na tyle, żeby było to widoczne.

Od czasu wyjścia ze szpitala, Kenma codziennie wieczorem chodził na spacer tak jak robił to z Kuroo po każdym treningu. Uwielbiał gwiazdy i księżyc. Sprawiały, że czuł się bezpiecznie. Wiedział, że Kuroo nieważne gdzie teraz jest, widzi to samo niebo i to była jedyna rzecz, która go pocieszała.

Blondyn błąkał się po ledwo oświetlonych uliczkach już z trzy godziny. Robił to codziennie. Nie potrafił powiedzieć dlaczego. Coś w nim mu to kazało robić. Kiedy zaczęła dochodzić północ, nastolatek zaczął zbierać się do domu. Nie spodziewał się, że jego mama znalazła, jedną z nielicznych pamiątek po Kuroo. Był to list pożegnalny.

***
Dobra to oficjalne. Dzisiaj zaczęłam i dzisiaj kończę tą książkę. Bardzo dobrze mi się ją pisze! No cóż zabieram się za przed ostatni rozdział i potem!! WYCZEKANY PRZEZE MNIE OSTATNI ROZDZIAŁ! AAAA! NIE MOGE SIE DOCZEKAĆ!
Generlanie to sorry za wplatanie banany fish, musiałam ok? ;c
To do następnego!

~paczusska


High in Memory || KurokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz